niedziela, 23 sierpnia 2015

Arslan Senki


Recenzja raz na rok? To się już chyba nawet nie godzi nazywać mnie niedzielnym recenzentem… Cóż, nie ważne, spróbuję się zebrać w sobie i po poniższej recenzji napisać jeszcze jedną, co by trochę statystyki podwyższyć :P

A dzisiejszą gwiazdą jest… stop, powinnam napisać – A gwiazdą tegorocznej recenzji jest… Arslan Senki! To chyba pierwsze anime, które jest jeszcze na statusie on-going, a o którego recenzje się pokuszę. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zakończenie może mnie jeszcze rozczarować i tak dalej, ale pomimo to polubiłam tę serię na tyle, że jak widać uwolniła we mnie pokłady twórczej mocy xD

The Heroic Legned of Arslan brzmi bardzo dumnie

Arslan Senki opowiada historię młodego księcia królestwa Pars, który na skutek złej polityki ojca, intrygi i wojny, zostaje zmuszony opuścić swój dom. Wraz ze  swoim oddanym rycerzem wyrusza w podróż, podczas której zderzy się z okrutnymi realiami świata, zbierze drużynę wiernych wojowników i postara się odzyskać utracone królestwo. Ile razy już to było wałkowane? A no, bardzo, bardzo wiele razy. Wypada jednak wspomnieć, że anime jest na podstawie (nie bezpośrednio) noweli ukazującej się od 1986 roku, a ten fakt, jak dla mnie, wróżył dla nowej produkcji jedynie same plusy.


Legenda o Biały Księciu, Czarnym Taranie i jeszcze paru śmiałkach… 

Fabuła nie odbiega zbytnio od dobrze nam znanych schematów, a ja, jako że bardzo lubię ten schemat, od razu wiedziałam, że jest to coś, co trafi w mój gust. Przyciąga mnie wszystko co zawiera realistyczne/historyczne uniwersum + grupę fajnych bohaterów + pogoń za odkryciem tajemnicy, poznaniem siebie etc. Wybaczcie za to dziwne porównanie, ale  dla mnie to takie słabsze połączenie (ale ciągle połączenie) Assassin’s Creed + Magi + FMA = Nanoko approve and recommed. Mamy wiec białowłosego, nieskalanego żadnym złem tego świata chłopca, który pewnego dnia dostaje od życia kopa w dupsko. Bierze udział w wojnie, przegrywa, królestwo zostaje przejęte przez bandę heretyków, istny koszmar i lawina wstydu. Szczerze powiedziawszy, nie widzę powodu aby narzekać na początkowe zachowanie bohatera. Moim zdaniem, Arslan wyszedł bardzo naturalnie ze swoją niewinnością i naiwnością młodego wychuchanego księcia. Chłopiec zderza się na przykład z prawdziwym obliczem niewolnictwa, stara się temu zapobiec i w tedy ponownie zostaje uderzony w twarz gdy okazuje się, że nie każdy niewolnik pragnie wolności i darzy nienawiścią swoją pana. Z biegiem czasu Arslan uczy się jednak coraz więcej, jest w stanie negocjować, rozprawiać nad strategią, ale jednocześnie dalej pozostaje dzieckiem i waha się przed ukaraniem wroga.

Oczywiście mały książę nie przeżyłby poza murami zamku nawet pięciu minut gdyby nie towarzyszył mu jeden z najpotężniejszych (jak nie najpotężniejszy) wojownik Pars- Daryun. Z takim karkiem u boku małemu białemu już nic nie straszne, a i drużynę będzie łatwiej zebrać bo nadworny wojownik ma kontakty w pobliskich lasach tu i ówdzie :P Daryun jest dość specyficzny, z jednej strony bardzo podoba/ło mi się jego oddanie dla księcia jak i również sam powód, dla którego zgodził się chronić jego tyłek. Z drugiej strony, to taki lekko przesadzony ciemnoskóry taran rodem prosto z najdzikszego stepu kładący trupem armie 10 tys żołnierzy… Kolejnym członkiem składu jest mój osobisty ulubieniec – Narsus. Jest on przyjaciel Daryuna i skoro ten pierwszy grał rolę mięśni, to wiadomo, że Narsus będzie mózgiem, i to nie byle jakim mózgiem. Nie mówię tutaj, że strategie, które planował były niezwykłe i  oszałamiające. Wiele z nich IMO nie miały prawa się udać w prawdziwej bitwie, inne zaś były nieco przewartościowane (zasada czasu, miejsca i zaufania), niekiedy też polityczne zagrywki szły mu zbyt łatwo. Mimo wszystko nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że gdyby nie inteligencja tego długowłosego malarza to nasza ekipa nie pociągnęłaby zbyt długo. Od tego bohatera bije charyzma, pewność siebie i wyższość przy jednoczesnym byciu osobą bardzo sympatyczną i ciepłą.

Dalej mamy Elam’a, czyli przydupasa, sługę, oddanego podopiecznego Narsusa. Elam jest po prostu Elam’em, chłopcem od zadań specjalnych. Jego postać nabiera nieco więcej barw w duecie z Alfreedą, poza tym jest całkiem spoko i zyskał moją sympatię ^^ Na koniec trzeba wspomnieć o  księciu, wędrownym bardzie, śpiewaku, łuczniku, szermierzu (tak, to ciągle jedna osoba) - Gieve’ie. Pewnie gdyby taki koleś jak on istniał w prawdziwym życiu to z chęcią zrzuciłabym go z klifu. Typ frywolnego kobieciarza, który przyłączył się do głównego bohatera bo tak mu było wygodnie, a na końcu jeszcze dostrzegł jakieś profity. Koleś ma złoty język i jak nie uda mu się wymiksować z jakiejś niebezpiecznej sytuacji za pomocą gadki, dopiero wówczas sięga za miecz, łuk, lub to co ma akurat pod ręką. Full-skilled man. Głównym powodem przez który Gieve został w ekipie jest jedyna (do czasu) kobieta w zespole, piękna Falangies. Szczerze? Na tle innych postaci ta kapłanka wypada nijako. Jest co prawda silna i nie potrzebuje jako podpory męskiego ramienia, ale trochę za mało kobiety w kobiecie. Bardziej przypadłaby mi do gustu gdyby pokazała więcej werwy, a nie jedynie chłodne opanowanie i oddanie misji obronie księcia. Cała reszta postaci nie jest już tak bardzo wyeksponowana, ale przyznam szczerze, że nie są całkiem pustymi randomami i każda z nich ma jakiś większy lub mniejszy wkład w rozwój fabuły. Szkoda, ze zabrakło dla nich czasu ekranowego.



Bycie jedynie reklamówką to przykry los…

Jeśli Arslan Senki cierpi na jakiś poważny mankament to są to te marne 24 odcinki. No bo jak to jest, że seria nowelek z 1986 roku wychodząca do teraz, zostaje najpierw „przemielona” na mangę, a potem dostaje jedynie dwa sezony anime? Tak, wiem, że mangę rysuje ukochana przez wszystkich Królowa Arakawa i ufam jej jak nikomu innemu, że nie spartaczyła roboty, ale skoro Arslan ma tak długą historię, to niemal przez pół serii jesteśmy zmuszeni oglądać jak książę kompletuje swój team! Mnie osobiście jakoś bardzo to nie nudziło, ale dla innych, nie nastawionych aż tak pozytywnie na całość, mógł być to nawet powód ażby serię porzucić. Pierwsze odcinki dają potężnego kopa, wojna jest pokazana niezwykle krwawo, wyjątkowo brutalnie, pogonie, ucieczki i wszystko to przy pięknej animacji. Następnie przechodzimy do bardziej spokojnego trybu, z dala od podbitego królestwa. W tym momencie spada nieco tempo akcji, a i animacja z samych niebios wpada wprost pod kamień :/ Piszę tę recenzję mając za chwilę obejrzeć 16 odcinek. Nie uważam, że wstęp (tzn. zbieranie ekipy) trwał za długo, wręcz przeciwnie, jestem zdania, że całość była poprowadzona bardzo dobrze i jedynie w perspektywie 24 odcinków mam pewne obawy względem tego jak wypadnie i zamknie się cała historia. Jedynym ratunkiem będzie następna seria. Kto wie… może, może…


COMBO UVERworld &Kalafina & Eir Aoi & NICO Touches the Walls

Ścieżka dźwiękowa jest w porządku. Nie jestem w stanie zanucić nic co do tej pory usłyszały moje uszy, ale podczas samego oglądania, muzyka buduje pewien klimat. Uznajmy więc, że jest to zwykły średniak, aczkolwiek dobrze współgrający z całością :P Inaczej ma się sprawa z openingami i endingami. UVERworld (Ao no Exorcist, Bleach) nie należy do moich ulubionym zespołów, ale mają kilka nutek, które podbiły moje serce. W pierwszym openingu i endingu wyjątkowo podobają mi się klipy. Ending to co prawda tylko zbiór obrazów, ale jakże klimatyczny i ładny.  Drugi opening od NICO Touches the Walls (Haikyuu!, FMA) wypadł trochę gorzej, minimalne, serio. To pewnie przez nieco gorszy klip xD Natomiast występ Kalafiny chyba nie wymaga komentarza. Tutaj jak zwykle prezentowana jest klasa. Koniec.


Recenzja instant, Arslan instant

Nie odradzam i nie polecam kładąc rękę pod topór z przekonaniem, że przypadnie Wam ta seria do gustu. Tak jak mówiłam, uwielbiam historie osadzone w historycznych klimatach z motywem księcia/księżniczki walczącego o swoje królestwo, z intrygami politycznymi i dworskimi. Te ostatnie wypadają w Arslanie dość przeciętnie, ale udana ekipa postaci nadrabia te zaległości. Pomysły Narsus’a zaskoczyły mnie już kilka razy, zachowanie Gieve’a rozbawiło, a Arslan rozczulił. Uważam, że jest to seria godna aby dać jej szansę jeżeli gustujecie w podobnych klimatach. Jeśli nie, to i tak możecie dać jej szansę, ale wątpię czy zmienicie pod jej wpływem zdaniem o biednych, wygnanych książętach, wyruszających w podróż w poszukiwanie szczęścia.  Na tę chwilę (odcinek 16) wahałabym się między ocenami 7 i 8 ^^  


PS: Jestem ciekawa ile dokładnie materiału ekranizują te 24 odcinki i ile materiału z noweli zostało już przerobione przez Arakawę na mangę… 

Pozdrawiam! ^^

6 komentarzy:

  1. Miło cię znowu czytać!

    Ja właśnie Arslan mam w planach, ale ten starszy, który pewnie w ogóle jest zajawką zajawki. Ale. Autorem nowelek jest Yoshiki Tanaka, ten sam, który napisał Legend of the Galacic Heroes (jeśli jeszcze nie zdążyłam ci tym spamować, to robię to teraz). I co jak co, ale to jest dla mnie facet, który potrafi napisać intrygę polityczno-militarną lata świetlne lepszą, niż jakikolwiek inny autor, którego czytałam/oglądałam, dlatego w tej kwestii mam do niego absolutne zaufanie. Problem jest w tym, jak oryginał przerobili na anime (zresztą z tego samego problemu siwieją wszyscy fani LoGH-a, w oczekiwaniu na zapowiedzianą readaptację nowelek). No i drugi problem jest taki, że - patrząc po LoGH-u, zresztą Tytanii po części też - Tanaka ma tendencję, żeby bardzo powoli się rozwijać i z czterech sezonów LoGH-a mózgi wyżera tylko połowa trzeciego i czwarty, wcześniejszym dawałabym jakieś 8. Zważywszy, jak długa jest nowelka Arslanu, to albo w adaptacji tną po połowie ważnych wydarzeń i wyjdzie takie okrojone nie wiadomo co jak przy Tytanii, albo planują kolejne sezony, co z kolei zależy, jak będzie się ten sprzedawał.
    (Natomiast kreska nowego Arslana gryzie mnie w oczy, ale to ja, ja jestem dziwna i uważam, że Tanaka powinien mieć odpowiednią oprawę).

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie miło zobaczyć, że zawsze mogę liczyć na Twój komentarz :)

    Moment... to ON jest AUTOREM Legend of the Galacic Heroes???!! O______o właśnie zostałam zniszczona i moje oczekiwania względem Arslana skoczyły xD Przyznam, że LoGH nie oglądałam (jeszcze), ale szanuje tę serię i kiedy już przyjdzie czas na seans to będę mieć wysokie oczekiwania. Nie wiem jak bardzo wysoki poziom intryg politycznych prezentuje tam Tanaka, ale teraz jestem niemal pewna, że w Arslanie (anime) zostało to wszystko mocno okrojone/przyśpieszone/uproszczone. Druga sprawa, że fabuła do 16 odcinka nie zaszła jakoś mega daleko więc i może wszelkie intrygi rozkręcają się znacznie później... Jestem zdania, że mając tak rozległy materiał powinni mimo wszystko postawić na bezpośrednią ekranizacje noweli i rozłożyć to minimum na 36 odcinków. Nie wiem na jakim etapie pomysłu i produkcji padł błąd, ale skoro to ten okrzyczany Tanaka, to coś tu nie gra i należy winić kogoś innego ... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że 36 odcinków też by niespecjalnie dało radę. Nowelek do LoGH-a jest podobna ilość jak tych Arslana, a LoGH-a zekranizowali w 110 odcinkach, w dodatku z bardzo małą ilością fillerów. Dlatego zakładam, że z Arslanem mogą postępować podobnie, czyli wypuszczać dwudziestokilkoodcinkowe sezony i patrzeć na popyt (w LoGH-u to szło 26, 28, 32, 24, przy czym odcinki były stosunkowo długie, w trzecim sezonie 27 minut, często bez openingu i endingu). Ewentualnie zrobią jak z Tytanią, która podczas wydawania anime miała, zdaje się, trzy tomy z pięciu, z czego zekranizowali dwa, dopisując masę kretyńskich przygód w stylu "złapali go i uciekł", typa, który w krytycznych momentach wyciągał z rękawa kolejne floty i inne takie bzdury. To znaczy - ogółem Tytania mi się podobała, bo ładne to i ze strony Imperium całkiem sprawnie poprowadzone, nawet jeśli to było tylko zawiązanie akcji. Dopiero jak znajoma, która tłumaczyła sobie nowelki, zreferowała mi, co się działo w oryginale, to zrozumiałam, jak bardzo zmasakrowali materiał wyjściowy.
      Jeśli chodzi o samego LoGH-a, to podobnie, rozkręca się dość powoli, a przy okazji serwuje najbardziej traumatyczne i kiczowate retrosy w historii anime, a dwóch z trzech moich ulubionych bohaterów ma bardzo marginalne role. Dopiero pod koniec pierwszego sezonu wciągnęłam się tak solidnie, dzięki jednej świetnej kampanii wojennej i jednemu polottwistowi, więc może w Arslanie będzie podobnie. W każdym razie po Tanace spodziewałabym się bardzo solidnej ewolucji głównych postaci, łącznie z oczekiwaniem, że do napisów końcowych dotrze jakieś 20% kadry, przy czym nie w skutek malowniczej rzezi, ale konsekwencji poszczególnych wątków. (Jak na razie u niego bywa zazwyczaj tak, że z głównych bohaterów giną wszyscy ci, którzy się proszą - i to w takich okolicznościach, które ruszają, nawet jeśli się tej śmierci spodziewało - i jakaś połowa z tych, którzy wcale się nie proszą).

      Usuń
    2. A, jeszcze swoją drogą, to postacie kobiece chyba nigdy nie były szczególnie mocną stroną Tanaki. Są raczej solidne i dobrze napisane, ale pełnią marginalną rolę i zdarza mu się pisanie od jednej sztampy - ogółem nie dostają tyle czasu ekranowego ani takiej ewolucji jak faceci. Z perspektywy jeszcze jednej serii Tanaki, którą obejrzałam - Yakushiji Ryoko, o przebojowej pani detektyw - to zdecydowanie dobrze, bo to ostatnie anime strasznie ssało.

      Usuń
  3. Noooo i zachęciłaś mnie, dammit. Lubię postaci takie jak Daryun, a i jeszcze ten zniewieściały ma głos Daisuke Namikawy. I jeszcze kilka innych fajnych głosów widzę w mniej ważnych rolach.
    Wcześniej za bardzo skupiłam się na tym, że książki ilustrował i postaci do poprzedniej ekranizacji projektował Yoshitaka Amano, nadal mnie boli, że wymienili go na Arakawę (do której nic nie mam, ale jej postaci są zbyt do siebie podobne), ale może warto się przełamać. Tym bardziej, że gra od Koei nadchodzi, a ja kocham i łykam wszystkie ich gry, a i tylko najlepsze rzeczy adaptują, jak Fist of the North Star i One Piece :) Więc no, może przynajmniej pogram sobie tym fajnym panem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co z tą noveką k?T.T

    OdpowiedzUsuń