–
czyli miał być hit, a wyszło… znaczy nie wyszło…
[Tekst zawiera spojlery.]
26 lat temu (czemu akurat tak dawno? >.<) w wypadku, pożarze lub w innych tajemniczych okolicznościach ginie dziewczyna o imieniu Misaki. Jako, że była bardzo popularną i lubianą uczennicą gimnazjum Yomiyama, kolegom trudno było pogodzić się z jej śmiercią. Cała klasa oraz grono pedagogiczne postanowiło więc do końca roku zachowywać się tak jakby Misaki żyła. Miało to służyć jako swego rodzaju pożegnanie i hołd dla zmarłej dziewczyny.
Po tym krótkim wstępie (który skądinąd jest niezwykle klimatyczny
i od razu przysysa do ekranu) przenosimy się do szpitala i poznajemy naszego
głównego bohatera Sakakibarę Kouichi’ego. Zamiast celebrować rozpoczęcie nowego
roku szkolnego w nowym gimnazjum, biedaczek przechodzi hospitalizacje z powodu
zapadniętego płuca. Odwiedza go „klasowa trójka” delegatów i zarazem nowi
szkolni koledzy-Akazawa Izumi, Tomohiko Kazami i Sakuragi Yukari. Starając się
złapać zasięg, Kouichi trafia do windy i zjeżdża do piwnicy (logiczne, nie?).
Towarzyszy mu dość mrocznie wyglądająca, uczennica tutejszego gimnazjum.
Przedstawia się jako Misaki Mei, po czym znika w ciemnościach przytulnej
kostnicy. Jakiś czas później, Kouichi wita się z nową klasą, która zdaje się
ukrywać przed nim jakiśsekret. Z powodu problemów zdrowotnych nie bierze
udziału w zajęciach w-fu. Biedna Misaki, nie umiejąc, tak jak my, robić
screenów pięknych plenerów, bazgrała je w swoim szkicowniku na dachu szkoły.
Zauważając to, nasz bohater rusza aby dotrzymać jej towarzystwa. Problem polega
jednak na tym, że Mei wcale tego towarzystwa nie potrzebuję. Mało co, mówi
Kouichi’emu, że w ogóle nie powinien z nią rozmawiać a także, że jego imię
kojarzy się w klasie ześmiercią…
Wracając
jednak do tajemnicy jaką ukrywała klasa numer trzy. Odpowiedzi można było się
domyśleć. Chodzi rzecz jasna o klątwę. Misaki od pierwszych odcinków wydawała
się być niewidzialna dla reszty klasy, wzbudzając pierwsze spekulacje na temat
tego, czy egzystuje na tym padole jako duch. Z takim wyglądem i zachowaniem
była wręcz pewniakiem. Spotkało mnie więc olbrzymie zdziwienie gdy okazała się
być normalną dziewczynką z sąsiedztwa. No, może nie do końca normalną. Otóż jak
powstała klątwa? Tego widz może się tylko domyślać na podstawie wydarzeń sprzed
26 lat. Od tamtego czasu, gdy w klasie pojawiała się jedna dodatkowa osoba (co
się oczywiście zdarza) co miesiąc ginął jeden z uczniów lub ktoś z jego
rodziny. Wiedząc tylko tyle, ciągle zachodzę w głowę na jakiej podstawie
wymyślili genialny plan zniwelowania klątwy (Pewnie skontaktowali się z L’em z
Death Not’a bo innej opcji nie widzę). W każdym bądź razie jedna z osób musi
udawać niewidzialną, żeby wyrównać ilość uczniów. WTF? Dlaczego? Jak i po co?
Przecież każde dziecko, nawet wyglądające jak Misaki ma prawo do normalnej
edukacji, czyż nie? Czy w którymś miejscu ktoś dał dowód na potwierdzenie tej
tezy? Nie. Mało co, skoro uczniowie nie chcieli aby Kouichi gadał z Misaki,
czemu mu o wszystkim nie powiedzieli? Tymczasem nie można mieć mu za złe, że
jako miły i dobry chłopak chciał nawiązać znajomość z odizolowaną koleżanką.
