niedziela, 16 czerwca 2013

Hakuouki




Flaków nie lubimy! Przystojnych samurajów razy 5 poproszę!


Przebrana za chłopca Yukimura Chizuru wyrusza z Edo do Kioto w poszukiwaniu swojego zaginionego ojca. Pewnej nocy, trafia w sam środek walki pomiędzy krwiożerczymi samurajami a członkami Shinsengumi (specjalny oddział policji). Jako świadek zajścia zostaje z góry skazana na zlikwidowanie. Ostatecznie jednak przystojni panowie zabierają ją do swojej siedzimy aby tam omówić dalsze szczegóły postępowania. Na miejscu, okazuje się, że Chizuru i Shinsengumi szukają tej samej osoby. Drużyna postawania pomóc swojej nowej koleżance chcąc przy tym załatwić swoje własne, tajemnicze interesy.
Obie serie Hakuouki i Hakuouki traktuje jako jedną, nierozerwalną całość dlatego też nie podzielę tego opisu na dwa. Nie rozpisałam się jak ostatnio, bo szczerze powiedziawszy nie ma o czym. W odcinku dzieje się doprawdy bardzo niewiele, a nie będę opisywała krok po kroku każdego kiwnięcia palcem."A potem wszyscy poszli razem coś zjeść"- to nie ma sensu, a tak wypadałoby mi napisać gdybym chciała być dosłowna. Od tak, Chizuru znajduję się w otoczeniu zabójczo przystojnych samurajów którzy od teraz będą jej bronić, pomagać, radzić, wspierać i podcierać tyłek -.-''


Zacznijmy może od tego, że fabuła w pierwszej części prezentuje się równie płytko jak woda w brodziku. "Dramat, przygoda, romans"- wskazywały tagi, a ja nie mogłam nigdzie wyhaczyć ani jednego z tych tematów. No... może i dramat był. Bo czym że jest patrzenie przez 24 minuty na pozbawioną jakichkolwiek funkcji umysłowych Chizuru? Dramatem! W tym miejscu mam ją chęć zmieszać z błotem z kamieniami, wrzucić do betoniarki, a potem wysłać na przemiał żeby już nigdy więcej nie musieć oglądać jej zrytego wyrazu twarzy. Niestety muszę na to jeszcze sekundę zaczekać... Łyk zimnej wody i o czym to ja... A tak! Liczyłam na romans! Piękny, romantyczny, histeryczny romans! Tymczasem wszystko opiera się na ratowaniu z opresji "uroczej" (czytaj: beznadziejnej) głównej bohaterki. Żaden z Panów nie wykazuje oczekiwanego przez widza rodzaju zainteresowania ów flakiem. Flak z resztą tak samo. Ja na prawdę rozumiem, że jest niedorozwinięta i, że to może nawet nie jej wina, ale do jasnej cholery, jakim cudem ona się powstrzymała przed rzuceniem na któregoś z samurajów! Prawda jest taka, że gdyby znalazła się w podobnej sytuacji, ale w prawdziwym życiu, najpewniej już by tego życia nie miała;/ Zakatowali by i zamęczyli dziewczynę na śmierć. Korzystając więc z okazji, że Shinsengumi są "dobrzy" i nie robią nic złego zagubionym panienką, to ja, na miejscu Chizuru byłabym tą która zamęczyła by ich na śmierć. Nie to, żebym była nie wyżyta czy coś;P Po prostu spójrzcie na nich Drogie Panie i odpowiedzcie sobie na to pytanie;P

Druga seria, czyli druga część historii to juz trochę inna bajka i o wiele przyjemniejsza.  Bardziej, niż na wątku głównej bohaterki skupiłam się na wojnie która jest tłem wszystkich wydarzeń. Przytoczę w tym miejscu komentarz na który natknęłam się na "Tanuki". Mam nadzieję, że autorka nie obrazi się za użycie jej słów^^
"W drugiej serii widzimy, jak umiera era miecza i włóczni które zostają zastąpione przez broń palną. Lata treningu zostają pokonane przez nowy rodzaj boni zabijającą z odległości. Kończą sie czasy honoru, ciężkiej pracy, dumy i oddania. Honorowego, wyszkolonego samuraja może zabić nieumiejętny, tchórzliwy żołnierz." Smutne, chwytające za serce, a co najgorsze, prawdziwe. Hakuouki mieści się bowiem w określonym ramach czasowych i przedstawia wiele wydarzeń z okresu ginącego szogunatu. Sami członkowie Shinsengumi także są wzorowani na historycznych wojownikach^^ Wracając do naszej głównej bohaterki, raczej nie trudno stwierdzić który z samurajów okaże się 'tym jedynym", zważywszy na to, co sugeruje od pierwszych sekund opening. Problem polega jednak na tym, że jak zwykle musi być to ktoś, kto na pierwszy rzut oka nie jest zdolny do żadnych uczuć oraz wykazuje najmniejsze zainteresowanie bohaterką.


Panowie z Shinsengumi to mała mieszanka wybuchowa jak to bywa w haremikach. Szkoda, że nie mogliśmy oglądać ich w indywidualnych scenach. Przez takie, a nie inne przedstawienie, postaci wydają się spłycone i mało realistyczne gdyż cały swój czas poświęcają Chizuru. W skład grupy wchodzi pięciu niesamowitych (choć nie grzeszących inteligencją) przystojniaków. Toshizo Hijikata, vice kapitan i podpora całej grupy. Jest niczym wielka góra lodowa. Zgadnijcie komu uda się stopić owy lód... Souji Okita, to chyba moja ulubiona postać. Jako jedyny grozi Chizuru śmiercią i wielka szkoda, że sie z tego nie wywiązał. Mimo choroby która go trapi jest bardzo pogodny ale też na swój sposób przerażający. Na drugim miejscu, w moim prywatnym plebiscycie stoi Hajima Saito. Muszę powiedzieć, że gość ma klasę. Zawsze opanowany, cichy i małomówny. Jego styl walki wywarł na mnie największe wrażenie. Sano Harada to młodzieniec z blizną po nieudanej próbie seppuku. Na ogół otwarty i wesoły kiedy trzeba, bez wahania łapię za swoją włócznię. Shinpachi Nagakura jest typem lekkoducha ze słabością do kobiet i alkoholu. Grupę kapitanów z Shinsengumi zamyka najmłodszy jej członek Heisuku Toudou. Porywczy, czasem nie rozważny obiekt żartów swoich starszych kolegów. Dochodzimy do Chizuru, a ja dochodzę do wniosku,  że jej postać osiągnęła szczyt beznadziejności kiedy uparła się towarzyszyć Shinsengumi na patrolach. Czyli gdzieś w drugim odcinku-_-'' Czy ona na prawdę nie mogła zrozumieć, że swoją obecnością rzuca kłody pod nogi kolegom? Bo jak to wyglądało: Chizuru jest atakowana, próbuje samotnie stawić czoła przeciwnikowi a kiedy ten ma już ją zabić, (TAK! Urżnij jej łeb!) ktoś ją ratuje -_-'' Uwaga, proszę państwa! Obstawiamy! Kto będzie jej wybawcą w tym odcinku? Ja stawiam na Saito, ale kto ich tam wie. Shinsengumi pojawiają się nawet w tedy, kiedy teoretycznie żadnego nie ma w pobliżu. Czy tak nie robią ninja? Nie ważne... W każdym bądź razie Chizuru ślubuje Hijikacie wierność w zdrowiu i chorobie nawet mimo, że on tego nie chcę ( a przynajmniej tak mu się wydaje, do czasu kiedy nie zorientuje się, że ten flak jest sensem jego egzysentacji). Ta miłość wybuchła tak "niespodziewanie", że zaczęłam się zastanawiać kiedy ona go właściwie pokochała. Czy może jedynie czuła sie zobowiązana być kulą u nogi dla byle jakiego członka Shinsengumi. Gdyby na miejscu Hijikaty był weźmy na to Harada, to on miałby przerąbane. Tak jak w grze;P
Byłabym w stanie znieść jeszcze jakoś Chizuru gdyby wraz z fabułą nabierała rozumu. OK, została rzucona w wir świata mężczyzn i jako słaba kobietka nie wie co ma właściwie począć. Ale po roku czy dwóch latach, powinna się już nauczyć jak nie być totalną kretynką, nie? 


Muzyka jest całkiem niezła. Wnioskuje to po tym, gdyż aż dwa utworki z soundtracka zapadły mi w pamięć, a to się zdarza nieczęsto. Oba openingi bardzo mi się spodobały i ciężko mi powiedzieć który był lepszy. Drugi miał na pewno lepszy klip, ale tak samo jak pierwszy od razu wpadał w ucho^^ Endingi natomiast są śliczne. Uspokajały i dawały choć cień złudzenia, że mamy do czynienia z romansem.
Hakuouki i Hakuouki Hekketsuroku prezentują ten sam poziom jeśli chodzi o grafikę i animacje. Tła są dopracowane w każdym calu, z dbałością o szczegóły, kolorowe i żywe. Postacie z założenia muszą być ładne, czasem tylko te, znajdujące się na drugim planie wyglądają jakby przeżyły bliższe spotkanie z kowadłem. Animacja wygląda moim zdaniem dość przyzwoicie. Żałuję, że nie uświadczyliśmy żadnej porządnej sekwencji walki, ale tylko pod warunkiem, że animatorzy by się do niej przyłożyli. Jak nic przysłoniła by ogólne, średnie wrażenie względem całości.
Szczerze powiedziawszy ciężko mi serię podsumować. Przez pierwszą część historii niby się nie nudziłam mając przed oczami tylu przystojniaków, a jednak czegoś brakowało aby dopełnić ogólny obraz. Fabuły? Następne 10 odcinków drugiej serii, to już jak wspominałam trochę inna bajka. Nuda zostaje przysłonięta przez narastający dramatyzm. I mam tu na myśli historyczny dramat samurajów. Przez takie myślenie, bardzo wczułam się w sytuacje Shinsengumi. Zdaje sobie sprawę, że na anime tego typu nie ma co myśleć o nauce historii, ale przez sam fakt świadomości, że ci ludzie do samego końca - będąc właściwie pewnym przegranej- pragnęli bronić swoją kulturę i samurajską dumą przyprawia mnie o wielką deprechę. Gdyby trochę lepiej poprowadzić fabułę, rozbudować postaci i tchnąć choć odrobinę rozumu w Chizuru, mielibyśmy do czynienia z anime, kto wie, może na miarę Clanndu? Historia na pewno temu sprzyjała. Ocena będzie podzielona i nie ukrywam, że lekko naciągnięta. Hakouoku 5/10, Hakouoki Hekketsuroku 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz