Recenzja raz na rok? To się już chyba nawet nie godzi nazywać mnie niedzielnym recenzentem… Cóż, nie ważne, spróbuję się zebrać w sobie i po poniższej recenzji napisać jeszcze jedną, co by trochę statystyki podwyższyć :P
A dzisiejszą gwiazdą jest… stop, powinnam napisać – A gwiazdą tegorocznej recenzji jest… Arslan Senki! To chyba pierwsze anime, które jest jeszcze na statusie on-going, a o którego recenzje się pokuszę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zakończenie może mnie jeszcze rozczarować i tak dalej, ale pomimo to polubiłam tę serię na tyle, że jak widać uwolniła we mnie pokłady twórczej mocy xD
The Heroic Legned of Arslan brzmi bardzo dumnie
Arslan Senki opowiada historię młodego księcia królestwa
Pars, który na skutek złej polityki ojca, intrygi i wojny, zostaje zmuszony
opuścić swój dom. Wraz ze swoim oddanym
rycerzem wyrusza w podróż, podczas której zderzy się z okrutnymi realiami
świata, zbierze drużynę wiernych wojowników i postara się odzyskać utracone
królestwo. Ile razy już to było wałkowane? A no, bardzo, bardzo wiele razy.
Wypada jednak wspomnieć, że anime jest na podstawie (nie bezpośrednio) noweli
ukazującej się od 1986 roku, a ten fakt, jak dla mnie, wróżył dla nowej
produkcji jedynie same plusy.
Legenda o Biały
Księciu, Czarnym Taranie i jeszcze paru śmiałkach…
Fabuła nie odbiega zbytnio od dobrze nam znanych schematów,
a ja, jako że bardzo lubię ten schemat, od razu wiedziałam, że jest to coś, co
trafi w mój gust. Przyciąga mnie wszystko co zawiera realistyczne/historyczne
uniwersum + grupę fajnych bohaterów + pogoń za odkryciem tajemnicy, poznaniem
siebie etc. Wybaczcie za to dziwne porównanie, ale dla mnie to takie słabsze połączenie (ale
ciągle połączenie) Assassin’s Creed + Magi + FMA = Nanoko approve and recommed.
Mamy wiec białowłosego, nieskalanego żadnym złem tego świata chłopca, który
pewnego dnia dostaje od życia kopa w dupsko. Bierze udział w wojnie, przegrywa,
królestwo zostaje przejęte przez bandę heretyków, istny koszmar i lawina wstydu.
Szczerze powiedziawszy, nie widzę powodu aby narzekać na początkowe zachowanie
bohatera. Moim zdaniem, Arslan wyszedł bardzo naturalnie ze swoją niewinnością
i naiwnością młodego wychuchanego księcia. Chłopiec zderza się na przykład z
prawdziwym obliczem niewolnictwa, stara się temu zapobiec i w tedy ponownie
zostaje uderzony w twarz gdy okazuje się, że nie każdy niewolnik pragnie
wolności i darzy nienawiścią swoją pana. Z biegiem czasu Arslan uczy się jednak
coraz więcej, jest w stanie negocjować, rozprawiać nad strategią, ale
jednocześnie dalej pozostaje dzieckiem i waha się przed ukaraniem wroga.
Oczywiście mały książę nie przeżyłby poza murami zamku nawet
pięciu minut gdyby nie towarzyszył mu jeden z najpotężniejszych (jak nie
najpotężniejszy) wojownik Pars- Daryun. Z takim karkiem u boku małemu białemu
już nic nie straszne, a i drużynę będzie łatwiej zebrać bo nadworny wojownik ma
kontakty w pobliskich lasach tu i ówdzie :P Daryun jest dość specyficzny, z
jednej strony bardzo podoba/ło mi się jego oddanie dla księcia jak i również
sam powód, dla którego zgodził się chronić jego tyłek. Z drugiej strony, to
taki lekko przesadzony ciemnoskóry taran rodem prosto z najdzikszego stepu
kładący trupem armie 10 tys żołnierzy… Kolejnym członkiem składu jest mój
osobisty ulubieniec – Narsus. Jest on przyjaciel Daryuna i skoro ten pierwszy
grał rolę mięśni, to wiadomo, że Narsus będzie mózgiem, i to nie byle jakim
mózgiem. Nie mówię tutaj, że strategie, które planował były niezwykłe i oszałamiające. Wiele z nich IMO nie miały
prawa się udać w prawdziwej bitwie, inne zaś były nieco przewartościowane
(zasada czasu, miejsca i zaufania), niekiedy też polityczne zagrywki szły mu
zbyt łatwo. Mimo wszystko nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że gdyby nie
inteligencja tego długowłosego malarza to nasza ekipa nie pociągnęłaby zbyt
długo. Od tego bohatera bije charyzma, pewność siebie i wyższość przy
jednoczesnym byciu osobą bardzo sympatyczną i ciepłą.
Dalej mamy Elam’a, czyli przydupasa, sługę,
oddanego podopiecznego Narsusa. Elam jest po prostu Elam’em, chłopcem od zadań
specjalnych. Jego postać nabiera nieco więcej barw w duecie z Alfreedą, poza
tym jest całkiem spoko i zyskał moją sympatię ^^ Na koniec trzeba wspomnieć
o księciu, wędrownym bardzie,
śpiewaku, łuczniku, szermierzu (tak, to ciągle jedna osoba) - Gieve’ie. Pewnie
gdyby taki koleś jak on istniał w prawdziwym życiu to z chęcią zrzuciłabym go z
klifu. Typ frywolnego kobieciarza, który przyłączył się do głównego bohatera bo
tak mu było wygodnie, a na końcu jeszcze dostrzegł jakieś profity. Koleś ma
złoty język i jak nie uda mu się wymiksować z jakiejś niebezpiecznej sytuacji
za pomocą gadki, dopiero wówczas sięga za miecz, łuk, lub to co ma akurat pod
ręką. Full-skilled man. Głównym powodem przez który Gieve został w ekipie jest
jedyna (do czasu) kobieta w zespole, piękna Falangies. Szczerze? Na tle innych
postaci ta kapłanka wypada nijako. Jest co prawda silna i nie potrzebuje jako
podpory męskiego ramienia, ale trochę za mało kobiety w kobiecie. Bardziej
przypadłaby mi do gustu gdyby pokazała więcej werwy, a nie jedynie chłodne
opanowanie i oddanie misji obronie księcia. Cała reszta postaci nie jest już
tak bardzo wyeksponowana, ale przyznam szczerze, że nie są całkiem pustymi randomami
i każda z nich ma jakiś większy lub mniejszy wkład w rozwój fabuły. Szkoda, ze
zabrakło dla nich czasu ekranowego.
Bycie jedynie reklamówką
to przykry los…
Jeśli Arslan Senki cierpi na jakiś poważny mankament to są
to te marne 24 odcinki. No bo jak to jest, że seria nowelek z 1986 roku
wychodząca do teraz, zostaje najpierw „przemielona” na mangę, a potem dostaje
jedynie dwa sezony anime? Tak, wiem, że mangę rysuje ukochana przez wszystkich
Królowa Arakawa i ufam jej jak nikomu innemu, że nie spartaczyła roboty, ale
skoro Arslan ma tak długą historię, to niemal przez pół serii jesteśmy zmuszeni
oglądać jak książę kompletuje swój team!
Mnie osobiście jakoś bardzo to nie nudziło, ale dla innych, nie
nastawionych aż tak pozytywnie na całość, mógł być to nawet powód ażby serię
porzucić. Pierwsze odcinki dają potężnego kopa, wojna jest pokazana niezwykle
krwawo, wyjątkowo brutalnie, pogonie, ucieczki i wszystko to przy pięknej
animacji. Następnie przechodzimy do bardziej spokojnego trybu, z dala od
podbitego królestwa. W tym momencie spada nieco tempo akcji, a i animacja z
samych niebios wpada wprost pod kamień :/ Piszę tę recenzję mając za chwilę
obejrzeć 16 odcinek. Nie uważam, że wstęp (tzn. zbieranie ekipy) trwał za
długo, wręcz przeciwnie, jestem zdania, że całość była poprowadzona bardzo
dobrze i jedynie w perspektywie 24 odcinków mam pewne obawy względem tego jak
wypadnie i zamknie się cała historia. Jedynym ratunkiem będzie następna seria. Kto
wie… może, może…
COMBO UVERworld
&Kalafina & Eir Aoi & NICO Touches
the Walls
Ścieżka dźwiękowa jest w porządku. Nie
jestem w stanie zanucić nic co do tej pory usłyszały moje uszy, ale podczas
samego oglądania, muzyka buduje pewien klimat. Uznajmy więc, że jest to zwykły
średniak, aczkolwiek dobrze współgrający z całością :P Inaczej ma się sprawa z
openingami i endingami. UVERworld (Ao no Exorcist, Bleach) nie należy do moich
ulubionym zespołów, ale mają kilka nutek, które podbiły moje serce. W pierwszym
openingu i endingu wyjątkowo podobają mi się klipy. Ending to co prawda tylko
zbiór obrazów, ale jakże klimatyczny i ładny.
Drugi opening od NICO Touches the Walls (Haikyuu!, FMA) wypadł trochę
gorzej, minimalne, serio. To pewnie przez nieco gorszy klip xD Natomiast występ
Kalafiny chyba nie wymaga komentarza. Tutaj jak zwykle prezentowana jest klasa.
Koniec.
Recenzja instant, Arslan instant
Nie odradzam i
nie polecam kładąc rękę pod topór z przekonaniem, że przypadnie Wam ta seria do
gustu. Tak jak mówiłam, uwielbiam historie osadzone w historycznych klimatach z
motywem księcia/księżniczki walczącego o swoje królestwo, z intrygami
politycznymi i dworskimi. Te ostatnie wypadają w Arslanie dość przeciętnie, ale
udana ekipa postaci nadrabia te zaległości. Pomysły Narsus’a zaskoczyły mnie
już kilka razy, zachowanie Gieve’a rozbawiło, a Arslan rozczulił. Uważam, że
jest to seria godna aby dać jej szansę jeżeli gustujecie w podobnych klimatach.
Jeśli nie, to i tak możecie dać jej szansę, ale wątpię czy zmienicie pod jej
wpływem zdaniem o biednych, wygnanych książętach, wyruszających w podróż w
poszukiwanie szczęścia. Na tę chwilę
(odcinek 16) wahałabym się między ocenami 7 i 8 ^^
PS: Jestem
ciekawa ile dokładnie materiału ekranizują te 24 odcinki i ile materiału z
noweli zostało już przerobione przez Arakawę na mangę…
Pozdrawiam! ^^
Miło cię znowu czytać!
OdpowiedzUsuńJa właśnie Arslan mam w planach, ale ten starszy, który pewnie w ogóle jest zajawką zajawki. Ale. Autorem nowelek jest Yoshiki Tanaka, ten sam, który napisał Legend of the Galacic Heroes (jeśli jeszcze nie zdążyłam ci tym spamować, to robię to teraz). I co jak co, ale to jest dla mnie facet, który potrafi napisać intrygę polityczno-militarną lata świetlne lepszą, niż jakikolwiek inny autor, którego czytałam/oglądałam, dlatego w tej kwestii mam do niego absolutne zaufanie. Problem jest w tym, jak oryginał przerobili na anime (zresztą z tego samego problemu siwieją wszyscy fani LoGH-a, w oczekiwaniu na zapowiedzianą readaptację nowelek). No i drugi problem jest taki, że - patrząc po LoGH-u, zresztą Tytanii po części też - Tanaka ma tendencję, żeby bardzo powoli się rozwijać i z czterech sezonów LoGH-a mózgi wyżera tylko połowa trzeciego i czwarty, wcześniejszym dawałabym jakieś 8. Zważywszy, jak długa jest nowelka Arslanu, to albo w adaptacji tną po połowie ważnych wydarzeń i wyjdzie takie okrojone nie wiadomo co jak przy Tytanii, albo planują kolejne sezony, co z kolei zależy, jak będzie się ten sprzedawał.
(Natomiast kreska nowego Arslana gryzie mnie w oczy, ale to ja, ja jestem dziwna i uważam, że Tanaka powinien mieć odpowiednią oprawę).
A mnie miło zobaczyć, że zawsze mogę liczyć na Twój komentarz :)
OdpowiedzUsuńMoment... to ON jest AUTOREM Legend of the Galacic Heroes???!! O______o właśnie zostałam zniszczona i moje oczekiwania względem Arslana skoczyły xD Przyznam, że LoGH nie oglądałam (jeszcze), ale szanuje tę serię i kiedy już przyjdzie czas na seans to będę mieć wysokie oczekiwania. Nie wiem jak bardzo wysoki poziom intryg politycznych prezentuje tam Tanaka, ale teraz jestem niemal pewna, że w Arslanie (anime) zostało to wszystko mocno okrojone/przyśpieszone/uproszczone. Druga sprawa, że fabuła do 16 odcinka nie zaszła jakoś mega daleko więc i może wszelkie intrygi rozkręcają się znacznie później... Jestem zdania, że mając tak rozległy materiał powinni mimo wszystko postawić na bezpośrednią ekranizacje noweli i rozłożyć to minimum na 36 odcinków. Nie wiem na jakim etapie pomysłu i produkcji padł błąd, ale skoro to ten okrzyczany Tanaka, to coś tu nie gra i należy winić kogoś innego ... :P
Myślę, że 36 odcinków też by niespecjalnie dało radę. Nowelek do LoGH-a jest podobna ilość jak tych Arslana, a LoGH-a zekranizowali w 110 odcinkach, w dodatku z bardzo małą ilością fillerów. Dlatego zakładam, że z Arslanem mogą postępować podobnie, czyli wypuszczać dwudziestokilkoodcinkowe sezony i patrzeć na popyt (w LoGH-u to szło 26, 28, 32, 24, przy czym odcinki były stosunkowo długie, w trzecim sezonie 27 minut, często bez openingu i endingu). Ewentualnie zrobią jak z Tytanią, która podczas wydawania anime miała, zdaje się, trzy tomy z pięciu, z czego zekranizowali dwa, dopisując masę kretyńskich przygód w stylu "złapali go i uciekł", typa, który w krytycznych momentach wyciągał z rękawa kolejne floty i inne takie bzdury. To znaczy - ogółem Tytania mi się podobała, bo ładne to i ze strony Imperium całkiem sprawnie poprowadzone, nawet jeśli to było tylko zawiązanie akcji. Dopiero jak znajoma, która tłumaczyła sobie nowelki, zreferowała mi, co się działo w oryginale, to zrozumiałam, jak bardzo zmasakrowali materiał wyjściowy.
UsuńJeśli chodzi o samego LoGH-a, to podobnie, rozkręca się dość powoli, a przy okazji serwuje najbardziej traumatyczne i kiczowate retrosy w historii anime, a dwóch z trzech moich ulubionych bohaterów ma bardzo marginalne role. Dopiero pod koniec pierwszego sezonu wciągnęłam się tak solidnie, dzięki jednej świetnej kampanii wojennej i jednemu polottwistowi, więc może w Arslanie będzie podobnie. W każdym razie po Tanace spodziewałabym się bardzo solidnej ewolucji głównych postaci, łącznie z oczekiwaniem, że do napisów końcowych dotrze jakieś 20% kadry, przy czym nie w skutek malowniczej rzezi, ale konsekwencji poszczególnych wątków. (Jak na razie u niego bywa zazwyczaj tak, że z głównych bohaterów giną wszyscy ci, którzy się proszą - i to w takich okolicznościach, które ruszają, nawet jeśli się tej śmierci spodziewało - i jakaś połowa z tych, którzy wcale się nie proszą).
A, jeszcze swoją drogą, to postacie kobiece chyba nigdy nie były szczególnie mocną stroną Tanaki. Są raczej solidne i dobrze napisane, ale pełnią marginalną rolę i zdarza mu się pisanie od jednej sztampy - ogółem nie dostają tyle czasu ekranowego ani takiej ewolucji jak faceci. Z perspektywy jeszcze jednej serii Tanaki, którą obejrzałam - Yakushiji Ryoko, o przebojowej pani detektyw - to zdecydowanie dobrze, bo to ostatnie anime strasznie ssało.
UsuńNoooo i zachęciłaś mnie, dammit. Lubię postaci takie jak Daryun, a i jeszcze ten zniewieściały ma głos Daisuke Namikawy. I jeszcze kilka innych fajnych głosów widzę w mniej ważnych rolach.
OdpowiedzUsuńWcześniej za bardzo skupiłam się na tym, że książki ilustrował i postaci do poprzedniej ekranizacji projektował Yoshitaka Amano, nadal mnie boli, że wymienili go na Arakawę (do której nic nie mam, ale jej postaci są zbyt do siebie podobne), ale może warto się przełamać. Tym bardziej, że gra od Koei nadchodzi, a ja kocham i łykam wszystkie ich gry, a i tylko najlepsze rzeczy adaptują, jak Fist of the North Star i One Piece :) Więc no, może przynajmniej pogram sobie tym fajnym panem :)
Co z tą noveką k?T.T
OdpowiedzUsuń