Jako klasowy dodatek sprowadził klątwę na nowo i już za chwilę mogliśmy oglądać
piękną scenę śmierci Sakuragi Yukari. Teraz już każdy zapamięta, że z parasolką
po schodach się nie biega! Kolejne osoby mające choćby najmniejszy związek z
klasą numer trzy ginęły w najróżniejsze i najbardziej wymyślne sposoby. Z
początku myślałam, że śmierć pary uczniów wyrówna ich liczbę w klasie, ale nie.
Poszukiwanie rozwiązania zaprowadziło naszych bohaterów do Mutsunagi. Facet,
jako absolwent gimnazjum Yomiyama stwierdził niegdyś, że wie jak zatrzymać
klątwę, ale tego nie pamięta. Odpowiedź ukrył w dawnej klasie numer trzy.
Okazuję się nią kaseta z nagraną spowiedzią Mutsunagi pt. „Jak zatrzymać
klątwę”. To proste! Wystarczy tylko zabić członka klasy który jest duchem!
Yeah! Tylko jak to zrobić do cholery, skoro ten duch, nawet nie wie, że jest duchem?
Autorowi taśmy się udało, bo zadźgał kumpla przez przypadek, w czasie kłótni i
trafił w dziesiątkę. Potem nikt o tym kimś nie pamiętał i problem z głowy.
Teraz to nie mogło być takie łatwe a wielkimi krokami zbliżała się szkolna
wycieczka. Stary trik z brakiem prądu i zasięgu działa zawsze. Uwięzieni w
hotelu uczniowie, poznając zawartość taśmy, zmieniają się w psychopatycznych
morderców. Każdy z nich pragnie zabić ducha (jak głupawo by to nie brzmiało) i
położyć kres klątwie. Tylko, pytam raz jeszcze. Jak go odnaleźć? Em… A po co?
Zabijajmy po kolei każdego kto się napatoczy a potem pytajmy innych czy go
pamiętają. Zafundowana w dwóch ostatnich odcinkach rzeźnia jest na prawdę
piękna, ale mało w niej logiki. Postacie biegają po palącym się hotelu jak
gdyby nigdy nic, gadają przez telefony komórkowe, a miła Pani gospodyni
zamienia się nagle w barbarzyńcę rodem z „Piły”, zabija męża, a potem obiera za
cel uczniów. Co się tam nie dzieje! Tylko po to aby zaserwować nam zaraz tak
beznadziejne zakończenie, że człowiek zaczyna się zastanawiać czy reżyser nie
jest tak naprawdę wiecznie najaranym przemytnikiem z Kolumbii! Duchem jest…
ciocia Kouichi’ego! Do tej pory znana jako Profesor Mikami! Eeee… ? Problem
miał być w uczniach panie reżyserze. W uczniach! Dobrze, że oni sami nie
wiedzieli, że mógłby być to ktokolwiek z ich rodziny, bo w tedy całe miasteczko
by wymarło. Kouichi traktuje wiec ciocię tasakiem i happy end. Choć nie do
końca, bo problem pojawia się nawet w Misaki. Otóż, nasza bohaterka od samego początku
mogła powiedzieć kto jest duchem, gdyż jej sztuczne oko lalki potrafi widzieć
śmierć. Aha. Wszystko jasne. Fajne to teraz oczy robią, nie? Czemu tylko, nic
nie powiedziała? Bo nie chciała żeby biedny Kouichi musiał zatłuc ciocię?
Jakież to szlachetne. Przez tą jej szlachetność klasa wyrżnęła się wzajemnie w
pień ale chyba nie ma się czym przejmować. Na końcu można znaleźć jeszcze kilka
nieścisłości i braków w logice. Nie wiadomo na przykład, dlaczego w hotelu
wybuchł pożarł, albo czemu nauczyciel mający zawieźć chorego ucznia do szpitala
nagle wraca i lata po płonącym budynku.
Skoro
fabuła jest za nami, przejdźmy do drugiej kategorii jaką są postaci. Nie są one
szczególnie wyraziste, a sama Misaki wydaje się bardzo nierealistyczna. Trochę
lepiej wypada na tym tle Kouichi, który zyskał moją sympatię mimo
wcześniejszych obaw. Idealnie odegrał swoją rolę chorego, trochę zagubionego
chłopca, ale później nie potrzebnie zaczął zgrywać Supermana. Jeśli zaś chodzi
o innych bohaterów w większości są statystami, którzy pojawili się aby po
chwili zmienić się w kolejne ofiary i przysporzyć nam frajdy oglądania
flaczków. Więcej niż raz, dwa czy trzy razy na ekranie pojawił się Naoi
Teshigawara. Charakter jaki prezentował jest całkowicie w moim typie. Lekko
nadpobudliwy, zgrywający twardziela, ale dobry kumpel i oddany przyjaciel.
Yuuya Mochizuki, całkowite przeciwieństwo Teshigawary. Spokojny, delikatny,
trochę naiwny i ciamajdowaty. Na koniec gwiazda serii Izumi Akazawa. Typowa
twarda dziewczyna, która dla dobra klasy i z racji swojej pozycji zrobi
właściwie wszystko. Trzeba podkreślić, ze scena jej śmierci jest moim osobistym
numerem jeden tej serii. Pięknie narysowana z dbałością o każdy szczegół.
A
skoro mówię o rysowaniu, proponuję przejść szybciutko do grafiki. Może ktoś
sobie pomyśli, że jeszcze mało widziałam, skoro uważam „Another” za cudeńko w
tej kategorii. Może tak, może nie. Prawda jest taka, że pierwszy raz obejrzałam
jedną z nowych serii w najwyższej jakości. Dało mi to możliwość robienia masy
pięknych screenów i dalej nie mogę napatrzeć się na niektóre z nich. Plenery i
tła są naprawdę śliczne. Ukazane w wielu kolorach i barwach w cale nie niszczą
mrocznego klimatu. Wszystko dzięki lekkiemu przygaszeniu i gry światła.
Postacie wydają się niemalże powklejane w kadry jak gdyby były zupełnie
oddzielną częścią tła. Trochę gorzej, ale na równie wysokim poziomie prezentuje
się animacja. Kreska także przypadła mi do gustu i co najważniejsze nie miałam
problemu z odróżnieniem poszczególnych postaci. Ich wygląd nie sprowadzał się
jedynie do innej fryzury co również trzeba zaliczyć na plus.
Jako ostatnią wezmę pod lupę muzykę. Do Ali Project miałam już mały uraz po endingach do Code Geass, ale o ile przed endingiem można zawsze odcinek wyłączyć, tak pomijać opening jest raczej niewygodnie. Innymi słowy niewypał. Szczęście, że po pewnym czasie przyzwyczajam się do większości utworków. Inaczej ma się ścieżka dźwiękowa do samych odcinków. Cisza towarzysząca w emocjonujących scenach zawsze była najlepszą muzyką i taką zasadę wyznaje też „Another”. Głównie dominują różne odgłosy natury oraz szelesty i skrzypnięcia. Nie ma tu wielu instrumentalnych soundtracków, ale jeśli jakiś się już pojawi, umiejętnie wzbogaca scenę.
Jako ostatnią wezmę pod lupę muzykę. Do Ali Project miałam już mały uraz po endingach do Code Geass, ale o ile przed endingiem można zawsze odcinek wyłączyć, tak pomijać opening jest raczej niewygodnie. Innymi słowy niewypał. Szczęście, że po pewnym czasie przyzwyczajam się do większości utworków. Inaczej ma się ścieżka dźwiękowa do samych odcinków. Cisza towarzysząca w emocjonujących scenach zawsze była najlepszą muzyką i taką zasadę wyznaje też „Another”. Głównie dominują różne odgłosy natury oraz szelesty i skrzypnięcia. Nie ma tu wielu instrumentalnych soundtracków, ale jeśli jakiś się już pojawi, umiejętnie wzbogaca scenę.
„Another” jest zwykłym, sezonowym średniakiem który po obejrzeniu, szybko zniknie z naszej pamięci. Na pewno miało to w sobie pewien klimat grozy który na początku był nawet intrygujący, niestety, tylko do połowy. Może gdyby nie masa absurdu i głupoty którą miał już okazję wykazać się reżyser przy Blood C, historia byłaby bardziej ciekawa bo potencjał niewątpliwie miała.
Ocena końcowa 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz