Tłumaczenie: Nanoko
Korekta: Niofomune
Fushimi udał się do
parku w pobliżu baru.
Siedział w
niewielkiej, zadaszonej altance, przygrabiony i pogrążony we własnych myślach.
Yata obserwował go przez pewien czas z odległości, aż w końcu zdecydował się
podejść i zagadać.
- Hej.
Kiedy chłopak uniósł
lekko dłoń, Fushimi obrzucił go ponurym spojrzeniem, po czym szybko odkręcił
głowę w przeciwnym kierunku.
- … Hej.
Krótka odpowiedź
złagodziła nieco niezręczną atmosferę. Jakby o tym pomyśleć, od kiedy spotkali
Suoh i zostali obdarzeni czerwoną aurą, nie mogli być blisko innych. Ich
odmienność budowała coś na kształt muru który wyznaczał granicę między nimi, a
zwykłymi ludźmi.
Tym razem, w
zaskakująco łatwy sposób, Fushimi pozwolił Yacie zbliżyć się do siebie. Jedyne
drzwi prowadzące na drugą stronę muru, odblokowały się, ale Fushimi nie
otworzył ich od drugiej strony. Był to swego rodzaju sygnał mówiący: jeśli chcesz wejść, właź.
Yata uświadomił
sobie, że odkąd wstąpili do Homury, nie spędzali już wspólnie czasu, ani nawet
nie rozmawiali za często. Cały gang był hałaśliwy i w odróżnieniu od czasów
szkoły średniej, Yata nie poświęcał Fushimiemu już tak dużo uwagi. Nie wiedział
czy to z tego powodu, ale ostatnio uświadomił sobie, że naprawdę go
zaniedbywał.
- … Robimy wjazd do Instytutu. - powiedział
Yata. Usiadł na ławce obok Fushimiego który prychnął kpiąco pod nosem.
- Jak narobimy tam
bałaganu, rozpętamy wojnę ze Złotym Klanem.
- Nie ważne. Wchodzę
w to.
- … Pasuje ci to? - Fushimi
obrzucił Yatę chłodnym spojrzeniem. - Jeśli naprawdę chcą walczyć przeciwko
armii Złotego Króla, twoja wspaniała Homura może zostać zmiażdżona.
Yata poderwał się z
ławki bez zastanowienia. Słowa towarzysza uderzyły w jego czuły punkt.
- O czym ty chrzanisz?
Twierdzisz, że Homura nie da rady w starciu ze Złotymi!?
- Siła wszystkich Klanów
jest na podobnym poziomie. Nawet idiota jest w stanie to zrozumieć, prawda?
Yata już chciał krzyknąć
w odpowiedzi na drwiący ton, ale ostatecznie zacisnął pięści i zamknął usta.
Widząc tak nieoczekiwaną reakcję, Fushimi uniósł do góry jedną brew.
- … Dlaczego powiedziałeś
twoja wspaniała Homura? Ty też do
niej należysz.
Fushimi zastygł na
krótką chwilę, po czym zmarszczył brwi i odwrócił głowę.
- Saru…
- Cicho bądź. -
odparł z irytacją wstając z miejsca. - Próbuje ci coś wytłumaczyć. Dziesiątki
kamer i zabezpieczeń w Instytucie świadczyło o tym, że Złoty Król nie ma do
tego miejsca zaufania. Jak zwykle działałeś zbyt nierozważnie i tego nie
zauważyłeś. - kontynuował zimnym tonem. -
…Mikoto-san nie jest wszechmocny.
- dodał, ale w żadnym wypadku jego słowa nie brzmiały szyderczo. W innym
wypadku, podobne stwierdzenie przyprawiłoby Yatę o niekontrolowany wybuch
złości. Teraz, patrząc na Fushimiego czuł się tak, jakby obserwował wyjątkowo
zagadkową istotę.
- Saruhiko wkracza do
akcji, racja? Rozwalimy tę ich budę! - powiedział nagle, zupełnie jak w szkole
średniej kiedy uparł się iść do salonu gier.
Fushimi rozszerzył
lekko oczy zdziwiony, po czym cmoknął cicho.
- Pójdę.
- I nie przejmuj się
tym dzieciakiem.
- … Do twojej
wiadomości, niczym się nie przejmuję, i
nie czuję się winny.
- He? Przecież dzieciak
ucierpiał, bo powiedziałeś coś bezmyślnego!
- Nie mów tak po tym
jak kazałeś mi się nie przejmować…
- Gh… Serio, masz złe
podejście!
Nawet podczas kłótni,
Fushimi miał wrażenie jakby ich dwójka powracała do tego co było między nimi wcześniej.
✤
Kusanagi i Totsuka
studiowali dokładnie mapę Instytutu w najodleglejszym zakamarku baru. W tym
samym czasie, Suoh siedział rozłożony na kanapie. Pozostali członkowie gangu,
wchodzili i wychodzili z baru, zbierając powoli siły do ataku. Omawiali plan
działania przygotowując masę rzeczy które mogłyby im posłużyć jako broń.
- Nie możemy
zapomnieć o Honami-sense. Musimy zostawić na miejscu kilku naszych ludzi. -
powiedział Kusanagi. Totsuka skrzyżował ręce na piersi patrząc uważnie na mapę.
- Z tego co
dowiedziałem się w Instytucie, myślę, że nie znajdziemy Anny-chan na wyższych
piętrach. Trzymają Odmieńców w podziemiach.
- Na tej mapie nie ma
uwzględnionego żadnego zejścia do piwnicy. Chyba będziemy musieli wyciągnąć z
kogoś tą informację, hm... - Kusanagi zerknął kątem oka na Króla, który nawet
nie starał się brać udziału w planowaniu starcia. – Mikoto, nie rób tym razem
nic zbyt szalonego.
Suoh otworzył jedynie oczy by spojrzeć na
Kusanagiego.
- Stąpamy po bardzo grząskim
gruncie. Planujemy napaść na ludzi Złotego Króla w szpitalu pełnym ludzi… Nie
możemy pozwolić sobie na zbyt duże szaleństwo.
- Ta. - mruknął od
niechcenia Suoh, przez co ciężko było stwierdzić czy w ogóle słuchał. Kusanagi
westchnął, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i włożył jednego do ust.
- Na początek chcemy
tylko utorować sobie drogę, więc nie używaj siły dopóki nie będzie to
konieczne.
- Ta. - Suoh położył
się na kanapie jak zwykle odpowiadając lekceważącym tonem. - Totsuka. - dodał
po chwili kręcąc się niechlujnie na poduszkach.
- Tak?
- Idziesz ze mną.
Chłopak wytrzeszczył
oczy ze zdziwienia.
- O rany. Myślałam,
że zostanę w barze, ale skoro Król tak powiedział, oczywiście nie mogę odmówić.
Czy aby na pewno nie będę przeszkadzał i czegoś utrudniał?
- Twoje przeszkadzanie, nie będzie dla mnie
żadnym utrudnieniem.
- No cóż, trudno się
nie zgodzić, ale… dlaczego? - Na widok pytającego spojrzenia Totsuki, Suoh
prychnął.
- Gnojek może zwiać
kiedy mnie zobaczy. Też jesteś z nią w jakiś sposób powiązany i ma do ciebie
zaufanie, no nie. -Totsuka uśmiechnął się krzywo na poirytowany ton Suoh.
- Nie sądzę żeby tak
było.
- W każdym razie, ja
nie cierpię bachorów. Zajmiesz się nią. - rzucił Suoh, po czym wstał ociężale z
kanapy i ruszył w kierunku drzwi. - Dajcie znać kiedy skończycie przygotowania.
- dodał wychodząc.
- … Cisza przed burzą.
- Totsuka rozszerzył oczy gdy Kusanagi odezwał się z chytrym uśmieszkiem na
twarzy. - Nie pozwalamy sobie na zbyt wiele przetrzymując Honami-sense wbrew
jej woli? Ten gość potrafi być naprawdę przerażający...
- O tak… - Totsuka
uśmiechnął się ironicznie spoglądając w stronę drzwi za którymi zniknął Suoh.
- Cóż, nawet jeśli
Mikoto o tym nie wspomniał, to ja zarządziłem, że z nim pójdziesz. - Słuchając
słów Kusanagiego, Totsuka przechylił nieznacznie głowę. - Jesteś jak zatyczka. -
powiedział wypuszczając przez usta dym z papierosa. Nagle przypomniał sobie o
czym nie dawno rozmawiał z Totsuką.
