Dziesięć lat temu, mapa Japonii wyglądała
inaczej.
Południowy region Kanto mógł się niegdyś pochwalić
znacznie większym obszarem ziemi. W dzisiejszych czasach, duża część wybrzeża
kraju zatonęła w morzu, pozostawiając po sobie okrągły, olbrzymi krater.
Przez władze państwa, został nazywany
„Kraterem Kagutsu”.
„Wydaje się, że moc byłego Czerwonego Króla doprowadziła
do tej tragedii.”
Dowiedział się o tym od Kusanagiego.
Kagutsu nosił imię poprzedniego Czerwonego
Króla. Imię poprzednika Suoh który dziesięć lat temu doprowadził do
samozniszczenia.
Krater stał się symbolem upadku Króla.
“Hmph”- westchnął Suoh.
Czuł, że nie będzie tak źle.
Jeśli musiałby tłumić pragnienia, skuć się łańcuchami aby móc przeżyć w tym małym, ciasnym świecie, o wiele bardziej wolałaby porzucić własną siłę, spalić wszystko na popiół i wyjść na spotkanie końcu. Pomysł był bardzo kuszący.
Na szczęście burczący brzuch zdołał oderwać go od reszty myśli.
Rozdział 1.
Dziewczynka w błękicie.
Totsuka Tatara siedział na wysokim stołku,
patrząc uważnie na twarze nowych gości. Wszyscy zebrani wyglądali na wyjątkowo
znudzonych i zmęczonych. Zapewne za sprawą pogody, która ostatnimi czasy nie sprzyjała
dobrym nastrojom. Z uśmiechem na ustach odwrócił czujny wzrok, napotykając
swoje odbicie w przejrzystych okularach blondwłosego barmana.
“… Chcesz coś?”
“…Hm? Nic. Przyglądam się tylko nowym
twarzom.”
Przesiadywali w barze „HOMRA” ⁽¹⁾ położonym w renomowanej i dobrze usytuowanej dzielnicy miasta Shizume.
Dzięki lakierowanej, błyszczącej podłodze oraz eleganckiej ladzie zapach drewna
niósł się po całym lokalu. Stylowe wnętrze nie pasowało jako miejsce spotkań
dla brutalnego gangu, wulgarnych, młodych mężczyzn. Na półkach za ladą w
ścisłych rzędach stały pełne butelki – najróżniejsze rodzaje alkoholi ułożone
według smaku, od popularnych do rzadkich i trudnych do zdobycia. Nawet najwięksi wichrzyciele nigdy nie urządzili wewnątrz żadnej bijatyki. Nic nigdy nie zostało zniszczone ani pozostawione w nieładzie. Prawdopodobnie wszystko za sprawą właściciela baru. Każdy, kto przekraczał próg HOMRY, obawiał się jego gniewu. Kusanagi był sympatycznym typem faceta ze świetnym poczuciem humoru i nienagannymi manierami. Jednak kiedy wpadał w złość, jego smukłe na pierwsze rzut oka ramiona były w stanie zmiażdżyć giganta w żelaznym uścisku.
Również dziś, tak jak zwykle, chłopcy
zebrali się w barze bez konkretnego powodu. Śmiali się z mało istotnych rzeczy,
wspólnie krzyczeli, a ich głośne zachowanie rozbrzmiewało nawet poza murami
lokalu. Dla członków Homury to miejsce było ich domem.
Totsuka odwrócił się plecami do tego
zgiełku, siadając okrakiem na krześle. Zamiast na hałaśliwych kolegach wolał
skupić się samotnym chłopcu, który siedział w kącie baru i celowo unikał
wszystkich innych. Nosił okulary z czarnymi oprawkami, a jego przepełniony nudą
wzrok wydawał się czujnie analizować otoczenie.
Był jednym z chłopców, którzy dopiero
niedawno dołączyli do Homury. Jego kumpel ze szkoły średniej – Yata Misaki –
zdążył się już odnaleźć w hierarchii gangu podczas gdy on – Fushimi Saruhiko –
nadal nie wykazywał chęci aby otworzyć się na resztę Homury.
Dbanie o nowych członków gangu należało do
obowiązków Totsuki. Mimo że pracę Totsuki
nazywano „opieką”, nie do końca o nią właśnie chodziło. Zapoznawał się z nimi,
nauczył kilku prostych reguł, a następnie po prostu się z nimi zaprzyjaźniał.
Lecz nawet dla Totsuki Fushimi okazał się kimś, kto został zawinięty w idealną,
hermetyczną folię.
“Hej, Saru-kun?”
“………………”
Fushimi odpowiedział na zaczepkę poprzez
przeniesienie zdegustowanego spojrzenia na Totsukę.
Powinien po prostu przyznać, że
nienawidził miana „Saru-kun”. Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze, ale chłopak nie
chciał nawet otworzyć ust, by wyrazić swoje niezadowolenie.
Kiedy spotkali się po raz pierwszy, a
Totsuka wypalił „Misaki-kun”, Yata natychmiast zainterweniował – „Nie nazywaj
mnie po imieniu!” – i wszystko stało się jakby prostsze. Ale to była zupełnie
inna historia.
Na razie, dopóki Fushimi nie wyszedł z
inicjatywą i nie wyraził swojej złości, Totsuka postanowił nazywać go tak przez
cały czas.
“Saru-kun, wiesz, że jestem niepokonany w
shougi⁽²⁾”?
“…Taaa.”
“Ale widzisz… nie mam z kim grać! Yata
jest straszny… nie ma znaczenia, ile razy wyjaśniałem mu zasady, on nadal nie
może ich zapamiętać. Kusanagi-san jest całkiem dobry, ale jest zawsze zajęty.
Kiedyś próbowałem też grać z Królem, ale ten facet jest beznadziejnie kiepski…
Takie pojęcie jak obrona nawet nie
istnieje w jego głowie. Zagrał tylko jedną partię, potem mu się znudziło i
nazwał to głupią, konwencjonalną grą.”
“………………”
Po raz kolejny odpowiedziało mu milczenie, ale Totsuka nie miał zamiaru rezygnować.
„Więc, Saru-kun” – kontynuował – „masz ochotę ze mną zagrać?” – Uśmiechnął się radośnie,
obserwując uważnie reakcję Fushimiego. Nie miał wątpliwości, że chłopak był zły.
Fushimi nigdy nie działał z jawnym, wrogim
nastawieniem, ale nie do końca też potrafił ukryć swoją wewnętrzną frustrację.
Jego prawdziwe uczucia pozostawały więc łatwe do odczytania. Prawdopodobnie był
typem, który nienawidził czuć się rozpieszczanym. Jeśli ktoś celowo zwracał się
do niego w ten sposób i próbował mu się przypodobać, to tylko jeszcze bardziej
go denerwowało. Pozostanie w pewnej odległości było zapewne lepszym sposobem na
radzenie sobie z jego ciężkim charakterem.
Totsuka bardzo dobrze o tym wiedział, ale
wciąż starał się znaleźć własną drogę. Uważał Fushimiego za ciekawy przypadek.
“Totsuka!” – zawołał Kusanagi zza lady.
Kiedy Totsuka spojrzał w jego stronę, mężczyzna przecierał starannie szklankę,
wskazując brodą na schody prowadzące na piętro baru.
“Zawołaj tu na chwilę Mikoto.”
“Po co?”
„Nie pokazał się przez cały dzień więc
chcę z nim porozmawiać. Rany… Zgrywać pustelnika na piętrze cudzego baru…”
Totsuka zaśmiał się cicho.
Mimo panującego hałasu można było łatwo
dostrzec, że inni członkowie obserwują wymianę zdań między Kusanagim i Totsuką.
Wszystko, co tyczyło się Króla, było sprawą najwyższej wagi.
Kiedy Suoh był w złym nastroju – albo
raczej kiedy wydawał się całkowicie zagubiony w głębi własnego umysłu –
beztroska radość jego towarzyszy nie udzielała się mu i wyglądał, jakby chciał zabić każdego jednym dotknięciem
palca.
To nie tak, że kiedykolwiek na nich
krzyczał lub bił. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby wiedzieć, że lepiej się do
niego nie zbliżać. Z resztą już samo patrzenie przyprawiało niekiedy jego
młodszych towarzyszy o drżenie kolan.
Totsuka wygiął w usta w lekko wymuszonym
uśmiechu. Pomachał ręką w stronę Kusanagiego i ruszył na górę.
✤
Wolny pokój nad barem był
miejscem, w którym zamieszkał Suoh Mikoto.
Najwyraźniej nie dbał o
warunki życia. Jedynymi rzeczami w pokoju były kanapa i łóżko wyglądające
niczym zabrane z komisu. W rogu stała jeszcze mała lodówka, której pustka mogła
tylko potwierdzić przypuszczania, że w rzeczywistości nikt tutaj nie mieszka.
Król nie dbał o prywatność,
dzięki czemu Totsuka i Kusanagi mogli wchodzić do pokoju kiedy chcieli, nie
otrzymując przy tym żadnych skarg. Mimo to Totsuka zawahał się przed drzwiami i
postanowił na wszelki wypadek zapukać. Jak zwykle nie otrzymał żadnej
odpowiedzi.
„Królu, wchodzę”- powiedział Totsuka,
otwierając drzwi.
Suoh leżał na kanapie,
przypominając nieboszczyka. Buty miał na nogach, oparte na jednym z
podłokietników, i wpatrywał się w sufit zamglonymi, niewyraźnymi oczami.
Po przejściu kilku kroków
Totsuka zerknął na jego twarz. W tym samym momencie, jakby od niechcenia i
beznadziejnego przymusu, Suoh leniwie przeniósł wzrok na swojego gościa.
„…Co?”- zapytał głosem, który
brzmiał, jakby pochodził z głębi ziemi.
„Ostatnio w ogóle się nie
pokazujesz.”
Suoh prychnął pod nosem na te słowa. Jego prosta reakcja
wystarczyła, aby przekazać Totsuce, że jest w tym momencie dla
niego zbyt uciążliwy. Król leżał w bezruchu, otaczając się ciężką aurą grozy. Był czystym niebezpieczeństwem, kimś kto
mógł zniszczyć wszystko w przeciągu minut. Zamiast więc wybuchać, zapadł w nienormalną apatię. Totsuce ani trochę nie przeszkadzało
jego zachowanie. Uśmiechnął się jedynie podejmując kolejną próbę.
„Kusanagi-san powiedział, że musi z tobą porozmawiać i obgadać parę spraw.”
“…………”
“Musisz się czasami pokazać. Nikt nie jest w dobrym humorze, gdy nie ma z
nimi ich Króla.”
“…………”
„Wiesz, Królu… ponieważ jesteś w złym nastroju, wszyscy
się trochę martwią…W każdym bądź razie Kusanagi-san kazał mi przyjść po ciebie,
więc po prostu zejdź ze mną na dół.”
“…………”
Bez względu na to, co powiedział, Suoh nie odpowiadał, a jego usta wygięły
się w zdegustowaniu. Totsuka odwrócił się od niego i usiadł na podłogę,
opierając plecami o kanapę.
„Miałeś zły sen”?- zapytał.
Trwająca jakiś czas cisza została w końcu przerwana.
„Nie pamiętam, więc co za różnica.”
Na dźwięk głębokiego głosu Suoh Totsuka przymknął lekko oczy.
„… Zastanawiam się, jaki sen ja będę mieć.”
Hałas dobiegający z baru był doskonale słyszalny na piętrze. Totsuka
nasłuchiwał śmiechów towarzyszy, czekając cierpliwie na odpowiedź.Nagle Suoh wyciągnął rękę i chwycił go za głowę.
„Aj…!”- krzyknął zaskoczony Totsuka.
Silna, duża ręka Suoh bez problemu utrzymała jego głowę. Następnie uścisk
przybrał na sile.
„Ej, ej, ej…! Czemu? Czemu, Królu?”- potem poczuł chwilową ulgę, żeby za
chwilę zostać odepchniętym z niewiarygodną siłą.- „Och… Za co to było…?”
Oburzony nieuzasadnionym atakiem Totsuka zaczął czołgać się do kanapy, na
której dalej leżał wygodnie Suoh. Obrzucił go pełnym wyrzutu spojrzeniem, a
jego oczy niemal wypełniły się łzami bólu. Nawet po tak brutalnym zachowaniu,
mężczyzna dalej patrzył uporczywie w sufit z tym samym co wcześniej, apatycznym
wyrazem twarzy.
„Królu?”
„… Twój kark byłaby łatwy do złamania nawet jedną ręką”- burknął niedbale
Suoh znudzonym głosem. Gdyby chciał, mógłby
roztrzaskać głowę Totsuki z równą łatwością, z jaką zgniótłby skorupkę jajka. Wiedząc
aż za dobrze, jaka prawda kryła się za słowami Suoh, Totsuka wymusił na sobie
krzywy uśmiech. Leżąc na kanapie z założoną nogą na nogę, Suoh kopnął lekko
chłopaka.
„Już w porządku.”- odparł Totsuka, jako że kopnięcie było czymś w rodzaju
pytania: Nic ci nie jest?
Nagle dźwięk skrzypiących schodów dotarł do pokoju na piętrze. Totsuka
spojrzał na drzwi, słysząc coraz wyraźniejsze kroki, które na końcu ucichły i
zdawały się wahać tuż przy wejściu. W następnej chwili rozległo się ostrożne
pukanie.
„M-Mikoto-san…!”
Zgodnie z oczekiwaniami, Suoh nie zareagował, ignorując wystraszony głos.
Zamiast niego Totsuka wstał z podłogi i poszedł otworzyć drzwi.
Na zewnątrz czekał duży zarówno wzrostem/we wzroście, jak i szerokością/w
szerokości, Kamamoto Rikio. Musiał być naprawdę zmartwiony stanem Suoh, gdyż
mimo strachu, odważył się na kilka ukradkowych spojrzeń do wnętrza pokoju.
„Co się stało?”
„Pani o nazwisku Kushina czeka na dole.”
✤
“Honami-sensee⁽³⁾, wcale nie będzie tu lepiej, jeśli będziesz tak często
przychodzić.”- Kusanagi zwrócił się żartobliwie do Kushiny Honami, która
siedziała przed nim na jednym z barowych stołków.
„Nie bądź taki oziębły. Oto jeden z moich uczniów prowadzi takie
piękne miejsce jak to. Oczywiste jest chyba, że chcę je odwiedzać.”
Honami śmiała się wesoło. Miała blisko trzydzieści lat, ale
zachowywała się tak młodzieńczo, że łatwo było o pomyłkę, określając jej
prawdziwy wiek. Wyróżniały ją jasna karnacja, spokojne zachowanie, promienny
uśmiech i szczególna elegancja. Niegdyś była mniej formalna, bardziej
niefrasobliwa. Na przykład kiedy wylała szklankę wody, a następnie zaczęła
sprzątać, oskarżając samą siebie.
Obok niej siedziała mała dziewczynka – miała może sześć lub siedem
lat – która przypominała raczej lalkę, niż żywego człowieka. Jej skóra była gładka jak
porcelana, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. Miała na sobie plisowaną
sukienkę ozdobioną koronkami zupełnie jak te widoczne na starych lalkach.
Jej sukienka miała kolor głębokiego błękitu.
Kusanagi przyjrzał się dokładnie niecodziennemu klientowi, jakby
nie wiedział, co powinien jej zaproponować. Po chwili namysłu przyniósł trochę
soku pomarańczowego.
„Przyprowadzasz małe dziecko w takie miejsce jak to…?”- zażartował
kąśliwie- „Od kiedy masz w ogóle dziecko?”
Honami uśmiechnęła się i pokręciła głową.
„Nie, nie, źle myślisz. To córka mojego starszego brata. Prawda,
Anna?”
Dziewczynka o imieniu Anna skinęła tylko głową, nic nie mówiąc. Wydawała
się nie posiadać ani grama nieśmiałości, a jej wyraz twarzy przypominał
bardziej maskę. Nieco zaniepokojony Kusanagi posłał Honami pytające spojrzenie.
Napotkany wzrok kobiety dał mu do zrozumienia, że jest to skomplikowana sprawa.
Zanim Kusanagai zdołał pomyśleć, o co mogło chodzić, usłyszał kroki kilku osób
schodzących po schodach. Kiedy spojrzał w tamtą stronę, Kamamoto i Totsuka
wchodzili przez drzwi obok baru. Totsuka przywitał entuzjastycznie Honami,
wymieniając z nią uśmiechy. Tuż zza niego wyłonił się zgrabiony Suoh, patrząc
na bar półprzytomnym wzorkiem.
„Suoh-kun!”- Honami rozpromieniła się na jego widok, ale on zmierzył ją
jedynie zmęczonym, znudzonym spojrzeniem.
„… Mówiłem, żebyś tu nie przychodziła.”
Z wymalowanym na twarzy grymasem niezadowolenia rzucił się na jedno z
krzeseł obok Honami.
Kushina Honami była nauczycielką Suoh i jego wychowawczynią w liceum.
Podjęła pracę w szkole średniej zaraz po ukończeniu studiów. Pomimo
powszechnego strachu, jaki budził Suoh, Honami nigdy nie zraziła się ani nie
wycofała. Kusanagi był wówczas w ostatniej klasie tej samej szkoły, a co za tym
idzie, również miał okazje znaleźć się kilka razy pod jej opieką.
Oczywiście Honami nie znała szczegółów ich obecnej sytuacji. Co najwyżej
domyślała się, że Suoh stał się jakąś znaczącą osobistością w podziemiu miasta
Shizume. Z racji tego, że Homura miała wielu wrogów, Kusanagi i inni starali
się nie mieć żadnych związków z ludźmi niewtajemniczonymi w tego typu sprawy.
Ale czy to dlatego, że znali ją z dawnych czasów, czy nie, jakoś nie mogli
całkowicie odciąć się od Honami. W pewnym sensie Suoh darzył ją sentymentem i
to samo tyczyło się Kusanagiego.
Pozostali członkowie nie do końca rozumieli szczegóły tej faworyzacji.
„Proszę pani! Kładę tutaj pani bagaż!”
„Proszę pani! Czy życzy pani sobie koc na kolana?”
Kamamoto, który błędnie odczytał relacje Suoh i Honami, dość nieporadnie
oferował kobiecie swoją pomoc. Obserwujący zachowanie towarzysza Yata szybko
wziął z niego przykład. Obaj kręcili się wokół niej, starając zaspokoić
wszelkie potrzeby i zapewnić pełną obsługę. Honami nie w pełni zdawała sobie
sprawę, że zaczęła być traktowana jak małżonka szefa. Z każdą kolejną
propozycją zapewniła ich, że wszystko jest w porządku i dziękowała z uśmiechem.
Suoh tymczasem siedział zrezygnowany z brodą podpartą na ręku. Po chwili
uniósł wolno głowę i spojrzał za siebie.
„Ojej.”- Honami podniosła głos z lekkim zaskoczeniem.- „Anna…”
Mała dziewczynka, którą ze sobą przywiozła, stała za Suoh, wpatrując się w
niego, jakby zobaczyła coś rzadkiego i niezwykłego. Mimo że została zmierzona
ostrym, groźnym spojrzeniem Anna nie wyglądała na wystraszaną. Dalej patrzyła
na nieznanego mężczyznę ze znieruchomiałymi i pełnymi podziwu oczami.
Suoh milczał, ale na całe szczęście niezręczna sytuacja szybko minęła.
Wszyscy wokół nich ucichli pochłonięci niezręczną atmosferą. Anna, która jakby
przypomniała sobie o zaczerpnięciu oddechu, odwróciła się na pięcie. Odeszła
sprzed oblicza Suoh wolnym krokiem i udała się w róg pomieszczenia. Nie
przejmując się ubrudzeniem sukienki, usiadła na podłodze i wyjęła z kieszeni
kilka kulek. Zaczęła grać w jakąś grę.
„Niespotykane, że Anna wykazała kimś takie zainteresowanie…”- powiedziała
Honami, spoglądając z szeroko otwartymi oczami to na Annę, to na Suoh.
„Dość dziwne dziecko…”- stwierdził Kusanagi, patrząc na siedzącą na
podłodze Annę. Mała dziewczynka była tutaj niespotykanym widokiem, dlatego też
wszyscy zebrani w barze obserwowali ją na odległość z wyraźnym zaciekawieniem.
„Coś sobie życzysz?”- zapytał nagle Kusanagi, gdy zorientował się, że nie
zaproponował jeszcze nic Honami. Kobieta przyjrzała się czarnej tablicy z
pokaźnym menu.
„Myślę, że wezmę tę Specjalność z
curry”- powiedziała, po czym zwróciła się raz jeszcze do siedzącej na podłodze
dziewczynki.- „Anna? Chcesz zjeść curry?”
Nie podnosząc wzorku, bez słowa Anna pokręciła głową. Honami wymusiła łagodny
uśmiech.
„Widocznie nie jest głodna”- stwierdził Kusanagi, mieszając zawartość
garnka, gdzie przygotowywał już specjalność baru HOMRA – kurczaka w curry.
„Ona nie je dużo… Ale przygotuj trochę więcej, dobrze? Przykro mi, jeśli
coś zostanie, chociaż…”
„Nie ma problemu, nie martw się o to.”
Kusanagi wyciągnął mały talerz i wyłożył na niego trochę curry dla Anny.
Honami wstała, aby go podnieść, ale ktoś inny uprzedził jej rękę.
„Zaniosę jej to. Ty porozmawiaj z Mikoto, Honami-sensei”
Zanim Honami zdołała go dosięgnąć, Totsuka podniósł mały talerz. Kąciki
jego ust uniosły się wysoko w słodkim i przyjaznym uśmiechu, po czym chłopak skierował swoje kroki w stronę Anny.
„A więc co cię do nas dzisiaj sprowadza?”- zapytał Kusanagi, opierając się
lekko o ladę- „Przyprowadziłaś tutaj to małe dziecko…”
Honami uśmiechnęła się smutno, kiedy zagarnęła łyżką porcję curry.
„To dzień przepustki ze szpitala.”
„Szpitala? Coś jest nie tak z tym dzieckiem?”- Kusanagi spojrzał pytająco
na Honami, po czym przeniósł wzrok na Annę. Totsuka postawił talerz z curry tuż
obok dziewczynki. Mówił coś do niej, ale ona nawet na niego nie patrzyła, tylko
turlała po podłodze swoje kulki.
„Według lekarzy jest coś nie tak z jej mózgiem. To poważna choroba i w
związku z tym musi przejść badania i leczenie w specjalnym ośrodku.”- Honami
spuściła głowę w dół, przez co część włosów zsunęła się z jej ramion. Kusanagi
zauważył jej przygnębienie i, wpatrując się w jej długie rzęsy, zmarszczył
brwi.
„To nie brzmi dobrze. Co to dokładnie za choroba?”
„Choroba nie ma jasno określonej nazwy. Funkcjonuje prawidłowo, ale czasami
ma halucynacje i budzi się z bólem głowy. Według lekarzy powodem tych zaburzeń
są jakieś zmiany w mózgu. Pozostawione bez leczenia mogą zagrozić nawet jej
życiu.”
„Hej, na pewno wszystko będzie ok, co?”- zapytał nerwowo Yata, który przez
cały czas podsłuchiwał rozmowę. Honami uśmiechnęła się do niego łagodnie, na co
Yata natychmiast poczerwieniał, a jego usta zaczęły drżeć z niezręczności.
„Tak, jestem pewna, że będzie lepiej. Lekarze robią wszystko, aby znaleźć
sposób i ją wyleczyć.”
Starają się znaleźć, co oznaczało, że obecnie dostępne metody nie były skuteczne.
„Jest taka mała, a cały czas spędza w szpitalu i ledwo dostaje jeden dzień
zwolnienia… Jest dziewczynką, która w ogóle nie pokazuję swoich uczuć. Zawsze
rozmyśla nad domem i nie wiem już, co mam robić…”
„Ma rodziców?”- Suoh otworzył nagle usta, przerywając swoje długie
milczenie. Nadal wyglądał na ospałego, ale zwrócił należytą uwagę na historię
Honami. Kobieta zamrugała zdziwiona i spojrzała na niego.
„Odbierasz ją ze szpitala, zajmujesz się nią. Gdzie są jej rodzice?... Nie
żyją?”- Suoh mówił dość niedbale, jednak teraz sposób w jaki to powiedział, nie
brzmiał całkiem obojętnie i zimno. Honami wzięła głęboki wdech i skinęła głową.
„To zdarzyło się w zeszłym roku… Mój brat i jego żona zginęli w wypadku
samochodowym.”
Nie tylko była chora, ale straciła również oboje rodziców. Anna musiała być
bardzo nieszczęśliwym dzieckiem, nic więc dziwnego, że miała sztywną,
pozbawioną emocji twarz lalki i oczy niczym kulki nie wyrażające łącznie żadnych uczuć.
„Och, wystarczy… zaraz się rozpłaczę!”- Jakby starając się powstrzymać
własne emocje na uwięzi, Honami uniosła głowę, siląc się na promienny uśmiech.-
„Dni spędzone poza szpitalem są dla Anny bardzo cenne, więc… odstawmy tę ponurą dyskusję na bok. Hej, ponieważ to taka rzadka
okazja chciałabym gdzieś ją zabrać. Może pan miałby jakiś ciekawy pomysł?”
„J-ja mogę oprowadzić was po mieście Shizume, jeśli chcecie…!”- zaoferował
Yata, jąkając się i unikając patrzenia Honami prosto w oczy.
Kiedy kobieta mu podziękowała, chłopak wydał się kompletnie
zdezorientowany. Obserwujący wszystko zza baru Kusanagi rzucił na Annę czujne,
badawcze spojrzenie.
To była ciężka sprawa. Anna nawet nie
spojrzała na swojego kurczaka w curry i cały czas ignorowała Totsukę,
odpowiadając na pytania pojedynczymi, urywanymi słówkami.
Drewniane deski w barze zawsze były zimne, ale dziewczynka nadal siedziała
na podłodze, tocząc małe kulki wokół swoich palców. Totsuce nie wydawało się,
jakby w jej ruchach znajdowała się jakaś zależność czy zasady. Nie mógł w
związku z tym stwierdzić, czym była owa tajemnicza gra. Przez chwilę cierpliwie
obserwował, jednak jego ciekawość wzięła w końcu górę i wyciągnął rękę w stronę
kulek. Szturchnął jedną z nich palcem. Podobnie jak w grze w bilard, gdzie
uderzało się w bilę, by wprawić w ruch drugą. Kule zderzały się ze sobą,
napędzając całą resztę.
Kiedy wszystkie potoczyły się w chaotyczny sposób po podłodze, Anna zamarła
w bezruchu. Potem powoli uniosła głowę w kierunku Totsuki. Od momentu
przerwania gry Totsuce udało się w końcu przyciągnąć wzrok dziewczynki więc obdarzył ją ciepłym, niemal dziecinnym uśmiechem.
„W co się bawisz?”- zapytał.
Anna milczała przez chwilę, wpatrując się w rozpromienionego mężczyznę. Wyraz
jej twarzy nie uległ żadnej zmianie, ale może – ale tylko może – stał się
trochę bardziej wyrazisty.
„… Obserwowałam.”
„Obserwowałaś? Co takiego?”
Spuszczając wzrok, Anna ponownie ucichła.
Totsuka analizował jej twarz w milczeniu. Choć była bardzo młoda, jej oczy
przepełniała niezwykła dojrzałość. Nie wydawało się też, żeby miała powód, aby
tak niewiele mówić. Nie posiadała w sobie żadnej formy nieśmiałości lub
bojaźliwej, uległej osobowości.
Zrezygnowane oczy, które widziały zbyt wiele. Przeczucie Totsuki podsunęło
mu pewien pomysł.
„… Czy możesz ‘zobaczyć’ rzeczy, których nie widzą inni?”- zapytał tajemniczo.
Anna uniosła powoli wzrok. Błyszczące oczy dziewczynki zaczęły wpatrywać
się w jakiś konkretny punkt na twarzy Totsuki. Ale mimo że przyglądała mu się
dość uważnie, mężczyzna wcale tego nie odczuwał. Jej oczy zdawały się być
skierowane zupełnie gdzieś indziej, gdzieś znacznie głębiej.„Jak mnie teraz widzisz?”- zagadnął. Po tym jak Anna skończyła się mu przypatrywać wzięła powoli jedną kulkę w palce i przyłożyła do lewego oka. Ich spojrzenia spotkały się poprzez czerwony, okrągły przedmiot.
Nagle, całkiem niespodziewanie, Totsukę zaatakowało dziwne, nieznane dotąd uczucie. Poczuł się, jak gdyby poprzez kulkę wzrok dziewczynki przewiercał się aż do jego wnętrza. Na samą myśl wzdrygnął się nieznacznie.
Nadal bez wyrazu, z niemal martwym spojrzeniem, Anna dalej patrzyła na
Totsukę. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że dziewczynka przeszywa go wzrokiem,
zasiewając w nim uczucia podobne do strachu i niepokoju. Mimo to Totsuka
zachowywał się spokojnie, pozostając w bezruchu. Po chwili ciałem Anny
wstrząsnęło zaskoczenie. Rozprostowała palce i wypuściła z ręki kulkę, jakby
jej temperatura wzrosła, parząc dziewczynkę. Okrągły przedmiot odbił się od
podłogi i potoczył w kąt pomieszczenia.
Anna podążyła za nim wzrokiem. Jej beznamiętny wyraz twarzy uległ w końcu
niewielkiej zmianie.
„Coś… nie tak?”- zapytał Totsuka, po czym szybko przełknął, zadając sobie
sprawę z dziwności całej sytuacji.
Mimo że jej twarz dalej nie wyrażała żadnych emocji, Anna zmarszczyła lekko
brwi i zagryzła dolną wargę, jakby chciała coś powstrzymać. W milczeniu zaczęła
zbierać rozrzucone po podłodze kulki. Kiedy skończyła, miała szeroko otwarte
usta. Potem znowu je zagryzła, powtarzając tę czynność jeszcze kilkakrotnie.
Totsuka wstrzymał oddech w oczekiwaniu na jakieś wyjaśnienia. Odczekał moment
po czym rozluźnił mięśnie ramion, pochylając się lekko.
„… Nie będziesz jeść? To jest naprawdę dobre”- powiedział, wskazując z
uśmiechem na talerz. Anna podnosiła głowę ze zdziwienia.- „Nie rozumiem tego,
ale… jeśli nie masz ochoty mówić, to nie muszę wiedzieć.”
Zerkając na mały talerzyk z curry, Anna powoli pokręciła głową.
„Na pewno nie masz ochoty tego zjeść?”- powiedział Totsuka, usiłując ją
namówić. Anna uparcie pokręciła głową.
„Dobrze więc… a co powiesz na to?”- Pozostawiając talerz z curry na
najbliższym stoliku, Totsuka podniósł z półki słoik pełen cukierków. Potrząsnął
nim lekko, przez co kilka kolorowych kuleczek wypadło na jego dłoń. Trzy, każdy
o innym smaku. Przejrzysta cytryna, jasnozielony melon i biała mięta. Totsuka
wyciągnął rękę proponując cukierki Annie.
„Jaki chcesz kolor?”
Anna nie odpowiedziała. Stała w ciszy, przypatrując się słodyczom w ręku
Totsuki.
„Och, bardzo mi przykro,”- odezwał się głos gdzieś z tyłu. „Anna nie widzi
kolorów.”
Totsuka obejrzał się przez ramię, napotykając odwrócony obraz twarzy
Honami. Kobieta uśmiechała się z lekkim cieniem ironii.
„Nie widzi kolorów?”
Honami przykucnęła obok Totsuki, podnosząc słoik z cukierkami i wysypując
jego sporą zawartość na swoją dłoń. Wybrała jeden, truskawkowy, w mocno różowym
kolorze.
„Może wyróżnić tylko kolory w odcieniu czerwieni. Jeśli jest wystarczająco
czerwony, powinna być w stanie rozpoznać ten odcień cukierka.”
Anna przytaknęła cicho, wpatrując się nieruchomo w jasnoczerwoną kuleczkę.
Honami trzymała truskawkowego cukierka przed jej twarzą. Po krótkiej chwili
zawahania, Anna otworzyła wreszcie usta, posłusznie go zjadając.
„Nie wiem, czy to dlatego, że nie widzi kolorów,”- zaczęła Honami ze
smutkiem- „ale nie je i nie pije zbyt wiele… Wybaczcie.”
Totsuka przymknął lekko oczy, kręcąc głową.
„No cóż, to może być też związane z jej chorobą.”
„Chorobą?”
„Ta dziewczynka była w szpitalu,”- wtrącił Yata- „jest na przepustce.”
Totsuka spojrzał na Honami.
„Gdzie jest ten szpital?”- zapytał.
„W dzielnicy Nanakamado. Zazwyczaj idziemy prosto ze szpitala do domu, a
potem z powrotem. Ale dzisiaj pytałam Yatę-kun i Kamamoto-kun o wycieczkę po mieście Shizume.”
Kiedy Honami wspomniała o Yacie, chłopak zakrył czubek nosa w zakłopotaniu.
„Jasne, Kamamoto i ja zobowiązaliśmy się oprowadzić panią po centrum”-
powiedział, wskazując kciukiem na stojącego gdzieś z tyłu Kamamoto. Yata dość
często przebywał w salonie gier w centrum miasta. Znał to miejsce jak własną
kieszeń.- „Idziesz z nami Totsuka-san?”
Po chwili namysłu Totsuka uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
„Nie, jest w porządku. Upewnijcie się, że pokazaliście wszystkie ciekawe
miejsca sensei i Annie-chan. Nie wystarczy, gdy weźmiecie je do salonu gier.”
„…Ech… Co tam jest prócz pasażu?”
„Jest wiele dobrych sklepów odzieżowych dla dziewcząt, jedna bardzo
popularna kawiarnia. Mają tam urocze parfaits i jestem pewien, że zasmakują
nawet Annie-chan.”
„Co? Chcesz, żebym wchodził do jakiś dziewczyńskich sklepów…?”- Podczas gdy
Yata wyrażał swoją bulwersację takim pomysłem, Kamamoto również nie krył swojej
niechęci.
„Yata-san? Zdajecie sobie sprawę, że musicie zaopiekować się małą
dziewczynką, prawda?”- Śmiejąc się, Totsuka podzielił po połowie rozsypane
cukierki i wepchnął je do rąk Kamamoto i Yaty.
Relacja obu chłopców przypominała
relacje pomiędzy liderem gangu przedszkolaków i jego giermkiem. Yata dołączył
do Homury dużo później po Kamamoto, ale ich znajomość, mimo dłuższego
rozstania, bardzo szybko się odbudowała i pozostała niezmieniona. Chociaż to
Kamamoto zawsze podążał za Yatą, był typem który potrafił działać w obronie
przyjaciół. Był też jedyną osobą, która potrafiła utrzymać Yatę w ryzach. Jeśli
Kamamoto miał dołączyć do Honami i Anny, wszyscy mogli być pewni, że nie
zabraknie im rozrywki.
Yata założył ręce na piersi i, międląc w ustach cukierka, dogłębnie
rozważał pomysł wycieczki z dwiema kobietami. Tymczasem Kamamoto przyniósł
grzecznie nieduże bagaże i kiedy Honami zakładała już swój płaszcz, zaczął jeść
ukradkiem nietknięte curry Anny. Totsuka uśmiechnął się lekko. To przypomniało
mu o dziewczynce, którą zostawił gdzieś w kącie baru.
W tym samym momencie poczuł słabe szarpnięcie za koniec koszuli. Kiedy
spojrzał w dół, zobaczył małą Annę, trzymającą się kurczowo jego ubrania.
„Co się stało?”
Anna spojrzała na Totsukę dużymi, kocimi oczami. Następnie odwróciła się
powoli i zwinnym ruchem wskazała na siedzącego przy ladzie baru Suoh.
„Hm? Chodzi o tego pana, tam?”- Totsuka kucnął naprzeciwko Anny, aby
zrównać z nią swoje spojrzenie. Z godnością na miarę dokonującej osądu kapłanki
Anna otworzyła usta.
„Jeśli z nim zostaniesz,”- powiedziała, nie spuszczając wzroku z Suoh-
„twoje życie będzie krótkie.”
Usłyszawszy to, Totsuka otworzył szeroko oczy. Nie zrozumiał, co te słowa
mogły oznaczać. Przez pewien czas patrzył na Annę skołowany, aż wreszcie przypomniał
sobie jej wcześniejszą dziwną i niejasną reakcję.
„… Co w tedy zobaczyłaś?- zapytał. Anna nie zareagowała, więc kontynuował.-
„Widzisz przyszłość?”
Anna spuściła wzrok, jakby się zawstydziła, po czym wykonała
niezidentyfikowany ruch głową. Coś pomiędzy potwierdzeniem i zaprzeczeniem
jednocześnie.
„Nie widzę... Ja po prostu… czuję to.”- Anna zamknęła oczy i natychmiast
zamilkła, jakby obawiała się skarcenia.
Totsuka nie odpowiadał, ale kiedy minęła pierwsza fala zdziwienia na jego
twarzy nie pojawiła się wątpliwość czy niepokój, ale wymuszony uśmiech, mówiący
chyba mam problem.
„Widzę…”
„Zwariowałaś!?”
„Czemu?”
Reakcja Totsuki była dość niespodziewana nawet dla niego samego.
Dziewczynka przekręciła głowę na bok niczym mały ptaszek.
„Nie wierzysz mi?”
„Hm? Ach, to nie tak. Ale szczerze, nie tego się spodziewałem.”- Totsuka
pogłaskał policzek Anny z uśmiechem.- „Dziękuję za ostrzeżenie… ale nie mów nikomu o tym co mi powiedziałaś, dobrze?”-
Starał się mówić z nutą żartu w głosie, kładąc palec na ustach w geście
zachowania ciszy. Anna utkwiła w nim swoje błyszczące spojrzenie.
„Anna? Idziemy.”
Na dźwięk spokojnego głosu Honami Anna szybko odwróciła od Tostuki i
pobiegła w stronę kobiety. Wyszły z baru, trzymając się za ręce, prowadzone przez
Yatę i Kamamoto.
Ding, ding
mały dzwoneczek wydał cichutki dźwięk
kiedy drzwi otworzyły się, a następnie zamknęły. Totsuka przeniósł wzrok na
Suoh i Kusanagiego. Suoh pił leniwie alkohol, a Kusanagi mył talerz z którego
jadła Honami. Kiedy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Kusanagiego,
Totsuka skinął raz w jego stronę.
„Królu, Kusanagi-san. Mogę z wami o czymś porozmawiać?”
Kusanagi rzucił okiem na Suoh, a następnie wyszedł zza lady. Ten również
zsunął się niemrawo ze swojego siedzenia.
Gdy ruszyli po schodach na piętro, Totsuka ściszył trochę głos tak, aby
pozostali członkowie nie mogli go usłyszeć.
„Uważam, że ta dziewczynka jest Odmieńcem.”
Odmieniec.
W przeciwieństwie do członków klanów, którzy otrzymywali moc od Królów, ów
termin określał osobę o indywidualnych zdolnościach, kogoś całkowicie
neutralnego.
A skąd wzięli się Królowie? Tak naprawdę Totsuka wcale tego nie wiedział. Z
informacji Kusanagiego w połączeniu z rzadkimi i niejasnymi wyjaśnieniami Suoh
dowiedział się o istnieniu Kamienia Drezdeńskiego Slate, który miał wielki wpływ na państwo oraz wybrał siedmiu
Królów, obdarzając ich niewyobrażalną mocą.
Suoh został wybrany przez Slate
na Trzeciego Króla – przez co został nazwany Czerwonym Królem.
Królowie wybierali ludzi i udzielali im swojej mocy. Zgromadzona grupa
zostawała wówczas nazwana Klanem, a Totsuka i Kusanagi byli pierwszymi
członkami Czerwonego Klanu.
Odmieńcy nie byli powiązani z żadnym Klanem, a ich moce nie pochodziły od
Króla. Posiadali ją od urodzenia, nie będąc od nikogo uzależnionym.
Dlaczego rodzili się Odmieńcy? Ta kwestia pozostawała owiana tajemnicą.
Niektóre teorie ukazywały ich jako zwykłe
błędy spowodowane wyciekiem mocy ze „Slate”. Powstały też przypuszczania, które
mówiły o Odmieńcach, jako o tych, którzy nie
mogą stać się Królem.
Będąc poza kontrolą reszty Klanów, wielu Odmieńców nie miało pojęcia o
własnych mocach albo po prostu ignorowało je. W związku z
tym nie było wielu, którzy używali swoich umiejętności do przestępczych celów.
„Takie małe dziecko jest Odmieńcem, hm…”- Kusanagi zmarszczył brwi,
wkładając do ust papierosa.
„Na początku obserwowała Króla, racja? Pomyślałem o tym, kiedy
Honami-sensei powiedziała, że nie dostrzega żadnego innego koloru prócz
czerwonego, ale… Być może, ta dziewczynka była w stanie zobaczyć kolor Króla.”
Suoh był Czerwonym Królem.
Wydawało się całkiem możliwe, że osoby z odpowiednią zdolnością mogły być w
stanie dostrzec czerwoną aurę wokół niego.
„To jedyny powód, który klasyfikuje ją jako Odmieńca?”
„Nie…”- Totsuka zawahał się lekko, po czym otworzył usta.- „Widziałeś jej
czerwone kulki, prawda?” Myślę, że zamiast się nimi bawić, używa ich aby móc widzieć, czuć coś więcej.”
Kusanagi zaciągnął się głęboko dymem z papierosa. Wydawał się stawać coraz
bardziej nieobecny, jakby wyjątkowo intensywnie o czymś myślał.
„… Cóż, reszta pozostaje naszym słodkim sekretem…”- głos Totsuki nabrał
żartobliwego tonu, aby zatuszować nieco jego drżenie. Kusanagi zmarszczył brwi,
na co Totsuka natychmiast postanowił złagodzić jego podejrzliwy wyraz twarzy.-
„Honami-sensei powiedziała, że szpital znajduje się Nanakamado.”
„Terytorium Złotych, ech? To wcale może nie być szpital, tylko placówka
prowadząca badania nad Odmieńcami.”- westchnął Kusanagi, wyrzucając popiół z
papierosa do szklanej popielniczki.- „Jeśli tak, to Honami-sense nic o tym nie
wie.”
Kusanagi skierował swój wzrok na Suoh, który stał oparty o ścianę w
milczeniu.
„Jeśli faktycznie jest Odmieńcem, nie możemy zrobić zbyt wiele…”- mężczyzna
jakby celowo zawiesił głos, żeby dać inicjatywę Królowi.- „Mówimy o dziewczynce,
która jest dla Honami-sense niemal jak córka.”
Suoh syknął cicho.
„… Póki co, trzeba mieć oko na bachora.”
„Dobra.”- odparł Kusanagi na polecenie Suoh.- „Będzie ciężko ale bez
względu na to, czy jest Odmieńcem, czy nie, musimy odprawić do Honami-sense i
Anny-chan kilku naszych ludzi.”
„Chciałbym wiedzieć coś więcej o tym szpitalu. Kusanagi-san, słyszałeś coś
o Instytucie badań nad Odmieńcami?”
„A to nie tylko plotka? Podobno uczą ich tam poznawać swoją moc, wychowują,
żeby nie popełniali przestępstw, a przy okazji badają przyczyny ich powstania,
czy jak to tam się nazywa.”- mówiąc, Kusanagi zmarszczył brwi, patrząc na
przygaszoną twarz Totsuki.- „Głowa do góry. Postaramy się o wszystko zadbać.”
„Dzięki. Postaram się zdobyć tyle informacji, ile tylko będę mógł.”
Tym co najbardziej zaintrygowało Totsukę, była ta niezwykła dojrzałość i
cień obojętności w oczach Anny. Była Odmieńcem. Kimś, kto posiadał
niezrozumiałe dla zwykłych ludzi zdolności. Jeśli jego przypuszczenia okazałyby
się słuszne, dostał właśnie odpowiedź na swoje pytania.
Ale co w przypadku, jeśli to nadal nie był powód jej dziwnego zachowania?
„… Nie może zostać Królem, hm?”- Suoh mruknął niespodziewanie. Jego twarz
jak zwykle wyglądała ponuro.
Ciekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń