Korekta: Niofomune
Rozdział II.
Złota klatka.
Stojąc przy samej
krawędzi baru, złączyła nóżki i zacisnęła swoje małe rączki na materiale
sukienki. Po chwili wychyliła się delikatnie w kierunku Suoh, wpatrując się
bezpośrednio w niego. Mężczyzna wyglądał, jakby chciał użyć całej swojej mocy,
aby tylko zignorować natrętnego obserwatora.
– Hej… – głęboki głos
Suoh przeszył powietrze. Gotujący za ladą Kusanagi przywdział niewinny uśmiech.– Hm?
– Co z nią?
– Co masz na myśli?
Wygląda na bardzo zainteresowaną. Nie jesteś zbytnio popularny, więc czy nie
powinno być ci miło, kiedy patrzy na ciebie taka słodka dziewczynka? – stwierdził
wesoło Kusanagi, na co Suoh spiorunował go wzrokiem.
Nie miał w zwyczaju
dbać o innych. Przez lata zdążył się przyzwyczaić do zainteresowania, jakie
budził wśród innych ludzi. Oceniali go na podstawie wyrazu jego twarzy i
najmniejszego ruchu. Z czasem zaczął to przyjmować jako coś normalnego.
Ale gdy przyszło mu
się spotkać ze wzrokiem dziewczynki, który niemal świdrował prawą stronę jego
twarzy, relaks przychodził mu z ogromnym trudem.
Szeroki uśmiech
Kusanagiego okrył się łagodnym cieniem. Ta sytuacja wcale nie powinna go
śmieszyć, ale…
– Hahaha, no nie
mogę! Nie pamiętam już, kiedy ostatnio widziałem cię w takim stanie!
– Zamknij się.
Od pewnego czasu Suoh
zdawał się tłamsić emocje w celu utrzymania równowagi między swoją mocą i
umysłem. Z perspektywy Kusanagiego wyglądało to tak, jakby obecność dziecka
wpływała na niego w korzystny, kojący sposób.
Zanim ktokolwiek
zdążył się zorientować Anna pomalutku, coraz bardziej zbliżała się do Suoh, aż
w końcu mogła obserwować go zza krzesła tuż obok niego. Mężczyzna skrzywił się
groźnie.
– Hej, co się stało z
Totsuką i resztą? Każ im się nią zająć.
– Ach, Totsuka i
Yata-chan poszli załatwić jakąś sprawę.
– Hmph. – mruknął
Suoh.
Nagle czerwona kulka
wypadła z kieszeni Anny. Dziewczynka obserwowała ją, patrząc, jak toczy się
prosto pod stopy Suoh. Ten pochylił się lekko, podnosząc okrągły przedmiot.
Słyszał od Totsuki,
że Anna posiada zdolność jasnowidzenia. Kusanagi i oczywiście Suoh zdążyli się
już zorientować, że to właśnie czerwone kulki były czymś w rodzaju magicznych
przedmiotów. Suoh obrócił kulkę w palcach bez specjalnego zainteresowania.
Za chwilę uniósł ją
do prawego oka, patrząc na Annę poprzez czerwone szkło. Kusanagi bardzo uważnie
obserwował wszystko z boku.
… Nawiązali kontakt.
Nawet nic z tego nie
rozumiejąc, Kusanagi po prostu to czuł. Poprzez czerwoną kuleczkę dwie, całkiem
różne osoby, Kushina Anna i Suoh Mikoto, zostali w pewien sposób połączeni.
Nagle ciało Anny
zadrżało, a ona sama przekręciła się na bok, powoli upadając.
Zanim uderzyła o
podłogę, Suoh zdążył kopnąć krzesło na bok, wstać i chwycić ją za ramię.
– Cholera! – Kusanagi
wybiegł w panice zza lady. Podtrzymywana przez Suoh Anna drgnęła kilka razy, a
następnie kompletnie straciła przytomność.
– Myślę, że… musimy
wezwać karetkę, hm…?
– Tak! – Kusanagi
zesztywniał, czując, jak na jego plecy wpływa zimny pot.
– … Co to miało być?
Wszystko, co zrobił
Suoh, to spojrzenie na Annę przez czerwoną kulkę. Kusanagi przeczuwał, że mogło
mieć to związek z ich tajemniczym powiązaniem.
Suoh cmoknął językiem
przez zaciśnięte zęby.
– To było dość
nieostrożne.
Kusanagi zmarszczył
brwi, spoglądając między mężczyznę a bladą twarz Anny.
– Co się właściwie
stało?
– Pewnie jest za
wrażliwa. – Suoh skinął na dziewczynkę, a potem spojrzał na Kusanagiego, jakby
pytał się go, co zamierza zrobić. Barman odpowiedział milczeniem, przenosząc
wzrok na sufit. Suoh odczytał przekaz. Wziął Annę na ręce i posłusznie zaniósł
ją do pokoju na piętrze, kładąc w swoim łóżku.
Ciężko było
stwierdzić, czy Anna straciła przytomność i czy w dalszym ciągu oddychała. Ktoś,
kto nie przyjrzał się jej uważnie, mógł nabrać wątpliwości, czy jeszcze żyje.
Przed opuszczeniem
pokoju Kusanagi okrył Annę dokładnie kocem. W tym samym czasie Suoh rzucił w
niego czerwoną kulką, którą trzymał nadal w zaciśniętej pięści.
Kusanagi złapał
nieporadnie okrągły przedmiot, unosząc go w stronę okna. Świat widziany przez kulkę
miał czerwone zabarwienie. Przypomniał sobie wówczas jak Honami mówiła, że Anna
dostrzega jedynie odcienie czerwieni. Być może właśnie dlatego lubiła przez nie
patrzeć.
– To jest…
– To po prostu
zwykła, szklana kulka – oświadczył pewnie Suoh, siadając na kanapie.
– Ale dla tego
dzieciaka to coś w rodzaju klucza do zachowania połączenia ze światem.
– Klucz, hm… być
może… – zaczął Suoh, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i wkładając
jednego do ust. Dalsza część jego wypowiedzi stała się nieco niewyraźna przez
zawadzający papieros. – Najwyraźniej jest ze mną jakoś powiązana.
Według Totsuki jej
moc pozwalała jej widzieć i czuć więcej. Jeśli owa moc mogła sięgać
do ludzkiego wnętrza i wspomnień, a następnie…
Jak inaczej mogła
wyglądać reakcja siedmioletniej dziewczynki, która zajrzała do wnętrza Suoh?
Kusanagi westchnął głęboko i także wyciągnął papierosa.
– Co powinniśmy
zrobić…?
Na myśl o tym, co
może się stać z małą księżniczką powierzoną im przez byłą nauczycielkę,
Kusanagi westchnął, ponownie wypuszczając wielką chmurę dymu.
✤
Instytut Badawczy w
Nanakamado.
Instytut, w którym
była hospitalizowana Anna. Od frontu było to Naukowe Centrum Badań Medycznych.
Przeciętna i nie wyróżniająca się niczym szczególnym placówka, nie posiadająca
żadnych specjalności.
Plotki głosiły, że
przyjmowali ludzi poszkodowanych w niewyjaśnionych okolicznościach, a część z
tych badań koncentrowała się na wiedzy i nauce o Odmieńcach. Miejsce, które
łączyło interesy Złotego Króla z podziemiem.
– Po jakiego groma
wyciągają dobrych Odmieńców z ukrycia?
Totsuka uśmiechnął
się krzywo do Yaty, który to zaczął już opracowywać plan inwazji na teren
wroga.
– No cóż, nawet jeśli
tak mówią, dużo Odmieńców nie ma pojęcia o własnych mocach. Chcą utrzymać ich w
tajemnicy przed normalnymi ludźmi, żeby nie wzbudzać paniki, a także uczyć
kontroli nad własnymi zdolnościami… tak mówią – wyjaśnił Totsuka, pamiętając o
tym, co powiedział mu niedawno Kusanagi. Sam nie mógł uwierzyć w te wszystkie
podejrzenia względem Instytutu.
Od zdarzenia z poprzedniej
nocy, podczas którego Yata i Kamamoto wplątali się w konflikt z niebieskim
klanem, krew uderzała do głowy skateboardzisty. Ostatniej nocy, kiedy chcieli
dowiedzieć się czegoś o Odmieńcach i znaleźli się blisko Instytutu, Yata
rozpoczął swoją prowokację – Założę się,
że ci ludzie pracują dla podziemia i eksperymentują na Odmieńcach! – potem
nawet Kamamoto przyznał mu rację – Yata-san!
Chodźmy zrobić porządek z tymi facetami! Dzisiaj mieli za zadanie zrobić
krótki zwiad. Zdecydowanie nie była to robota dla narwanego Yaty.
Totsuka był w pewnym
sensie jego przewodnikiem. Niestety, misje u jego boku były strasznie nudne i
dlatego też zawsze ciągnął za sobą Fushimiego. Ten oczywiście nigdy nie był
chętny, ale ostatecznie zawsze zgadzał się bez zbędnych pretensji.
Totsuka, Yata,
Kamamoto i Fushimi przeszli przez główne, szklane drzwi szpitala. Minąwszy
recepcję i rzucających na nich ukradkowe spojrzenia pacjentów, cała czwórka
weszła w głąb budynku. O ile Totsuka i Fushimi nie wyróżniali się zbytnio na
tle zwykłych obywateli, Yata ze swoją deskorolką i korpulentny Kamamoto z
okularami przeciwsłonecznymi, będący przykładem podręcznikowego członka gangu,
mogli przyciągać uwagę.
– Bez żartów. Za
bardzo rzucamy się w oczy – zauważył cicho Fushimi, idąc krok za Totsuką. Nie
było w tym ani grama żartu, ale nie mogli nic na to poradzić.
– W porządku, w
porządku, jakoś to będzie. Co ważniejsze, Saru-kun, ta droga prowadzi do
sektora badań, prawda?
– … Przejdźmy
schodami na górę.
Fushimi zerknął na
dużą mapę szpitala. Przed przyjściem na miejsce włamał się do bazy danych
Instytutu. Oczywiście szpital był pełen wiszących na ścianach rozkładów
budynku, ale na żadnym nie uwzględniono sektora badawczego.
Podążając za
Fushimim, cała grupa kontynuowała swoją podróż przez zakręcone, niemal
labiryntowe korytarze szpitala. Po dotarciu na jeden z oddziałów napotkali
następną grupę pacjentów. Przy kolejnej z klatek schodowych widniał wielki
napis tylko dla personelu. Fushimi
zignorował tą [tę] informację, przechodząc przez drzwi.
Pokonując następne
piętra budynku, wyszli na rażący bielą korytarz. Panująca wokół cisza wręcz
uderzyła ich w uszy. Przecięli długi, opustoszały korytarz, potem skręcili
jeszcze parę razy, aż w końcu natrafili na szerokie drzwi.
– To tutaj powinno
być przejście do sektora badawczego – powiedział Fushimi, patrząc na rozkład.
Mając gdzieś zbędne ceremoniały, Yata położył dłonie na zamkniętych drzwi,
szarpiąc i starając się je otworzyć na siłę. Fushimi odepchnął go na bok.
– Ała! Co robisz!?
– Nie otworzysz ich w
ten sposób, głupku.
Yata spojrzał ponuro
na rozdrażnionego Fushimiego, upuścił deskorolkę na ziemię i postawił na niej
jedną nogę.
– Trzeba porostu
roznieść te drzwi na kawałki – stwierdził, uwalniając ze swego wnętrza pokłady
płonącej, czerwonej aury. Totsuka śpiesznie chwycił go za ramię.
– Ej, ej, chwila,
chwila
– Co!?
Fushimi westchnął
ostentacyjnie za plecami Yaty. Następnie wyszedł przed niego, odkopując jego
deskorolkę.
– Natychmiast
przestań, durniu!
– Ja cię zaraz…!
Fushimi miał już
ewidentnie dość, z kolei Yata poczerwieniał ze złości. Totsuka zdołał go w porę
odciągnąć za luźny materiał bluzy.
– Kusanagi-san prosił,
żebyśmy nie robili zamieszania, prawda? Jeśli
pojawi się przeszkoda, odpuście. – zacytował Tostuka, na co Yata skrzywił
się niczym zawiedzone dziecko, któremu odmówiono cukierka.
– Więc co? Mamy się
poddać?
Totsuka wzruszył
zabawnie ramionami.
– Nie. Skoro już tu
jesteśmy, to bezsensu byłoby rezygnować. Ale jeśli mamy wejść i narobić
bałaganu, to również nie ma sensu. Ludzie nas obserwowali. Ja to zrobię.
– Ty?
Yata wręcz bezczelnie
zamanifestował swoje zaskoczenie. Totsuka uśmiechnął się tylko i stanął przed
drzwiami. Położył na nich rękę i cofnął się nieco, jakby chciał sprawdzić, czy
rzeczywiście są zamknięte. Na szczęście blokada okazała się dość luźna.
Totsuka przypatrywał
się uważnie szczelinie pomiędzy drzwiami a ścianą, gdzie znajdowała się
blokada. Nagle jego oczy zapłonęły czerwienią. Całe ciało Totsuki pokryła
delikatna, czerwona poświata, która zdawała się palić go od środka. Znosił ból
przez zaciśnięte zęby, skupiając moc w swoich oczach. Wystarczyło wyobrazić
sobie promieniujące ciepło i wysłać je do wybranego obiektu.
Sposób ten nie
należał do najbardziej skutecznych. Podczas gdy Totsuka dalej się koncentrował,
zmęczony czekaniem Yata zaczął przeskakiwać z nogi na nogę. Bez najmniejszego
wysiłku skupił we własnych oczach krwistoczerwoną aurę. Trzaskający dźwięk
iskier wydobył się ze szczeliny przy drzwiach. Po tym aura na ciele Tostuki
wygasła, a on sam zachwiał się lekko.
– Myślę,… że się
udało… – uśmiechnął się Totsuka, łapiąc z trudem oddech. Oparł rękę na drzwiach,
aby spróbować je otworzyć. Wydawało się, jakby tylko część blokady została
wyłamana, a mimo to drzwi otworzyły się bez problemu.
– … Nie możemy tego
zaliczyć do dywersji? – drążył Yata, pokazując swoje rozczarowanie.
– Będzie w porządku
tak długo, dopóki nie zakłócimy spokoju.
Kamamoto pogładził
roztopioną blokadę palcem, mrucząc z podziwem pod nosem.
– Ludzie są
utalentowani.
Totsuka słuchał
zachwytów Kamamoto, przypominając sobie słowa Kusanagiego. W Czerwonym Klanie –
Homurze – wszyscy członkowie posiadali destruktywne zdolności. Ponieważ Totsuka
był wyjątkowo słaby, potrafił wykorzystać swoje moce w dziwne, delikatne sposoby, zamiast niszczyć
wszystko wokół.
Płomienny ptak był
jak magiczna sztuczka, którą pokazywał rano Annie. Polegał na paleniu małych
obiektów i przetwarzanie ich w duży płomień. Naturalnie takie popisy wymagały
nie tylko odpowiedniego miejsca, ale również koncentracji i czasu. Niestety,
bardzo niewielka ilość aury czyniła go niemal bezużytecznym w walce.
– Jestem strasznie
zmęczony… wybaczcie, pozwólcie, że zrobię sobie przerwę…
Totsuka ukląkł w
obliczu coraz większych zawrotów głowy spowodowanych nadużyciem mocy.
– Jeszcze nic nie
zrobiliśmy, wiesz?
Mimo że irytacja
niemal wypływała z twarzy Yaty, posłusznie odczekał chwilę. Kiedy Totsuka
złapał oddech, podał mu rękę i pomógł wstać z podłogi.
Po przejściu przez
problematyczne drzwi, Yata zacisnął mocno pięści, Kamamoto skrzyżował ręce na
piersi, a Fushimi poprawił okulary.
– A teraz, chodźmy
skopać kilka tyłków!
Wraz z okrzykiem
Yaty, cała czwórka weszła na korytarz sektora badawczego.
✤
Był to
kolejny męczący sen.
Suoh stał
pośrodku wypalonego pustkowia. Wokół znajdowała się masa gruzu po zniszczonych
budynkach. Sączyły się z nich cienkie kłęby dymów, a przenikający zapach
spalenizny unosił się w powietrzu. Suoh stał samotnie w centrum. W pobliżu nie
było nikogo, ani jednej żywej osoby.
…a
jednak.
– Nie
właź do cudzego snu.
Suoh
mruknął ochryple, obracając się nieznacznie. Stała za nim podobna do lalki
dziewczynka ubrana w koronkową, niebieską sukienkę. Od razu zrozumiał, że nie
jest to obraz wytworzony przez jego wyobraźnie. Stojąca za nim dziewczynka
istniała naprawdę jako zupełnie odrębny organizm, nie dający się kontrolować i
nie mający nic wspólnego z jego wolą czy świadomością.
Anna
przechyliła głowę na bok.
– Przepraszam
– powiedziała sucho bez cienia skruchy.
Suoh
odetchnął spokojnie. Wyciągnął papierosa i wsadził go do ust.
– … Daruj
sobie. Twoje przeprosiny nie brzmią naturalnie.
Był to
prawdopodobnie wynik jej związku z
Suoh poprzez użycie czerwonej kulki. Dzielili jeden sen. Anna rozejrzała się
dokładnie po spalonym pustkowiu.
– Mikoto.
Anna zwróciła się do
Suoh po imieniu, na co jego oczy rozszerzyły się lekko. Nie miał jeszcze okazji
się przedstawić. Pomyślał, że to Honami musiała jej powiedzieć, ale dopiero
potem zdał sobie sprawę z naiwności swoich spekulacji. On i Anna zostali połączeni. Wiedziała wszystko na temat
jego przeszłości. Nie było więc nic dziwnego w tym, że znała jego imię.
– Mikoto, zrobiłeś
to? – Mimo że w jej głosie dało się usłyszeć pewne wahanie, pytanie Anny
zabrzmiało niezwykle dojrzale.
Suoh nie
odpowiedział. Usiadł na małej kupce
pozostałego gruzu i wypuścił przez usta kłąb dymu.
Teraz, kiedy o tym
pomyślał, mógł to być pierwszy raz, kiedy usłyszał głos Anny.
– Wiesz o Kraterze
Kagutsu? – Anna przechyliła głowę na zadane przez Suoh pytanie. – To stało się
przed twoimi narodzinami. W przeszłości kształt tego kraju wyglądał trochę
inaczej. Pewnego dnia w południowej części regionu Kanto miał miejsce pewien
incydent. Pozostał tylko krater.
Anna w milczeniu
patrzyła na Suoh.
– Spowodowała to moc
jednego człowieka, który stracił kontrolę.
Była to moc
poprzedniego Czerwonego Króla. Ci, którzy noszą tytuł Króla, posiadają
umiejętności wychodzące poza możliwości ludzkiego pojmowania. Niestety, kiedy
tracą niezbędną do kontrolowania ich mocy równowagę, Król zostaje osądzony
przez Miecz Damoklesa. Wydany wyrok nie tylko niszczy Króla, ale również
powoduje ogromne szkody wokół nich. Upadek Miecza Damoklesa powoduje tragedię,
której trzeba zapobiegać za wszelką cenę.
– … To samo stanie
się z tobą?
W odpowiedzi na
proste pytanie dziewczynki Suoh uśmiechnął się trochę lekceważąco.
– Kto wie.
Szczerze mówiąc, były
momenty, kiedy sądził, że nie może być tak bardzo źle. Ta myśl przeplatała się
z drugą, gdy chciał po prostu uwolnić całą swoją moc. Widok, który go czekał po
podjęciu niewłaściwej decyzji, pokazywał ten cholerny sen. Miasto Shizume –
doszczętnie zniszczone przez jego destruktywną siłę. Tak miała wyglądać jego
przyszłość.
Anna milczała przez
chwilę, patrząc na Suoh. Potem powoli otworzyła usta.
– Pisany jest ci los,
przed którym nie możesz uciec?
Suoh skrzywił się na
jej słowa. Pomyślał, że to naprawdę bezczelny bachor. Czasami gdy zostawał
zaatakowany czuł niesamowitą i trudną do opanowania chęć zniszczenia. Czasami
pragnął pozbyć się bólu, smakować momentów gotującej się wewnątrz niego krwi i
zrzucić wszystkie wiążące go kajdany.
Ale Suoh był świadomy,
ile by stracił, gdyby nie zawalczył do końca. I tak kiedykolwiek zostawał
zaatakowany, opanowywały go negatywne emocje, które coraz bardziej zabijały w
nim uczucia i zmieniały powoli w żywego trupa.
Kumulowanie w sobie
wszelkich problemów. To był sposób, aby chronić ludzi wokół siebie.
– Mikoto – odezwała
się nagle Anna. – Jesteś cudowny.
Suoh skrzywił się
zaskoczony. Nigdy czegoś podobnego nie słyszał, a już na pewno nigdy w
odniesieniu do swojej osoby. Po chwili namysłu westchnął z ulgą. Przypomniał
sobie, że Anna widziała jedynie czerwony kolor. Kolor jego aury.
– Jesteś denerwującym
dzieciakiem, wiesz?
Suoh otworzył oczy,
dostrzegając siedzącą na łóżku Annę. Leżąc w dalszym ciągu na kanapie,
przekręcił się na bok i zmierzył ją badawczym spojrzeniem. Po tym, jak położył
ją zemdloną na łóżku, po prostu zasnął na kanapie obok, a następnie przypadkowo
śnili ten sam sen.
– … Dobrze się
czujesz? – Anna kiwnęła w odpowiedzi na pytanie. Na jej bladą twarz wpłynęły
niewyraźne rumieńce. – Właśnie widzę.
Co za dziwne dziecko, pomyślał ponownie Suoh, przymykając oczy.
✤
Okulary
Fushimiego odbijały jasne światło monitora. Tuż za nim stali Totsuka i Yata,
zaglądając mu co chwilę przez ramię.
Yata i reszta
skutecznie wtargnęli do sektora badawczego. Teraz zajmowali się łamaniem
komputerowego systemu bezpieczeństwa, aby zapoznać się z dokładnymi danymi.
– Hej,
długo jeszcze? Jak się nie pośpieszymy, ktoś może przyjść.
– Ale
jesteś irytujący. Bądź cicho – odparł rozdrażniony Fushimi na ponaglania
narwanego towarzysza.
Kamamoto
pilnował drzwi, by upewnić się, że nie ma nikogo w pobliżu. Za każdym razem,
gdy ktoś przechodził przez korytarz, atmosfera w pomieszczeniu stawała się
napięta.
– … Jest.
Wraz z cichym
szeptem Fushimiego na ekranie pojawiło się okno wyszukiwarki. Wpisał w nie Kushina Anna. Okienko mignęło
kilkakrotnie, pokazując długą listę wyników. Jasna twarz laleczki pojawiła się
już na pierwszej pozycji. W jej profilu znajdowała się nawet data śmierci jej
rodziców.
Kushina
Tetsuya i Ayuri zginęli w wypadku samochodowym. Oboje ponieśli śmierć na
miejscu.
Yata
skrzywił się na widok dokładnie rozpisanych informacji. Przywołując sobie na
myśl obraz Anny, która mimo tak młodego wieku nie odczuwała prawie żadnych
emocji, poczuł się źle i szybko pokręcił głową. Fushimi przewinął stronę w dół.
Różne działy i podpunkty zdawały się być bezsensownie przemieszane, ale Yata
zauważył w końcu wzmiankę o mocach Anny jako Odmieńca.
Zdolność Anny została
zdefiniowana jako wysoki poziom empatii,
a oprócz tego znajdował się tam też dopisek wysoki
poziom niebezpieczeństwa. Wymagana
obserwacja.
Yata zmarszczył brwi.
– Czy moc tego
dziecka naprawdę może być taka niebezpieczna? Widzi po prostu wiele różnych
rzeczy, nie? To takie złe?Fushimi prychnął pod nosem, spuszczając wzrok na dół ekranu.
– Innymi słowy może
to być coś, co chcą wykorzystać i zasłaniają się tylko stwierdzeniem, że jest niebezpieczna.
W czasie kiedy Yata
popadał z jednej wątpliwości w drugą, Kamamoto odskoczył od drzwi.
– Ktoś idzie! –
zaalarmował półszeptem.
Fushimi cmoknął przez
zaciśnięte zęby, zamknął okno z informacjami na temat Anny i wyłączył
przymusowo komputer.
Cała czwórka zdążyła
ukryć się pod ogromnym, drewnianym biurkiem, za nim drzwi od pokoju otworzyły
się gwałtownie, a do środka wszedł człowiek w białym fartuchu.
– Hm? Kto tu zostawił
taki bałagan? – powiedział podejrzliwie mężczyzna, kierując swoje kroki do
biurka. Co prawda Fushimi wyłączył komputer, ale na blacie pozostało kilka
otwartych teczek i porozrzucanych akt.
Yata obserwował
uważnie nogi mężczyzny. Może powinni przeczołgać się po podłodze i uciec?
Niestety, nie było nawet mowy, aby ten ktoś przeoczył czwórkę pełzających
facetów. Nie pozostawało więc nic innego, jak użyć siły.
Kiedy Yata wstawał
już z zamiarem pobicia nieproszonego gościa, Totsuka zareagował w samą porę,
aby go zatrzymać. Popatrzył na niego wymownie, jakby pytał się Co robisz wariacie? lub Uspokój się! Następnie trzymając w
dalszym ciągu tył jego bluzy, wskazał wolną ręką na Fushimiego.
Fushimi westchnął
lekko, wychylając się poza boczne deski biurka. Kiedy mężczyzna podszedł
jeszcze bliżej, błyskawicznie znalazł się za nim i wymierzył mu uderzenie w tył
szyi. Cios był lekki, ale wystarczył, aby facet w białym fartuchu upadł na
podłogę, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Oburzony Yata spojrzał na
Totsukę, który dalej trzymał go za tył bluzy.
– Dlaczego mnie
powstrzymałeś, a pozwoliłeś zrobić to Saruhiko!?
– Bo ty byś go pobił,
czy nie? Powtarzam ci, że będzie źle jak narobimy zamieszania.
Yata popatrzył na
Tostukę z nadąsanym wyrazem twarzy. Niestety pewnie by tak był więc nie mógł
się kłócić. Najgorsza była jednak myśl, że to Fushimi, a nie on, był bardziej
godny zaufania.
– Teraz się udało,
ale to tylko kwestia czasu, zanim dowiedzą się o włamaniu – Totsuka, który
wyglądał teraz jakby zrobiło mu się żal Yaty, złożył ręce na piersi w zadumie.
– Jeśli jeszcze udałoby nam się dotrzeć w tamto miejsce…
Mówiąc to, spojrzał
kątem oka na znudzoną twarz Fushimiego.
– Ach tak, miejsce w
którym trzymają Odmieńców.
✤
Szpital był
zaskakująco spokojnym miejscem, a z informacjami, jakie posiadał Fushimi,
poruszanie się po nim także nie powodowało już większych kłopotów.
Miejsce, do którego
dotarli, wcale nie przypominało poważanego Instytutu. Panowała tam atmosfera
podobna do tej w szkolnym akademiku, a spacerujący po korytarzach ludzie bez
wątpienia musieli być Odmieńcami. Idąc dalej, cała czwórka coraz bardziej
odnosiła wrażenie, jakby nie znajdowali się już w budynku szpitala. Jeśli było
to miejsce, gdzie Odmieńcy mogli chodzić wolno, nie było potrzeby, aby Yata i
reszta dalej się ukrywali. Bardzo łatwo wtapiali się w tłum.
– Całkiem tu
przyjemnie, nie sądzicie? Myślałem, że będzie to jakieś laboratorium albo coś takiego
– powiedział Kamamoto. Obserwował dokładnie wszystko dookoła, na co Yata
wymierzył mu nagły cios pięścią w sam środek głowy.
– Nie rozglądaj się,
baranie, bo pomyślą, że na kogoś polujemy!
– Jesteś zbyt głośny
– wtrącił Fushimi, spoglądając ponuro na Yatę. Następnie popatrzył na rozkład
budynku w swoim telefonie i zaczął szeptać jakby sam do siebie: – … To otwarty
teren, ponieważ nie ma tu żadnych silnych Odmieńców. Ci naprawdę ważni i
niebezpieczni są najprawdopodobniej odizolowani… według mapy chyba pod ziemią.
– Fushimi spojrzał w bok na Totsukę. – Więc co robimy? Jeśli chcesz się tam
dostać bez robienia zamieszania… Sądzę, że to niemożliwe.
W odpowiedzi na ironię
Fushimiego, Totsuka uśmiechnął się w beztroski sposób.
– Niedobrze. Myślę,
że nie możemy posunąć się tak daleko. Mamy trzymać się z dala od kłopotów.
Bez zapuszczenia się
głębiej nie mogli zdobyć wystarczająco wiele informacji. Szkoda, gdyż mogły się
okazać wyjątkowo przydatne i…
W momencie, kiedy
Yata skrzyżował ręce na piersi, ktoś z tyłu do nich zagadał.
– Hm? Nie widziałem
was tutaj wcześniej. Nowi?
Chłopak sprawiał
wrażenie przyjaznego Odmieńca i mógł mieć około siedemnastu lub osiemnastu lat.
Na twarz Yaty wpłynął
szeroki uśmiech. Podszedł do chłopaka rozpromieniony i zarzucił mu ramię wokół
szyi, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.
– Sorry, moglibyśmy
chwilę pogadać? – Mina chłopaka zrzedła, gdy Yata z niepokojącym entuzjazmem
naruszył jego przestrzeń osobistą. – No więc, w zasadzie to przyszliśmy tylko
sprawdzić i upewnić się, że was dobrze traktują. Łapiesz?
Yata zaczął rozmowę z
Odmieńcem zdecydowanym, niemal grożącym tonem. Jego ramię spoczywało owinięte
wokół szyi chłopaka i w przybliżeniu wyglądało to tak, jakby chciał skręcić mu
kark.
Yata, który pod
przykrywką życzliwości ukrywał cwaniaka, korpulentny Kamamoto, który zazwyczaj
stał z boku i nic nie mówił, Fushimi, który patrzył znużenie przez okno z
nieodgadniętym wyrazem twarzy, i w reszcie Totsuka, który pod maską uśmiechu
skrywał niemożliwe do odczytania myśli.
Odmieniec zdawał się
całkiem zagubiony i zdezorientowany.
– …Um, no… traktują
nas całkiem dobrze… jedzenie jest smaczne…
– Rany, człowieku!
Przeprowadzają na was jakieś eksperymenty? Traktują jak krowy albo walą po mordach
za brak posłuszeństwa?!
– Nie… nie bardzo… – Chłopak
podrapał się niespokojnie po brodzie, patrząc z boku na bok jakby chciał
znaleźć jakiś sposób ucieczki. – Instytut oferuje bardzo hojne wynagrodzenie za
udział w ich badaniach. Niektórzy ludzie przychodzą tu tylko po to… I ja jestem
jedynym z nich…
– Eee? – jęknął Yata,
spuszczając z tonu. Ich teoria na temat Instytutu legła w gruzach niczym domek
z kart.
Dziwne. Niebiescy,
którzy przyszli po Annę zeszłej nocy, nie zdawali się zwiastować czegokolwiek dobrego.
– Skoro tak
przedstawia się twoja sytuacja, może wiesz coś więcej na temat traktowania
niebezpiecznych Odmieńców? – zapytał z uśmiechem Tostuka.
– Nie wiele… istnieje
sporo plotek, ale…
– Hej, hej, jeśli coś
wiesz, powiedz nam!
– Ale są to jedynie
bezpodstawne plotki… podobno w piwnicy trzymają Odmieńców, którzy popełnili jakieś zbrodnie.
Eksperymentują na nich, żeby stworzyć coś w rodzaju żywych broni…
– I to jest to! O to
chodziło! – Oczy Yaty niemal zapłonęły z ekscytacji, ale schwytany chłopak nie
podzielał jego entuzjazmu.
– …Serio, to tylko
plotka. Prawie nikt nie bierze tego na poważnie.
– Nie, na pewno
przeprowadzają jakieś chore eksperymenty. Moja intuicja mi tak mówi – odparł
Yata, krzyżując ręce na piersi i kiwając głową.
– Prócz tego dzieją
się tu jakieś dziwne rzeczy? – Kiedy Totsuka zapytał chłopaka, ten przechylił
lekko głowę w zakłopotaniu.
– Niestety nie mogę
już do końca stwierdzić co jest dziwne, a co nie … Zdążyłem przyzwyczaić się do
ciągłego nadzoru Usagich, chociaż na
początku dziwiło mnie wiele rzeczy…
– Usagich? – Yata zmarszczył
brwi na dźwięk nie do końca zrozumiałego określenia.
– Nie wiecie nic o „Usagich”? Chodzą w tradycyjnych
japońskich kimonach, a na twarzach noszą dziwaczne maski z króliczymi uszami.
Kręcą się czasami w okolicach centrum. Są okropni. Wszyscy mają te same kimona
i maski, przez co w ogóle nie można ich odróżnić. Poza tym bardziej
przypominają jakieś istoty z kosmosu niż grupę ludzi.
– To szpiedzy – wtrącił
Totsuka.
Usagi byli grupą,
która nigdy nie pokazywała swoich twarzy. Podążali za Złotym Królem i jeśli
otrzymywali rozkaz, wypełniali go bez względu na wszystko. Tylko dzięki ich
niezwykle rozwiniętej sieci informacyjnej inni Królowie nie wprowadzali
niepotrzebnego zamętu. Pojawiali się zawsze wtedy, kiedy sytuacja mogła wywołać
panikę wśród społeczeństwa. Nadzorowali niezwykłe zjawiska i ludzi. Bez
wątpienia, określenie szpiegów po
prostu musiało do nich przylgnąć.
Yata westchnął ciężko,
starając przypomnieć sobie jakieś informacje na temat tajemniczych Usagich.
– Budynek znajduje
się pod ścisłą kontrolą Złotego Króla, więc nie wydaje mi się, aby w pełni ufał
ludziom w Instytucie – wtrącił Fushimi, na co Totsuka pokiwał głową.
– Nie jest w stanie
zaufać swoim własnym towarzyszom? Niezły z tego Złotego Króla inwigilator. –mruknął
Yata. Wiedział, że dla całej Homury coś takiego jak brak zaufania w ogóle nie funkcjonowało w słowniku.
Słysząc słowa Yaty,
Fushimi obrzucił go lodowatym spojrzeniem.
Totsuka machnął ręką,
jakby zawczasu chciał zapobiec wiszącej w powietrzu kłótni.
– Cóż, Złoty Król
jest w porównywaniu do innych tak potężny, że nawet nie ma co porównywać. To zupełnie
inna sytuacja niż u nas.
– Wy, chłopaki
jesteście z Czerwonego Klanu…? – zapytał Odmieniec, spoglądając na Yatę i
pozostałych. Kamamoto niemal natychmiast rzucił się na niego, przyciskając do
ściany.
– Nie mów o nas
nikomu, jasne? … A teraz do rzeczy mały, co z tymi Usagi? Możemy się tu na nich natknąć, ukrywają się, czy coś
takiego?
Chłopak wyglądał, jakby
próbował rozpaczliwie zebrać myśli.
– Aaa… noo… widziałem
w Centrum, jak wasi członkowie dali nogę przed Usagi. Jeśli mnie pamięć nie myli, Mizuchi-san też-
Na dźwięk obraźliwych
słów Odmieńca, kark Yaty przeszył nieprzyjemny dreszcz. Za nim pozwolił mu
dokończyć zdanie, kierowany instynktem popchnął chłopaka w tył, posyłając go
wprost na podłogę.
Przez chwilę panowała
martwa cisza, gdy nagle ostre cięcie w towarzystwie srebrnego błysku świsnęło
tuż obok twarzy Yaty. Następne co poczuł, to delikatne pieczenie na lewym
policzku. Odwrócił się szybko. Z boku korytarza stał Fushimi, który
trzymał przymierzony do oka mały,
srebrny nóż.
Tuż za Yatą i resztą stał mężczyzna ubrany w
niebieski mundur z obnażoną błyszczącą szablą. Miał wąskie usta oraz wąskie,
ciemne oczy zerkające spod długiej czarnej grzywki.
– Ty… – warknął Yata,
spoglądając na niebieskiego faceta. Poczuł, jak krew spływa po jego policzku.
Został zaatakowany od tyłu, bez ostrzeżenia.
– Nie sądziłem, że
spotkamy się tak szybko. – Na twarzy, która wyglądała jak maska Noh’a, pojawił
się lekki uśmiech. To właśnie z tym członkiem z Niebieskiego Klanu Yata i
Kamamoto mieli nieprzyjemność zetknąć się poprzedniej nocy.
– Chyba ci
powiedziałem, że jeśli następnym razem wejdziesz nam w drogę, zabijemy cię. –
Zza czarnowłosego mężczyzny wyszedł drugi. Miał jasnobrązowe włosy i dokładnie
ten sam wyraz twarzy co jego towarzysz.
– … Yata.
– To właśnie te dwa
klony, które spotkaliśmy wczoraj w nocy – wyjaśnił Yata, zanim Totsuka zdążył
zadać swoje pytanie.
Po plecach spływał mu
zimny pot. Członkiem Klanu był dopiero od niedawna i nie miał jeszcze dużego
doświadczenia. Na dodatek został obdarzony wyjątkową mocą, a mimo to w ogóle
nie zauważył obecności niebieskich aż do momentu, w którym został zaatakowany.
– Haha! –zaśmiał się
czarnowłosy mężczyzna. Drugi także wydawał się być nad wyraz rozbawiony.
– Jesteście
intruzami.
– I musimy was
wyeliminować.
Totsuka spojrzał na
niebieskich bliźniaków, którzy odzywali się na przemian. Jego uśmiech stawał
się coraz bardziej nerwowy.
– … Czy jeśli się
poddamy, wysłuchacie, co mamy wam do powiedzenia?
– Daj spokój
Totsuka-san. Powinieneś się wycofać! – Yata upuścił swoją deskorolkę na
podłogę, postawił na niej jedną nogą i przyjął pozycję. Nie ważne, jak na to
nie spojrzeć, na nic zdałyby się negocjacje. Ci faceci przyszli tu tylko z
jednym zamiarem. Zapobiec wyciekowi informacji.
Tostuka zrobił
posłusznie krok w tył.
– Będę słuchać
ostrzeżeń, ale pamiętaj, że to my zawiniliśmy, więc nie rób rozróby. Naszym
zadaniem jest ucieczka!
– Gdyby to było takie
proste, sam chętnie bym uciekł – powiedział cicho Fushimi.
Czarnowłosy mężczyzna
powoli wysunął swój miecz. Za chwilę oboje unieśli ostrza do swoich twarzy,
wskazując ostrymi końcami swoich przeciwników.
– Scepter4, Minato Hayato.
– Oraz Scepter4,
Minato Akito.
– Będziemy walczyć z
mieczami w dłoniach.
– Nasza
sprawiedliwość jest całkowita.
Głosy obojga
bliźniaków pozbawione były jakichkolwiek emocji.
– … A tak z czystej
ciekawości, na czym polega wasza sprawiedliwość?
W odpowiedzi na pytanie
Totsuki bracia uśmiechnęli się z pewną dozą dumy i arogancji.
– Karanie tych,
którzy łamią zasady – powiedzieli jednocześnie.
Yata i Fushimi wyszli
naprzeciw bliźniakom, zostawiając z tyłu Totsukę i Kamamoto. Było wielce
prawdopodobne, że to Totsuka zostanie ich pierwszym celem.
Czarnowłosy mężczyzna
– Hayato, podbiegł w kierunku Yaty. Aby uniknąć spotkania z ostrzem jego miecza
Yata padł bokiem na deskę. W tym samym czasie zaczął zabierać czerwoną aurę w
prawej dłoni i nim Hayato zdążył wyjść z pozycji ataku, aby wykonać ponowny
zamach, oberwał rozpaloną pięścią w brzuch.
Tuż po chwili Yata
poczuł czyjąś obecność za swoimi plecami. Brązowowłosy żołnierz Scepter4,
Akito, mierzył w niego swoją szpadą. Rozproszony wcześniejszym atakiem Yata,
znalazł się w sytuacji bez możliwości wykonania kontry.
… Punkt dla nich.
Dwóch na jednego.
Kiedy warknął przez
zaciśnięte zęby z uwagi na własne niedbalstwo, płonący nóż przeszył powietrze
tuż nad jego głową. Wymierzona w jego plecy szabla została odepchnięta na bok.
Szczęk zderzonych
ostrzy rozległ się po całym korytarzu.
Był to Fushimi, który
stał w pewnej odległości, trzymając wypełniony czerwoną aurą nóż. Rzadko kiedy
wdawał się w walkę. Musiał znaleźć naprawdę dobrą motywację i kto wie, jakie
uczucia wzbudziły w nim bliźniaki.
– … Czy tak wygląda
styl ataku słabeusza? Rzucać się na dwójkę przeciwników jednocześnie? –mruknął
Fushimi.
Yata poczerwieniał ze
złości. Miał już doświadczenie, że ci facecie nie walczyli całkiem fair, jeden
na jednego, ale części o słabeuszu
nie mógł tak po prostu puścić płazem.
Mimo pierwszej
przegranej próby ataku z twarzy bliźniaków nie schodziły dumne uśmieszki.
– Twój kolega ma
rację.
– Hej, daj sobie na
wstrzymanie! Co masz na myśli, mówiąc, że jestem słaby!?
– Totsuka-san –
Fushimi zignorował kompletnie Yatę, zwracając się chłodno w stronę Totsuki. – Ochrona
ciebie jest strasznie upierdliwa.
Totsuka skinął głową.
Mimo że przekaz zabrzmiał dość brutalnie, zrozumiał go. Chwycił Odmieńca za
ramię, pomagając mu wstać po tym, jak został przewrócony przez Yatę, i razem z
nim zaczął uciekać w stronę najbliższych schodów.
– Saru-kun, Yata,
pamiętacie, co jest naszym celem? – krzyknął, odwracając się w biegu w stronę
chłopców. Fushimi mruknął pod nosem rozdrażniony.
– Bezpieczna
ucieczka.
– Właśnie tak. Nie
dawajcie się ponieść.
– Proszę, pośpiesz
się.
Totsuka uśmiechnął,
się widząc zabawną irytację na twarzy Fushimiego, po czym skupił się na własnej
ucieczce.
– Kamamoto, ty też
musisz iść! – powiedział Yata, zwracając się do towarzysza.
– Yata-san… –
Kamamoto obrzucił zaniepokojonym spojrzeniem dwójkę niebieskich. Następnie
przeniósł wzrok na Totsukę, który zdawał się wahać na skrzyżowaniu korytarzy.
– Tu może być jeszcze
więcej niebieskich! Idź z Totsuką-san!
– Do-dobrze!
Po dobitnych słowach
Yaty Kamamoto mógł w końcu podjąć decyzję i pobiegł do Totsuki.
– A więc niech
zacznie się zabawa.
Yata napiął się
dumnie, patrząc w stronę niebieskich bliźniaków.
– Właśnie
przypomniałem sobie o waszym nieuczciwym sposobie walki. Spoko, zaatakujcie
mnie razem!
Stawiając jedną nogę
na desce, Yata uwolnił pokłady czerwonej aury. Płonąca energia stawała się z
gorętsza, z każdą sekundą podnosząc temperaturę na całym korytarzu. Ogień na
ciele Yaty trzaskał niczym iskry. Skierował przepełnione krwistą czerwienią
oczy na bliźniaków.
– Przestań się
popisywać. Nie będę jeszcze raz ratował twojego tyłka.
– Zamknij się! Nie
mów do mnie takim tonem! Poradziłbym sobie sam!
– Hmm… nie mam nic
przeciwko, żebyś zajął się tym sam, ale, Misaki, ta sytuacja cię ewidentnie
przerasta.
– Nie nazywaj mnie po
imieniu! Ciebie w pojedynkę też przerasta!
Bliźniacy stali lekko
zdezorientowani, przyglądając się kłótni Yaty i Fushimiego.
– Skończyliście
gadać?
Wracając wzrokiem do
bliźniaków, Yata i Fushimi ruszyli wspólnie w ich stronę.
Cudowne!!!
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na więcej i dziękuję za twoją pracę
Bardzo się cieszę, że mogę sprawić tyle radośći:D
UsuńMoja droga Nanoko... CO TY SOBIE KURDE MYŚLISZ PRZERYWAJĄC W TAKIM MOMENCIE?!
OdpowiedzUsuńRozdział (jak z resztą sama pewnie zauważyłaś) genialny ;D A tłumaczenie prawie bez usterek. Czekam na więcej <3
Staram się trzymać oryginału z którego tłumaczę i stąd ta przerwa. Gomenasai^^
UsuńJeśli chodzi o jakość tłumaczenia, proszę nie wahać się wytykać wszelkich "usterek" które zauważycie. Pierwotnie cała nowelka jest napisana dość specyficznym stylem którego osobiście nie lubię więc nie ukrywam, że łatwo nie jest.
Wiem, że ciężko jest od tak tłumaczyć. Arigato ;*
UsuńA... em, kiedy następny rozdział? ;P