- Jakiś czas temu,
powiedziałeś, że nie posiadasz żadnej mocy.
- Ah, no tak.
- Mówiłeś, że do nas
nie pasujesz, ale w rzeczywistości jest inaczej. Potrzebujemy tej jednej bezsilnej osoby.
Totsuka zamrugał
kilka razy oczami jakby nie był pewny czy aby na pewno dobrze usłyszał.
- Tworzymy drużynę, w
której siła jest sensem naszego istnienia. Na domiar tego, mamy kilku
delikwentów którym moc napłynęła jak krew do głowy. Potrzebujemy kogoś kto nie
pozwoli im się zatracić… kogoś kto będzie scalał ich wszystkich razem nie
używając przy tym żadnych, rygorystycznych metod. - Kusanagi trząchnął popiół z papierosa
do popielniczki. - A osobą która najbardziej potrzebuje tej zatyczki jest Król. - dodał z gorzkim
uśmiechem pamiętając swoją wizytę w kwaterze Scepter4 i rozmowę z Shiotsu.
„Myślisz,
że będziesz w stanie coś zrobić kiedy twój Król doprowadzi się do
samozniszczenia?”
Drażniące pytanie na
powrót zaczęło zaprzątać myśli Kusanagiego.
Tak naprawdę nie mógł
zrobić nic, a co najwyżej mógł wspierać Króla by zapobiec jeszcze większej
katastrofie. Dlatego tak ważną rolę odgrywał Totsuka.
Chłopak był mistrzem
w odpieraniu kąśliwych uwag Suoh. Wszelkie złośliwości przyjmował z uśmiechem
wyglądając przy tym jak skończony idiota. Kiedy o tym pomyśleć, po raz pierwszy
spotkali się w szpitalu. W pierwszej klasie szkoły średniej Totsuka kręcił się
w pobliżu Suoh. Potem został zmasakrowany przez jego wrogów i trafił do
szpitala. Kusanagi, który od zawsze miał dużo znajomości, dostał wiadomość od
świadka zdarzenia i wraz z Suoh udali się do szpitala.
Totsuka był sino-fioletowy
ale jednocześnie radosny jakby jego sytuacja wcale go nie obchodziła. Zapytany
o to kto go tak urządził, po prostu roześmiał się i uniknął tematu. Zdawał
sobie sprawę, co może się stać z napastnikami, ale nie chciał też żeby Suoh
złościł się z jego powodu.
Nawet kiedy Suoh
został Królem, Totsuka nie zmienił swojego nastawienia. Z uśmiechem na ustach
potrafił odwieść go od pokus związanych z posiadaniem destruktywnej mocy…
- Zawsze byłeś tak
beztroski, że aż wkurzający… Jeśli nie okazałbyś się wystarczająco odporny,
twoja rola mogłaby być trudna.
Nie było mowy żeby
Totsuka miał co do tego stwierdzenia jakieś zastrzeżenia. Przełykał swoje słabości,
potrafił uśmiechnąć się i powiedzieć dam
radę, a wówczas ludzie którzy go słuchali, naprawdę w to wierzyli. Bo gdyby
nie jego tajemnicza siła, nie byłby w stanie z nimi zostać…
- Kusanagi-san? -
Totsuka spojrzał na barmana przechylając ciekawsko głowę.
- Czasami jestem
zazdrosny o twój sposób bycia, choć
bywa, że zastanawiam się czy nie brakuje ci kilku śrub.
- To nie był
komplement, prawda?
- Nie mam zamiaru cię
chwalić. Jesteś po prostu odpowiedzialny za Mikoto. - odparł krótko Kusanagi
brzmiąc jakby zrzucił z siebie jakiś ciężar. Po chwili wrócił do studiowania
mapy.
✤
Minato Hayato i
Minato Akito stali przed obliczem Shiotsu w security room’ie.
- Czerwony Klan.
- Czy zaatakują?”-
zapytali równocześnie przechylając głowy na bok.
Shiotsu przytaknął z
goryczą.
- Najprawdopodobniej.
Teoretycznie dostali ode mnie ostrzeżenie, ale sądząc po ich charakterze i tak
nie posłuchają.
Tego ranka, Shiotsu
wezwał do siebie informatora Czerwonego Klanu i powiedział mu o zatrzymaniu
Anny. Kusanagi wysłuchał jego słów, ale nie powiedział nic o poddaniu się ani
zaniechaniu działań. Przywołując na myśl chytry wyraz twarzy ów młodego
mężczyzny, Shiotsu prychnął pod nosem.
- W końcu i on przepełni
się bólem… - wypowiedział na głos swoje myśli z ponurym westchnieniem. W tym
momencie wszystko przepełniały ból i rozpacz. W przeciwieństwie do bezinteresownej
postawy Shiotsu, wąskie oczy bliźniaków kipiały zainteresowaniem.
- Pomyśleć, że
planują wkroczyć na terytorium Złotego Klanu.
- Życie im niemiłe.
Shiotsu obrzucił
bliźniaków beznamiętnym spojrzeniem. Oboje byli wykwalifikowanymi żołnierzami
ale ich osobowości w dalszym ciągu pozostawały niedojrzałe. Nawet jeśli
kończyli w tym roku dwadzieścia dwa lata, miał wrażenie jakby w ogóle nie
zmienili się od czasu kiedy zostali przyjęci do Kalnu w wieku dwunastu lat.
…To moja wina, czyż nie? Kąciki ust Shiotsu
wykrzywiły się z dezaprobatą. Po tym jak bracia stracili rodziców, poprzedni
Król przygarnął ich do Klanu, a zaledwie dwa tygodnie później i on zmarł. Osobą
która odbudowała ich wiarę w samych siebie był w głównej mierze Shiotsu, ale w
rzeczywistości wcale ich nie pouczał. Pieniądze na ich edukację pochodziły z
funduszy Scepter4, dostawali jedzenie i miejsce do spania w bazie, podczas gdy
on wydawał im tylko polecenia.
Śmierć Króla zrzuciła
na Shiotsu nowe obowiązki. Musiał wziąć odpowiedzialność za pozostałych
członków Niebieskiego Klanu oraz reprezentować Scepter4 w sprawach biznesowych.
Będąc w ciągłym biegu, zapomniał o braciach Mianto. Szczerze mówiąc, Shiotsu
nie zauważył nawet w którym momencie wypaczyły się ich osobowości.
Bliźniacy których
respektował sam poprzedni Król, zmienili się nagle w niedojrzałych dorosłych, a
dumne pragnienie służby Klanowi, okazało się być jedynie pretekstem do
czerpania przyjemności z własnej mocy.
- Ta banda naprawdę przyjdzie
żeby odbić jakąś małą dziewczynkę?
- Zastanawiam się
dlaczego Mizuchi-san poświęca jej tyle uwagi.
Hayato i Akito nie
znali planów Mizuchiego dotyczących zrobienia z Anny nowego Niebieskiego Króla
oraz nie wiedzieli, że aby to osiągnąć przeprowadza na niej nieludzkiej eksperymenty.
Z resztą, nawet gdyby wiedzieli, na pewno by się tym nie przejmowali. Zyskując
Niebieskiego Króla, pozycja całego Klanu znacznie by wzrosła więc nie mieliby
powodów do niezadowolenia. Prócz tego, nie rozumieli jak niebezpieczna jest
obecna sytuacja. Byli niczym podekscytowane dzieci, które dostały szansę na
wykorzystanie swoich mocy w imię sprawiedliwości.
Snując smętne myśli,
Shiotsu nie miał wystarczająco silnej woli żeby karać ich za zbytnią
natarczywość, czy ostrzec przed czyhającym zagrożeniem.
- Zbierzcie naszych
ludzi i ustawcie straż. Rozpocznijcie ewakuacje cywilów i bądźcie gotowi do
walki.
- Zrozumiano. -
odpowiedzieli jednocześnie bracia.
✤
Na zewnątrz baru
zebrała się uzbrojona Homura.
- Nie przeszkadzajcie
sąsiadom! - zawołał pogodnie Kusanagi. Przechodnie patrzyli z przerażeniem na
grupę młodych chłopaków uzbrojonych w kije baseballowe i stalowe rury. Większość
osób schodziło im z drogi przechodząc na drugą stronę ulicy, ale byli też tacy
którzy już w oddali skręcali w popłochu w najbliższe uliczki. Kusanagi
rozejrzał się dokoła z założonymi rękami i mruknął pod nosem.
