wtorek, 16 lipca 2013

K Side:Red, R2A



Tłumaczenie: Nanoko
Korekta: Niofomune



Rozdział II. Złota klatka.

Anna patrzyła na odbicie Suoh w połyskującej ladzie.

Stojąc przy samej krawędzi baru, złączyła nóżki i zacisnęła swoje małe rączki na materiale sukienki. Po chwili wychyliła się delikatnie w kierunku Suoh, wpatrując się bezpośrednio w niego. Mężczyzna wyglądał, jakby chciał użyć całej swojej mocy, aby tylko zignorować natrętnego obserwatora.
– Hej… – głęboki głos Suoh przeszył powietrze. Gotujący za ladą Kusanagi przywdział niewinny uśmiech.

– Hm?

– Co z nią?

– Co masz na myśli? Wygląda na bardzo zainteresowaną. Nie jesteś zbytnio popularny, więc czy nie powinno być ci miło, kiedy patrzy na ciebie taka słodka dziewczynka? – stwierdził wesoło Kusanagi, na co Suoh spiorunował go wzrokiem. 
Nie miał w zwyczaju dbać o innych. Przez lata zdążył się przyzwyczaić do zainteresowania, jakie budził wśród innych ludzi. Oceniali go na podstawie wyrazu jego twarzy i najmniejszego ruchu. Z czasem zaczął to przyjmować jako coś normalnego.

Ale gdy przyszło mu się spotkać ze wzrokiem dziewczynki, który niemal świdrował prawą stronę jego twarzy, relaks przychodził mu z ogromnym trudem.
Szeroki uśmiech Kusanagiego okrył się łagodnym cieniem. Ta sytuacja wcale nie powinna go śmieszyć, ale…

– Hahaha, no nie mogę! Nie pamiętam już, kiedy ostatnio widziałem cię w takim stanie!
– Zamknij się.

Od pewnego czasu Suoh zdawał się tłamsić emocje w celu utrzymania równowagi między swoją mocą i umysłem. Z perspektywy Kusanagiego wyglądało to tak, jakby obecność dziecka wpływała na niego w korzystny, kojący sposób.
Zanim ktokolwiek zdążył się zorientować Anna pomalutku, coraz bardziej zbliżała się do Suoh, aż w końcu mogła obserwować go zza krzesła tuż obok niego. Mężczyzna skrzywił się groźnie.

– Hej, co się stało z Totsuką i resztą? Każ im się nią zająć.
– Ach, Totsuka i Yata-chan poszli załatwić jakąś sprawę.

– Hmph. – mruknął Suoh.
Nagle czerwona kulka wypadła z kieszeni Anny. Dziewczynka obserwowała ją, patrząc, jak toczy się prosto pod stopy Suoh. Ten pochylił się lekko, podnosząc okrągły przedmiot.

Słyszał od Totsuki, że Anna posiada zdolność jasnowidzenia. Kusanagi i oczywiście Suoh zdążyli się już zorientować, że to właśnie czerwone kulki były czymś w rodzaju magicznych przedmiotów. Suoh obrócił kulkę w palcach bez specjalnego zainteresowania.
Za chwilę uniósł ją do prawego oka, patrząc na Annę poprzez czerwone szkło. Kusanagi bardzo uważnie obserwował wszystko z boku.

… Nawiązali kontakt.
Nawet nic z tego nie rozumiejąc, Kusanagi po prostu to czuł. Poprzez czerwoną kuleczkę dwie, całkiem różne osoby, Kushina Anna i Suoh Mikoto, zostali w pewien sposób połączeni.

Nagle ciało Anny zadrżało, a ona sama przekręciła się na bok, powoli upadając.
Zanim uderzyła o podłogę, Suoh zdążył kopnąć krzesło na bok, wstać i chwycić ją za ramię.

– Cholera! – Kusanagi wybiegł w panice zza lady. Podtrzymywana przez Suoh Anna drgnęła kilka razy, a następnie kompletnie straciła przytomność.
– Myślę, że… musimy wezwać karetkę, hm…?

– Tak! – Kusanagi zesztywniał, czując, jak na jego plecy wpływa zimny pot.
– … Co to miało być?

Wszystko, co zrobił Suoh, to spojrzenie na Annę przez czerwoną kulkę. Kusanagi przeczuwał, że mogło mieć to związek z ich tajemniczym powiązaniem.
Suoh cmoknął językiem przez zaciśnięte zęby.

– To było dość nieostrożne.
Kusanagi zmarszczył brwi, spoglądając między mężczyznę a bladą twarz Anny.

– Co się właściwie stało?
– Pewnie jest za wrażliwa. – Suoh skinął na dziewczynkę, a potem spojrzał na Kusanagiego, jakby pytał się go, co zamierza zrobić. Barman odpowiedział milczeniem, przenosząc wzrok na sufit. Suoh odczytał przekaz. Wziął Annę na ręce i posłusznie zaniósł ją do pokoju na piętrze, kładąc w swoim łóżku.     

Ciężko było stwierdzić, czy Anna straciła przytomność i czy w dalszym ciągu oddychała. Ktoś, kto nie przyjrzał się jej uważnie, mógł nabrać wątpliwości, czy jeszcze żyje.
Przed opuszczeniem pokoju Kusanagi okrył Annę dokładnie kocem. W tym samym czasie Suoh rzucił w niego czerwoną kulką, którą trzymał nadal w zaciśniętej pięści.

Kusanagi złapał nieporadnie okrągły przedmiot, unosząc go w stronę okna. Świat widziany przez kulkę miał czerwone zabarwienie. Przypomniał sobie wówczas jak Honami mówiła, że Anna dostrzega jedynie odcienie czerwieni. Być może właśnie dlatego lubiła przez nie patrzeć. 
– To jest…

– To po prostu zwykła, szklana kulka – oświadczył pewnie Suoh, siadając na kanapie.
– Ale dla tego dzieciaka to coś w rodzaju klucza do zachowania połączenia ze światem.

– Klucz, hm… być może… – zaczął Suoh, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i wkładając jednego do ust. Dalsza część jego wypowiedzi stała się nieco niewyraźna przez zawadzający papieros. – Najwyraźniej jest ze mną jakoś powiązana.
Według Totsuki jej moc pozwalała jej widzieć i czuć więcej. Jeśli owa moc mogła sięgać do ludzkiego wnętrza i wspomnień, a następnie…

Jak inaczej mogła wyglądać reakcja siedmioletniej dziewczynki, która zajrzała do wnętrza Suoh? Kusanagi westchnął głęboko i także wyciągnął papierosa.
– Co powinniśmy zrobić…?

Na myśl o tym, co może się stać z małą księżniczką powierzoną im przez byłą nauczycielkę, Kusanagi westchnął, ponownie wypuszczając wielką chmurę dymu.


Instytut Badawczy w Nanakamado.
Instytut, w którym była hospitalizowana Anna. Od frontu było to Naukowe Centrum Badań Medycznych. Przeciętna i nie wyróżniająca się niczym szczególnym placówka, nie posiadająca żadnych specjalności.

Plotki głosiły, że przyjmowali ludzi poszkodowanych w niewyjaśnionych okolicznościach, a część z tych badań koncentrowała się na wiedzy i nauce o Odmieńcach. Miejsce, które łączyło interesy Złotego Króla z podziemiem.
– Po jakiego groma wyciągają dobrych Odmieńców z ukrycia?

Totsuka uśmiechnął się krzywo do Yaty, który to zaczął już opracowywać plan inwazji na teren wroga.
– No cóż, nawet jeśli tak mówią, dużo Odmieńców nie ma pojęcia o własnych mocach. Chcą utrzymać ich w tajemnicy przed normalnymi ludźmi, żeby nie wzbudzać paniki, a także uczyć kontroli nad własnymi zdolnościami… tak mówią – wyjaśnił Totsuka, pamiętając o tym, co powiedział mu niedawno Kusanagi. Sam nie mógł uwierzyć w te wszystkie podejrzenia względem Instytutu.

Od zdarzenia z poprzedniej nocy, podczas którego Yata i Kamamoto wplątali się w konflikt z niebieskim klanem, krew uderzała do głowy skateboardzisty. Ostatniej nocy, kiedy chcieli dowiedzieć się czegoś o Odmieńcach i znaleźli się blisko Instytutu, Yata rozpoczął swoją prowokację – Założę się, że ci ludzie pracują dla podziemia i eksperymentują na Odmieńcach! – potem nawet Kamamoto przyznał mu rację – Yata-san! Chodźmy zrobić porządek z tymi facetami! Dzisiaj mieli za zadanie zrobić krótki zwiad. Zdecydowanie nie była to robota dla narwanego Yaty.
Totsuka był w pewnym sensie jego przewodnikiem. Niestety, misje u jego boku były strasznie nudne i dlatego też zawsze ciągnął za sobą Fushimiego. Ten oczywiście nigdy nie był chętny, ale ostatecznie zawsze zgadzał się bez zbędnych pretensji. 

Totsuka, Yata, Kamamoto i Fushimi przeszli przez główne, szklane drzwi szpitala. Minąwszy recepcję i rzucających na nich ukradkowe spojrzenia pacjentów, cała czwórka weszła w głąb budynku. O ile Totsuka i Fushimi nie wyróżniali się zbytnio na tle zwykłych obywateli, Yata ze swoją deskorolką i korpulentny Kamamoto z okularami przeciwsłonecznymi, będący przykładem podręcznikowego członka gangu, mogli przyciągać uwagę. 
– Bez żartów. Za bardzo rzucamy się w oczy – zauważył cicho Fushimi, idąc krok za Totsuką. Nie było w tym ani grama żartu, ale nie mogli nic na to poradzić.

– W porządku, w porządku, jakoś to będzie. Co ważniejsze, Saru-kun, ta droga prowadzi do sektora badań, prawda?
– … Przejdźmy schodami na górę.

Fushimi zerknął na dużą mapę szpitala. Przed przyjściem na miejsce włamał się do bazy danych Instytutu. Oczywiście szpital był pełen wiszących na ścianach rozkładów budynku, ale na żadnym nie uwzględniono sektora badawczego.
Podążając za Fushimim, cała grupa kontynuowała swoją podróż przez zakręcone, niemal labiryntowe korytarze szpitala. Po dotarciu na jeden z oddziałów napotkali następną grupę pacjentów. Przy kolejnej z klatek schodowych widniał wielki napis tylko dla personelu. Fushimi zignorował tą [tę] informację, przechodząc przez drzwi.

Pokonując następne piętra budynku, wyszli na rażący bielą korytarz. Panująca wokół cisza wręcz uderzyła ich w uszy. Przecięli długi, opustoszały korytarz, potem skręcili jeszcze parę razy, aż w końcu natrafili na szerokie drzwi. 
– To tutaj powinno być przejście do sektora badawczego – powiedział Fushimi, patrząc na rozkład. Mając gdzieś zbędne ceremoniały, Yata położył dłonie na zamkniętych drzwi, szarpiąc i starając się je otworzyć na siłę. Fushimi odepchnął go na bok.

– Ała! Co robisz!?
– Nie otworzysz ich w ten sposób, głupku. 

Yata spojrzał ponuro na rozdrażnionego Fushimiego, upuścił deskorolkę na ziemię i postawił na niej jedną nogę.
– Trzeba porostu roznieść te drzwi na kawałki – stwierdził, uwalniając ze swego wnętrza pokłady płonącej, czerwonej aury. Totsuka śpiesznie chwycił go za ramię.

– Ej, ej, chwila, chwila
– Co!?

Fushimi westchnął ostentacyjnie za plecami Yaty. Następnie wyszedł przed niego, odkopując jego deskorolkę.
– Natychmiast przestań, durniu!

– Ja cię zaraz…!
Fushimi miał już ewidentnie dość, z kolei Yata poczerwieniał ze złości. Totsuka zdołał go w porę odciągnąć za luźny materiał bluzy.

– Kusanagi-san prosił, żebyśmy nie robili zamieszania, prawda? Jeśli pojawi się przeszkoda, odpuście. – zacytował Tostuka, na co Yata skrzywił się niczym zawiedzone dziecko, któremu odmówiono cukierka.
– Więc co? Mamy się poddać?

Totsuka wzruszył zabawnie ramionami.
– Nie. Skoro już tu jesteśmy, to bezsensu byłoby rezygnować. Ale jeśli mamy wejść i narobić bałaganu, to również nie ma sensu. Ludzie nas obserwowali. Ja to zrobię.

– Ty?
Yata wręcz bezczelnie zamanifestował swoje zaskoczenie. Totsuka uśmiechnął się tylko i stanął przed drzwiami. Położył na nich rękę i cofnął się nieco, jakby chciał sprawdzić, czy rzeczywiście są zamknięte. Na szczęście blokada okazała się dość luźna.

Totsuka przypatrywał się uważnie szczelinie pomiędzy drzwiami a ścianą, gdzie znajdowała się blokada. Nagle jego oczy zapłonęły czerwienią. Całe ciało Totsuki pokryła delikatna, czerwona poświata, która zdawała się palić go od środka. Znosił ból przez zaciśnięte zęby, skupiając moc w swoich oczach. Wystarczyło wyobrazić sobie promieniujące ciepło i wysłać je do wybranego obiektu.  
Sposób ten nie należał do najbardziej skutecznych. Podczas gdy Totsuka dalej się koncentrował, zmęczony czekaniem Yata zaczął przeskakiwać z nogi na nogę. Bez najmniejszego wysiłku skupił we własnych oczach krwistoczerwoną aurę. Trzaskający dźwięk iskier wydobył się ze szczeliny przy drzwiach. Po tym aura na ciele Tostuki wygasła, a on sam zachwiał się lekko.

– Myślę,… że się udało… – uśmiechnął się Totsuka, łapiąc z trudem oddech. Oparł rękę na drzwiach, aby spróbować je otworzyć. Wydawało się, jakby tylko część blokady została wyłamana, a mimo to drzwi otworzyły się bez problemu.
– … Nie możemy tego zaliczyć do dywersji? – drążył Yata, pokazując swoje rozczarowanie.

– Będzie w porządku tak długo, dopóki nie zakłócimy spokoju.
Kamamoto pogładził roztopioną blokadę palcem, mrucząc z podziwem pod nosem.

– Ludzie są utalentowani.
Totsuka słuchał zachwytów Kamamoto, przypominając sobie słowa Kusanagiego. W Czerwonym Klanie – Homurze – wszyscy członkowie posiadali destruktywne zdolności. Ponieważ Totsuka był wyjątkowo słaby, potrafił wykorzystać swoje moce w dziwne, delikatne sposoby, zamiast niszczyć wszystko wokół.

Płomienny ptak był jak magiczna sztuczka, którą pokazywał rano Annie. Polegał na paleniu małych obiektów i przetwarzanie ich w duży płomień. Naturalnie takie popisy wymagały nie tylko odpowiedniego miejsca, ale również koncentracji i czasu. Niestety, bardzo niewielka ilość aury czyniła go niemal bezużytecznym w walce.
– Jestem strasznie zmęczony… wybaczcie, pozwólcie, że zrobię sobie przerwę…

Totsuka ukląkł w obliczu coraz większych zawrotów głowy spowodowanych nadużyciem mocy.
– Jeszcze nic nie zrobiliśmy, wiesz?

Mimo że irytacja niemal wypływała z twarzy Yaty, posłusznie odczekał chwilę. Kiedy Totsuka złapał oddech, podał mu rękę i pomógł wstać z podłogi.
Po przejściu przez problematyczne drzwi, Yata zacisnął mocno pięści, Kamamoto skrzyżował ręce na piersi, a Fushimi poprawił okulary.

– A teraz, chodźmy skopać kilka tyłków!
Wraz z okrzykiem Yaty, cała czwórka weszła na korytarz sektora badawczego.


Był to kolejny męczący sen.
Suoh stał pośrodku wypalonego pustkowia. Wokół znajdowała się masa gruzu po zniszczonych budynkach. Sączyły się z nich cienkie kłęby dymów, a przenikający zapach spalenizny unosił się w powietrzu. Suoh stał samotnie w centrum. W pobliżu nie było nikogo, ani jednej żywej osoby.    

…a jednak.
– Nie właź do cudzego snu.

Suoh mruknął ochryple, obracając się nieznacznie. Stała za nim podobna do lalki dziewczynka ubrana w koronkową, niebieską sukienkę. Od razu zrozumiał, że nie jest to obraz wytworzony przez jego wyobraźnie. Stojąca za nim dziewczynka istniała naprawdę jako zupełnie odrębny organizm, nie dający się kontrolować i nie mający nic wspólnego z jego wolą czy świadomością.
Anna przechyliła głowę na bok.

– Przepraszam – powiedziała sucho bez cienia skruchy.
Suoh odetchnął spokojnie. Wyciągnął papierosa i wsadził go do ust.

– … Daruj sobie. Twoje przeprosiny nie brzmią naturalnie.
Był to prawdopodobnie wynik jej związku z Suoh poprzez użycie czerwonej kulki. Dzielili jeden sen. Anna rozejrzała się dokładnie po spalonym pustkowiu.

– Mikoto.
Anna zwróciła się do Suoh po imieniu, na co jego oczy rozszerzyły się lekko. Nie miał jeszcze okazji się przedstawić. Pomyślał, że to Honami musiała jej powiedzieć, ale dopiero potem zdał sobie sprawę z naiwności swoich spekulacji. On i Anna zostali połączeni. Wiedziała wszystko na temat jego przeszłości. Nie było więc nic dziwnego w tym, że znała jego imię.

– Mikoto, zrobiłeś to? – Mimo że w jej głosie dało się usłyszeć pewne wahanie, pytanie Anny zabrzmiało niezwykle dojrzale.
Suoh nie odpowiedział. Usiadł  na małej kupce pozostałego gruzu i wypuścił przez usta kłąb dymu.

Teraz, kiedy o tym pomyślał, mógł to być pierwszy raz, kiedy usłyszał głos Anny.
– Wiesz o Kraterze Kagutsu? – Anna przechyliła głowę na zadane przez Suoh pytanie. – To stało się przed twoimi narodzinami. W przeszłości kształt tego kraju wyglądał trochę inaczej. Pewnego dnia w południowej części regionu Kanto miał miejsce pewien incydent. Pozostał tylko krater.

Anna w milczeniu patrzyła na Suoh.
– Spowodowała to moc jednego człowieka, który stracił kontrolę.

Była to moc poprzedniego Czerwonego Króla. Ci, którzy noszą tytuł Króla, posiadają umiejętności wychodzące poza możliwości ludzkiego pojmowania. Niestety, kiedy tracą niezbędną do kontrolowania ich mocy równowagę, Król zostaje osądzony przez Miecz Damoklesa. Wydany wyrok nie tylko niszczy Króla, ale również powoduje ogromne szkody wokół nich. Upadek Miecza Damoklesa powoduje tragedię, której trzeba zapobiegać za wszelką cenę.
– … To samo stanie się z tobą?

W odpowiedzi na proste pytanie dziewczynki Suoh uśmiechnął się trochę lekceważąco.
– Kto wie.

Szczerze mówiąc, były momenty, kiedy sądził, że nie może być tak bardzo źle. Ta myśl przeplatała się z drugą, gdy chciał po prostu uwolnić całą swoją moc. Widok, który go czekał po podjęciu niewłaściwej decyzji, pokazywał ten cholerny sen. Miasto Shizume – doszczętnie zniszczone przez jego destruktywną siłę. Tak miała wyglądać jego przyszłość.
Anna milczała przez chwilę, patrząc na Suoh. Potem powoli otworzyła usta.

– Pisany jest ci los, przed którym nie możesz uciec?
Suoh skrzywił się na jej słowa. Pomyślał, że to naprawdę bezczelny bachor. Czasami gdy zostawał zaatakowany czuł niesamowitą i trudną do opanowania chęć zniszczenia. Czasami pragnął pozbyć się bólu, smakować momentów gotującej się wewnątrz niego krwi i zrzucić wszystkie wiążące go kajdany.

Ale Suoh był świadomy, ile by stracił, gdyby nie zawalczył do końca. I tak kiedykolwiek zostawał zaatakowany, opanowywały go negatywne emocje, które coraz bardziej zabijały w nim uczucia i zmieniały powoli w żywego trupa.
Kumulowanie w sobie wszelkich problemów. To był sposób, aby chronić ludzi wokół siebie.

– Mikoto – odezwała się nagle Anna. – Jesteś cudowny.
Suoh skrzywił się zaskoczony. Nigdy czegoś podobnego nie słyszał, a już na pewno nigdy w odniesieniu do swojej osoby. Po chwili namysłu westchnął z ulgą. Przypomniał sobie, że Anna widziała jedynie czerwony kolor. Kolor jego aury.

– Jesteś denerwującym dzieciakiem, wiesz?
Suoh otworzył oczy, dostrzegając siedzącą na łóżku Annę. Leżąc w dalszym ciągu na kanapie, przekręcił się na bok i zmierzył ją badawczym spojrzeniem. Po tym, jak położył ją zemdloną na łóżku, po prostu zasnął na kanapie obok, a następnie przypadkowo śnili ten sam sen.

– … Dobrze się czujesz? – Anna kiwnęła w odpowiedzi na pytanie. Na jej bladą twarz wpłynęły niewyraźne rumieńce. – Właśnie widzę.
Co za dziwne dziecko, pomyślał ponownie Suoh, przymykając oczy.


Okulary Fushimiego odbijały jasne światło monitora. Tuż za nim stali Totsuka i Yata, zaglądając mu co chwilę przez ramię.
Yata i reszta skutecznie wtargnęli do sektora badawczego. Teraz zajmowali się łamaniem komputerowego systemu bezpieczeństwa, aby zapoznać się z dokładnymi danymi.

– Hej, długo jeszcze? Jak się nie pośpieszymy, ktoś może przyjść.
– Ale jesteś irytujący. Bądź cicho – odparł rozdrażniony Fushimi na ponaglania narwanego towarzysza.

Kamamoto pilnował drzwi, by upewnić się, że nie ma nikogo w pobliżu. Za każdym razem, gdy ktoś przechodził przez korytarz, atmosfera w pomieszczeniu stawała się napięta.
– … Jest.

Wraz z cichym szeptem Fushimiego na ekranie pojawiło się okno wyszukiwarki. Wpisał w nie Kushina Anna. Okienko mignęło kilkakrotnie, pokazując długą listę wyników. Jasna twarz laleczki pojawiła się już na pierwszej pozycji. W jej profilu znajdowała się nawet data śmierci jej rodziców.
Kushina Tetsuya i Ayuri zginęli w wypadku samochodowym. Oboje ponieśli śmierć na miejscu.

Yata skrzywił się na widok dokładnie rozpisanych informacji. Przywołując sobie na myśl obraz Anny, która mimo tak młodego wieku nie odczuwała prawie żadnych emocji, poczuł się źle i szybko pokręcił głową. Fushimi przewinął stronę w dół. Różne działy i podpunkty zdawały się być bezsensownie przemieszane, ale Yata zauważył w końcu wzmiankę o mocach Anny jako Odmieńca.
Zdolność Anny została zdefiniowana jako wysoki poziom empatii, a oprócz tego znajdował się tam też dopisek wysoki poziom niebezpieczeństwa. Wymagana obserwacja.

Yata zmarszczył brwi.
– Czy moc tego dziecka naprawdę może być taka niebezpieczna? Widzi po prostu wiele różnych rzeczy, nie? To takie złe?

Fushimi prychnął pod nosem, spuszczając wzrok na dół ekranu.

– Innymi słowy może to być coś, co chcą wykorzystać i zasłaniają się tylko stwierdzeniem, że jest niebezpieczna.
W czasie kiedy Yata popadał z jednej wątpliwości w drugą, Kamamoto odskoczył od drzwi.

– Ktoś idzie! – zaalarmował półszeptem.
Fushimi cmoknął przez zaciśnięte zęby, zamknął okno z informacjami na temat Anny i wyłączył przymusowo komputer.

Cała czwórka zdążyła ukryć się pod ogromnym, drewnianym biurkiem, za nim drzwi od pokoju otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł człowiek w białym fartuchu.
– Hm? Kto tu zostawił taki bałagan? – powiedział podejrzliwie mężczyzna, kierując swoje kroki do biurka. Co prawda Fushimi wyłączył komputer, ale na blacie pozostało kilka otwartych teczek i porozrzucanych akt.

Yata obserwował uważnie nogi mężczyzny. Może powinni przeczołgać się po podłodze i uciec? Niestety, nie było nawet mowy, aby ten ktoś przeoczył czwórkę pełzających facetów. Nie pozostawało więc nic innego, jak użyć siły.
Kiedy Yata wstawał już z zamiarem pobicia nieproszonego gościa, Totsuka zareagował w samą porę, aby go zatrzymać. Popatrzył na niego wymownie, jakby pytał się Co robisz wariacie? lub Uspokój się! Następnie trzymając w dalszym ciągu tył jego bluzy, wskazał wolną ręką na Fushimiego.

Fushimi westchnął lekko, wychylając się poza boczne deski biurka. Kiedy mężczyzna podszedł jeszcze bliżej, błyskawicznie znalazł się za nim i wymierzył mu uderzenie w tył szyi. Cios był lekki, ale wystarczył, aby facet w białym fartuchu upadł na podłogę, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Oburzony Yata spojrzał na Totsukę, który dalej trzymał go za tył bluzy. 
– Dlaczego mnie powstrzymałeś, a pozwoliłeś zrobić to Saruhiko!?

– Bo ty byś go pobił, czy nie? Powtarzam ci, że będzie źle jak narobimy zamieszania.
Yata popatrzył na Tostukę z nadąsanym wyrazem twarzy. Niestety pewnie by tak był więc nie mógł się kłócić. Najgorsza była jednak myśl, że to Fushimi, a nie on, był bardziej godny zaufania.

– Teraz się udało, ale to tylko kwestia czasu, zanim dowiedzą się o włamaniu – Totsuka, który wyglądał teraz jakby zrobiło mu się żal Yaty, złożył ręce na piersi w zadumie. – Jeśli jeszcze udałoby nam się dotrzeć w tamto miejsce…
Mówiąc to, spojrzał kątem oka na znudzoną twarz Fushimiego.

– Ach tak, miejsce w którym trzymają Odmieńców.


Szpital był zaskakująco spokojnym miejscem, a z informacjami, jakie posiadał Fushimi, poruszanie się po nim także nie powodowało już większych kłopotów.
Miejsce, do którego dotarli, wcale nie przypominało poważanego Instytutu. Panowała tam atmosfera podobna do tej w szkolnym akademiku, a spacerujący po korytarzach ludzie bez wątpienia musieli być Odmieńcami. Idąc dalej, cała czwórka coraz bardziej odnosiła wrażenie, jakby nie znajdowali się już w budynku szpitala. Jeśli było to miejsce, gdzie Odmieńcy mogli chodzić wolno, nie było potrzeby, aby Yata i reszta dalej się ukrywali. Bardzo łatwo wtapiali się w tłum.

– Całkiem tu przyjemnie, nie sądzicie? Myślałem, że będzie to jakieś laboratorium albo coś takiego – powiedział Kamamoto. Obserwował dokładnie wszystko dookoła, na co Yata wymierzył mu nagły cios pięścią w sam środek głowy.
– Nie rozglądaj się, baranie, bo pomyślą, że na kogoś polujemy!

– Jesteś zbyt głośny – wtrącił Fushimi, spoglądając ponuro na Yatę. Następnie popatrzył na rozkład budynku w swoim telefonie i zaczął szeptać jakby sam do siebie: – … To otwarty teren, ponieważ nie ma tu żadnych silnych Odmieńców. Ci naprawdę ważni i niebezpieczni są najprawdopodobniej odizolowani… według mapy chyba pod ziemią. – Fushimi spojrzał w bok na Totsukę. – Więc co robimy? Jeśli chcesz się tam dostać bez robienia zamieszania… Sądzę, że to niemożliwe.
W odpowiedzi na ironię Fushimiego, Totsuka uśmiechnął się w beztroski sposób.

– Niedobrze. Myślę, że nie możemy posunąć się tak daleko. Mamy trzymać się z dala od kłopotów.
Bez zapuszczenia się głębiej nie mogli zdobyć wystarczająco wiele informacji. Szkoda, gdyż mogły się okazać wyjątkowo przydatne i…

W momencie, kiedy Yata skrzyżował ręce na piersi, ktoś z tyłu do nich zagadał.
– Hm? Nie widziałem was tutaj wcześniej. Nowi?

Chłopak sprawiał wrażenie przyjaznego Odmieńca i mógł mieć około siedemnastu lub osiemnastu lat.
Na twarz Yaty wpłynął szeroki uśmiech. Podszedł do chłopaka rozpromieniony i zarzucił mu ramię wokół szyi, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.

– Sorry, moglibyśmy chwilę pogadać? – Mina chłopaka zrzedła, gdy Yata z niepokojącym entuzjazmem naruszył jego przestrzeń osobistą. – No więc, w zasadzie to przyszliśmy tylko sprawdzić i upewnić się, że was dobrze traktują. Łapiesz?
Yata zaczął rozmowę z Odmieńcem zdecydowanym, niemal grożącym tonem. Jego ramię spoczywało owinięte wokół szyi chłopaka i w przybliżeniu wyglądało to tak, jakby chciał skręcić mu kark.

Yata, który pod przykrywką życzliwości ukrywał cwaniaka, korpulentny Kamamoto, który zazwyczaj stał z boku i nic nie mówił, Fushimi, który patrzył znużenie przez okno z nieodgadniętym wyrazem twarzy, i w reszcie Totsuka, który pod maską uśmiechu skrywał niemożliwe do odczytania myśli.
Odmieniec zdawał się całkiem zagubiony i zdezorientowany.

– …Um, no… traktują nas całkiem dobrze… jedzenie jest smaczne…
– Rany, człowieku! Przeprowadzają na was jakieś eksperymenty? Traktują jak krowy albo walą po mordach za brak posłuszeństwa?!

– Nie… nie bardzo… – Chłopak podrapał się niespokojnie po brodzie, patrząc z boku na bok jakby chciał znaleźć jakiś sposób ucieczki. – Instytut oferuje bardzo hojne wynagrodzenie za udział w ich badaniach. Niektórzy ludzie przychodzą tu tylko po to… I ja jestem jedynym z nich…
– Eee? – jęknął Yata, spuszczając z tonu. Ich teoria na temat Instytutu legła w gruzach niczym domek z kart.

Dziwne. Niebiescy, którzy przyszli po Annę zeszłej nocy, nie zdawali się zwiastować czegokolwiek dobrego.
– Skoro tak przedstawia się twoja sytuacja, może wiesz coś więcej na temat traktowania niebezpiecznych Odmieńców? – zapytał z uśmiechem Tostuka.

– Nie wiele… istnieje sporo plotek, ale…
– Hej, hej, jeśli coś wiesz, powiedz nam!

– Ale są to jedynie bezpodstawne plotki… podobno w piwnicy trzymają Odmieńców,  którzy popełnili jakieś zbrodnie. Eksperymentują na nich, żeby stworzyć coś w rodzaju żywych broni…
– I to jest to! O to chodziło! – Oczy Yaty niemal zapłonęły z ekscytacji, ale schwytany chłopak nie podzielał jego entuzjazmu.

– …Serio, to tylko plotka. Prawie nikt nie bierze tego na poważnie.
– Nie, na pewno przeprowadzają jakieś chore eksperymenty. Moja intuicja mi tak mówi – odparł Yata, krzyżując ręce na piersi i kiwając głową.

– Prócz tego dzieją się tu jakieś dziwne rzeczy? – Kiedy Totsuka zapytał chłopaka, ten przechylił lekko głowę w zakłopotaniu.
– Niestety nie mogę już do końca stwierdzić co jest dziwne, a co nie … Zdążyłem przyzwyczaić się do ciągłego nadzoru Usagich, chociaż na początku dziwiło mnie wiele rzeczy…

– Usagich? – Yata zmarszczył brwi na dźwięk nie do końca zrozumiałego określenia.
– Nie wiecie nic o „Usagich”? Chodzą w tradycyjnych japońskich kimonach, a na twarzach noszą dziwaczne maski z króliczymi uszami. Kręcą się czasami w okolicach centrum. Są okropni. Wszyscy mają te same kimona i maski, przez co w ogóle nie można ich odróżnić. Poza tym bardziej przypominają jakieś istoty z kosmosu niż grupę ludzi.

– To szpiedzy – wtrącił Totsuka.
Usagi byli grupą, która nigdy nie pokazywała swoich twarzy. Podążali za Złotym Królem i jeśli otrzymywali rozkaz, wypełniali go bez względu na wszystko. Tylko dzięki ich niezwykle rozwiniętej sieci informacyjnej inni Królowie nie wprowadzali niepotrzebnego zamętu. Pojawiali się zawsze wtedy, kiedy sytuacja mogła wywołać panikę wśród społeczeństwa. Nadzorowali niezwykłe zjawiska i ludzi. Bez wątpienia, określenie szpiegów po prostu musiało do nich przylgnąć.

Yata westchnął ciężko, starając przypomnieć sobie jakieś informacje na temat tajemniczych Usagich.
– Budynek znajduje się pod ścisłą kontrolą Złotego Króla, więc nie wydaje mi się, aby w pełni ufał ludziom w Instytucie – wtrącił Fushimi, na co Totsuka pokiwał głową.

– Nie jest w stanie zaufać swoim własnym towarzyszom? Niezły z tego Złotego Króla inwigilator. –mruknął Yata. Wiedział, że dla całej Homury coś takiego jak brak zaufania w ogóle nie funkcjonowało w słowniku.
Słysząc słowa Yaty, Fushimi obrzucił go lodowatym spojrzeniem.

Totsuka machnął ręką, jakby zawczasu chciał zapobiec wiszącej w powietrzu kłótni.
– Cóż, Złoty Król jest w porównywaniu do innych tak potężny, że nawet nie ma co porównywać. To zupełnie inna sytuacja niż u nas.

– Wy, chłopaki jesteście z Czerwonego Klanu…? – zapytał Odmieniec, spoglądając na Yatę i pozostałych. Kamamoto niemal natychmiast rzucił się na niego, przyciskając do ściany.
– Nie mów o nas nikomu, jasne? … A teraz do rzeczy mały, co z tymi Usagi? Możemy się tu na nich natknąć, ukrywają się, czy coś takiego?

Chłopak wyglądał, jakby próbował rozpaczliwie zebrać myśli.
– Aaa… noo… widziałem w Centrum, jak wasi członkowie dali nogę przed Usagi. Jeśli mnie pamięć nie myli, Mizuchi-san też-

Na dźwięk obraźliwych słów Odmieńca, kark Yaty przeszył nieprzyjemny dreszcz. Za nim pozwolił mu dokończyć zdanie, kierowany instynktem popchnął chłopaka w tył, posyłając go wprost na podłogę.
Przez chwilę panowała martwa cisza, gdy nagle ostre cięcie w towarzystwie srebrnego błysku świsnęło tuż obok twarzy Yaty. Następne co poczuł, to delikatne pieczenie na lewym policzku. Odwrócił się szybko. Z boku korytarza stał Fushimi, który trzymał  przymierzony do oka mały, srebrny nóż.

 Tuż za Yatą i resztą stał mężczyzna ubrany w niebieski mundur z obnażoną błyszczącą szablą. Miał wąskie usta oraz wąskie, ciemne oczy zerkające spod długiej czarnej grzywki.
– Ty… – warknął Yata, spoglądając na niebieskiego faceta. Poczuł, jak krew spływa po jego policzku. Został zaatakowany od tyłu, bez ostrzeżenia.

– Nie sądziłem, że spotkamy się tak szybko. – Na twarzy, która wyglądała jak maska Noh’a, pojawił się lekki uśmiech. To właśnie z tym członkiem z Niebieskiego Klanu Yata i Kamamoto mieli nieprzyjemność zetknąć się poprzedniej nocy.
– Chyba ci powiedziałem, że jeśli następnym razem wejdziesz nam w drogę, zabijemy cię. – Zza czarnowłosego mężczyzny wyszedł drugi. Miał jasnobrązowe włosy i dokładnie ten sam wyraz twarzy co jego towarzysz.

– … Yata.
– To właśnie te dwa klony, które spotkaliśmy wczoraj w nocy – wyjaśnił Yata, zanim Totsuka zdążył zadać swoje pytanie.

Po plecach spływał mu zimny pot. Członkiem Klanu był dopiero od niedawna i nie miał jeszcze dużego doświadczenia. Na dodatek został obdarzony wyjątkową mocą, a mimo to w ogóle nie zauważył obecności niebieskich aż do momentu, w którym został zaatakowany.
– Haha! –zaśmiał się czarnowłosy mężczyzna. Drugi także wydawał się być nad wyraz rozbawiony.

– Jesteście intruzami.
– I musimy was wyeliminować.

Totsuka spojrzał na niebieskich bliźniaków, którzy odzywali się na przemian. Jego uśmiech stawał się coraz bardziej nerwowy.
– … Czy jeśli się poddamy, wysłuchacie, co mamy wam do powiedzenia?

– Daj spokój Totsuka-san. Powinieneś się wycofać! – Yata upuścił swoją deskorolkę na podłogę, postawił na niej jedną nogą i przyjął pozycję. Nie ważne, jak na to nie spojrzeć, na nic zdałyby się negocjacje. Ci faceci przyszli tu tylko z jednym zamiarem. Zapobiec wyciekowi informacji.
Tostuka zrobił posłusznie krok w tył.

– Będę słuchać ostrzeżeń, ale pamiętaj, że to my zawiniliśmy, więc nie rób rozróby. Naszym zadaniem jest ucieczka!
– Gdyby to było takie proste, sam chętnie bym uciekł – powiedział cicho Fushimi.

Czarnowłosy mężczyzna powoli wysunął swój miecz. Za chwilę oboje unieśli ostrza do swoich twarzy, wskazując ostrymi końcami swoich przeciwników.
– Scepter4, Minato Hayato.

– Oraz Scepter4, Minato Akito.
– Będziemy walczyć z mieczami w dłoniach.

– Nasza sprawiedliwość jest całkowita.
Głosy obojga bliźniaków pozbawione były jakichkolwiek emocji.

– … A tak z czystej ciekawości, na czym polega wasza sprawiedliwość?
W odpowiedzi na pytanie Totsuki bracia uśmiechnęli się z pewną dozą dumy i arogancji.

– Karanie tych, którzy łamią zasady – powiedzieli jednocześnie.
Yata i Fushimi wyszli naprzeciw bliźniakom, zostawiając z tyłu Totsukę i Kamamoto. Było wielce prawdopodobne, że to Totsuka zostanie ich pierwszym celem.

Czarnowłosy mężczyzna – Hayato, podbiegł w kierunku Yaty. Aby uniknąć spotkania z ostrzem jego miecza Yata padł bokiem na deskę. W tym samym czasie zaczął zabierać czerwoną aurę w prawej dłoni i nim Hayato zdążył wyjść z pozycji ataku, aby wykonać ponowny zamach, oberwał rozpaloną pięścią w brzuch.
Tuż po chwili Yata poczuł czyjąś obecność za swoimi plecami. Brązowowłosy żołnierz Scepter4, Akito, mierzył w niego swoją szpadą. Rozproszony wcześniejszym atakiem Yata, znalazł się w sytuacji bez możliwości wykonania kontry. 

… Punkt dla nich.
Dwóch na jednego.

Kiedy warknął przez zaciśnięte zęby z uwagi na własne niedbalstwo, płonący nóż przeszył powietrze tuż nad jego głową. Wymierzona w jego plecy szabla została odepchnięta na bok.
Szczęk zderzonych ostrzy rozległ się po całym korytarzu.

Był to Fushimi, który stał w pewnej odległości, trzymając wypełniony czerwoną aurą nóż. Rzadko kiedy wdawał się w walkę. Musiał znaleźć naprawdę dobrą motywację i kto wie, jakie uczucia wzbudziły w nim bliźniaki.
– … Czy tak wygląda styl ataku słabeusza? Rzucać się na dwójkę przeciwników jednocześnie? –mruknął Fushimi.

Yata poczerwieniał ze złości. Miał już doświadczenie, że ci facecie nie walczyli całkiem fair, jeden na jednego, ale części o słabeuszu nie mógł tak po prostu puścić płazem.
Mimo pierwszej przegranej próby ataku z twarzy bliźniaków nie schodziły dumne uśmieszki.

– Twój kolega ma rację.
– Hej, daj sobie na wstrzymanie! Co masz na myśli, mówiąc, że jestem słaby!?

– Totsuka-san – Fushimi zignorował kompletnie Yatę, zwracając się chłodno w stronę Totsuki. – Ochrona ciebie jest strasznie upierdliwa.
Totsuka skinął głową. Mimo że przekaz zabrzmiał dość brutalnie, zrozumiał go. Chwycił Odmieńca za ramię, pomagając mu wstać po tym, jak został przewrócony przez Yatę, i razem z nim zaczął uciekać w stronę najbliższych schodów.

– Saru-kun, Yata, pamiętacie, co jest naszym celem? – krzyknął, odwracając się w biegu w stronę chłopców. Fushimi mruknął pod nosem rozdrażniony.
– Bezpieczna ucieczka.

– Właśnie tak. Nie dawajcie się ponieść.
– Proszę, pośpiesz się.

Totsuka uśmiechnął, się widząc zabawną irytację na twarzy Fushimiego, po czym skupił się na własnej ucieczce.
– Kamamoto, ty też musisz iść! – powiedział Yata, zwracając się do towarzysza.

– Yata-san… – Kamamoto obrzucił zaniepokojonym spojrzeniem dwójkę niebieskich. Następnie przeniósł wzrok na Totsukę, który zdawał się wahać na skrzyżowaniu korytarzy.
– Tu może być jeszcze więcej niebieskich! Idź z Totsuką-san!

– Do-dobrze!
Po dobitnych słowach Yaty Kamamoto mógł w końcu podjąć decyzję i pobiegł do Totsuki.

– A więc niech zacznie się zabawa.
Yata napiął się dumnie, patrząc w stronę niebieskich bliźniaków.

– Właśnie przypomniałem sobie o waszym nieuczciwym sposobie walki. Spoko, zaatakujcie mnie razem!
Stawiając jedną nogę na desce, Yata uwolnił pokłady czerwonej aury. Płonąca energia stawała się z gorętsza, z każdą sekundą podnosząc temperaturę na całym korytarzu. Ogień na ciele Yaty trzaskał niczym iskry. Skierował przepełnione krwistą czerwienią oczy na bliźniaków.

– Przestań się popisywać. Nie będę jeszcze raz ratował twojego tyłka.
– Zamknij się! Nie mów do mnie takim tonem! Poradziłbym sobie sam!

– Hmm… nie mam nic przeciwko, żebyś zajął się tym sam, ale, Misaki, ta sytuacja cię ewidentnie przerasta.
– Nie nazywaj mnie po imieniu! Ciebie w pojedynkę też przerasta!

Bliźniacy stali lekko zdezorientowani, przyglądając się kłótni Yaty i Fushimiego.
– Skończyliście gadać?

Wracając wzrokiem do bliźniaków, Yata i Fushimi ruszyli wspólnie w ich stronę.



5 komentarzy:

  1. Cudowne!!!
    Czekam z utęsknieniem na więcej i dziękuję za twoją pracę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mogę sprawić tyle radośći:D

      Usuń
  2. Moja droga Nanoko... CO TY SOBIE KURDE MYŚLISZ PRZERYWAJĄC W TAKIM MOMENCIE?!
    Rozdział (jak z resztą sama pewnie zauważyłaś) genialny ;D A tłumaczenie prawie bez usterek. Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się trzymać oryginału z którego tłumaczę i stąd ta przerwa. Gomenasai^^
      Jeśli chodzi o jakość tłumaczenia, proszę nie wahać się wytykać wszelkich "usterek" które zauważycie. Pierwotnie cała nowelka jest napisana dość specyficznym stylem którego osobiście nie lubię więc nie ukrywam, że łatwo nie jest.

      Usuń
    2. Wiem, że ciężko jest od tak tłumaczyć. Arigato ;*
      A... em, kiedy następny rozdział? ;P

      Usuń