- Mam nadzieję, że
nie przyjdzie nam tłumaczyć się na policji. - objął wzrokiem towarzyszy
lustrując gromadę znajomych twarzy. Wśród nich ciągle brakowało paru osób.
Kusanagi zwrócił się do Totsuki który rozmawiał z innym członkiem gangu.
- Totsuka, Fushimi jeszcze
nie wrócił? - chłopak pomachał na odchodne swojemu rozmówcy i podszedł do
Kusanagiego.
- Yata poszedł
sprawdzić co z nim. Powinni niedługo być.
- No dobra. - odparł
krótko barman.
Totsuka zawsze służył
pomocą gdy któryś z jego towarzyszy potrzebował pomocy. W przypadku Fushimiego
powiedział Saru-kun nienawidzi mojej
pomocy i nie próbował zupełnie nic zrobić.
- Zastanawiam się… co
się z nim dzieje.
- Ten Fushimi… zawsze
dobrze układała nam się współpraca ze świeżakami, a z nim mamy same kłopoty.
W odpowiedzi na podenerwowany
ton Kusanagiego, Totsuka podniósł nieznacznie głos.
- Saru-kun nie umie
się po prostu ogarnąć!
- Ej! Coś ty taki
ostry? Skąd taka zmiana!?
- Ah, przepraszam,
przepraszam. Nie chciałem powiedzieć, że Saru-kun jest beznadziejny czy coś… po
prostu myślę, że ma znacznie większe problemy z przystosowaniem się, to
wszystko.
- Z przystosowaniem?
- Jego ciekawość… a może
powinienem powiedzieć, jego skupienie. Zdecydowanie za bardzo przywiązuje się
do jednej rzeczy.
Kusanagi zamyślił się
przez chwilę, po czym na jego twarz wpłynęło wyraźnie widoczne zmartwienie.
- Masz strasznie
zawiły sposób rozumowania.
Totsuka uśmiechnął
się ironicznie i zmrużył oczy patrząc gdzieś w dal.
- Nie robię tego
specjalnie. Po prostu czuję, że Saru-kun potrzebuje jakiejś przystani której
może się trzymać. Dopiero w tedy czuje się bezpieczny.
- Hmm? - Kusanagi
przechylił głowę, przez co na twarz Totsuki wpłynął jego stały, beztroski
uśmiech.
- Dobra, odkładając
to na bok, Saru-kun jest interesującym gościem więc chcę być dla niego jak
najbardziej wyrozumiały, żeby nie musiał się krępować!
- Upierdliwe to
wszystko… - westchnął Kusanagi gdy nagle zobaczył Yatę i Fushimiego biegnących
ulicą w stronę baru. Totsuka powitał ich wymachując radośnie rękami.
- Sorry za
spóźnienie! Ruszamy? - zapytał Yata ledwie łapiąc oddech. Kusanagi skinął
głową.
- Tak, potrzebujemy
jeszcze tylko naszego szefa.
- Są już wszyscy?
Odwrócili się kiedy
znajomy, niski głos rozległ się zza ich pleców.
Suoh stał w miejscu,
nieco oddalony od reszty Homury. Swoją postawą przypominał smukłego lwa który
roztaczał wokół ciężkie, przytłaczające ciśnienie. Czerwone fale energii przepływały
przez jego ciało bulgocząc od wewnątrz. Suoh podszedł bliżej, a przy każdym
zetknięciu jego stóp z ziemią spod podeszew butów wydobywały się trzaskające
iskry.
- Ktoś tu się
rozpalił. - rzucił trochę złośliwie Kusanagi na co Suoh prychnął.
Wszyscy członkowie
Homury zamilkli w oczekiwaniu na następny ruch Króla. Ich oczy błyszczały gorejącą dumą oraz płonęły gniewem do wroga.
- Idziemy. - ogłosił
Suoh.
Cała Homura
odpowiedziała bojowym okrzykiem.
Boskie czekam na dalsze rozdziały:)))
OdpowiedzUsuńTakie pytanko ile ogólnie jeszcze będzie rozdziałów???
Zostały jeszcze dwa rozdziały z nowelki, przy czym z moim sposobem publikowania zrobią się z nich cztery :P W nowelce są jeszcze krótkie historyjki poboczne tzw. Interval ale nie wiem czy znajdę na ich tłumaczenie czas i chęć. Może kiedyś. Ostatni rozdział pt. "Dziewczynka w czerwieni" wisi gdzieś w eterze i palcem go nawet nie tknęłam ^___^ " Ale przyrzekłam sobie, że skończę tłumaczyć tą nowelkę! :D
UsuńKiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńCzy nadal będziesz dodawać rozdziały? nigdzie indziej nie mogę odszukać tej nowelki po polsku
OdpowiedzUsuńMoże nie powinnam krytykować, ponieważ sama biorę udział w tłumaczeniu tej nowelki, więc wiem, jak ciężka to praca, ale... Niejednokrotnie zupełnie zmieniasz sens poszczególnych zdań przez co wiele wypowiedzi bohaterów można zrozumieć opacznie, co jednocześnie zupełnie zmienia portrety psychologiczne tychże postaci, a nawet całych sytuacji, w których ów postacie się znajdują. Z tego, co widzę i tak przestałaś tłumaczyć, ale może porównaj swój tekst jeszcze raz z oryginałem, albo angielskim tłumaczeniem, bo nie wiem, z jakiego języka to przekładałaś...
OdpowiedzUsuńMoże dla lepszej wizualizacji, o co mi chodzi, podam przykład:
R2A
"Był to Fushimi, który stał w pewnej odległości, trzymając wypełniony czerwoną aurą nóż. Rzadko kiedy wdawał się w walkę. Musiał znaleźć naprawdę dobrą motywację i kto wie, jakie uczucia wzbudziły w nim bliźniaki.
– … Czy tak wygląda styl ataku słabeusza? Rzucać się na dwójkę przeciwników jednocześnie? –mruknął Fushimi.
Yata poczerwieniał ze złości. Miał już doświadczenie, że ci facecie nie walczyli całkiem fair, jeden na jednego, ale części o słabeuszu nie mógł tak po prostu puścić płazem. Mimo pierwszej przegranej próby ataku z twarzy bliźniaków nie schodziły dumne uśmieszki.
– Twój kolega ma rację.
– Hej, daj sobie na wstrzymanie! Co masz na myśli, mówiąc, że jestem słaby!?"
Gdzie angielskie tłumaczenie wygląda w sposób następujący:
"It was Fushimi. Fushimi was holding knives that shone red with the power he had filled them with. With eyes one couldn’t imagine from his usual unmotivated form, he was looking dangerously at the twins.
"…is it your style to attack the weaker guy and take him down together?"
Yata was offended by Fushimi’s way of saying it. He had already experienced the fact that these guys wouldn’t fight fairly one-on-one, but he couldn’t accept the ‘weaker guy’ part.
But, the twins smiled.
"That’s right."
"Hey, hold on! Whaddya mean?! Are you trying to say I’m weaker than Saruhiko!?"
Jak widzisz, chodziło o to, że sposób walki bliźniaków polega na atakowaniu słabszego we dwójkę, a nie, jak to ujęłaś u siebie, że bliźniacy są słabi i dlatego "rzucają się na dwójkę przeciwników jednocześnie"?
W każdym razie, wtedy końcowa wypowiedź Misakiego "Próbujesz powiedzieć, że jestem słabszy od Saruhiko?!", nabiera sensu, ponieważ to Yatę bliźniacy zaatakowali jako pierwszego, rzucając się na niego jednocześnie, a co za tym idzie, musieli go uznać za słabszego od Fushimiego.
W Twojej wersji Misaki mówi: "Co masz na myśli, mówiąc, że jestem słaby!?", co tak naprawdę zupełnie nie pasuje do kontekstu sytuacji, która rozgrywała się u Ciebie wcześniej.
Zwracam na to uwagę, ponieważ to dosyć duża różnica i niestety tych różnicy pomiędzy angielskim tłumaczeniem, a Twoim, jest naprawdę sporo.
Naprawdę lubię tę serię i po prostu chcę, żeby ludzie, którzy zabierają się za czytanie nowelki, mieli dokładny obraz tego, co tam się dzieje i to wszystko :(
tłumaczenie jest niepełne i niedokładne, dużo przeinaczeń, no i jest niekompletne. o wiele pełniejsze tłumaczenie z oryginału jest na stronie Crows Nest :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń