Kiedyś egzystowałam sobie w przekonaniu, że skoro nie lubię
mechów to żadne anime o mechach nie jest w stanie zaoferować mi nic ciekawego –
zupełnie nic co z całą pewnością by mnie porwało. Jak bardzo się myliłam kiedy
obejrzałam (przypadkowo bądź przyciągnięta innymi aspektami) parę takich serii
i stwierdziłam Cholera, mechy mogą być
cool!. Mechy mogą być
fajne, ale jakoś nigdy nie przeszło mi przez myśl żeby specjalnie dla nich
oglądać jakiś tytuł. Ostatnio
coś się zmieniło i w sumie nie mówię nie
wielkim robotom. Jeszcze jak są ładne, takie jak w Code Geass lub Eureka Seven,
to już w ogóle mam fan pełną gębą. Taką pierwszą z najpierwszych serii którą
wybrałam ze względu na same mechy, było właśnie Tengen Toppa Gurren Lagann. Gdzieś widziałam komentarz, że coś o tak brzmiącym tytule najzwyczajniej nie może być złe. Nie może, ale do doskonałości zabrakło… dość sporo.
Od razu na wstępie powiem, że w żadnym wypadku, pod żadnym
pozorem nie pozwolę sobie na obrażanie sławnego TTGL. Seria na to zdecydowanie
nie zasługuje ponieważ Gainax (bogowie!) odwalili kawał dobrej roboty. To
studio ma to do siebie, że albo wypuszcza mega hiciora albo mega kontrowersyjne
cudactwo - puszczam oczko w stronę świeżego Panty and Stocking - swoją drogą, nie wiem jak Wy, ale ja bawiłam
się przy tym świetnie! Po prostu łykam specyficzną twórczość Gainaxu. TTGL
połączyło tę specyfikę w zgrabną całość i stało się swoistą kwintesencją szaleństwa tego studia.
Niecodzienny humor, nietypowa kreska, wspaniała muzyka, oryginalny plot twist.
Dziękuję, czuję się przekonana. Mechy? Nah, dobrze się prezentują więc
jedziemy!
To co można powiedzieć po obejrzeniu pierwszego epa to świetny początek. Pomysł na ludzi mieszkających pod ziemią, chęć wydostania się na powierzchnie. Potępienie społeczeństwa dla tych, którzy próbują sprzeciwić się wrogowi. Od razu czuć szaloną akcję i od razu wiadomo, że ani na chwilę nie pozwoli nam na wdech i wdech. Taki stan podczas oglądania utrzymywał się do połowy serii. Druga część zamieniła się w wylewający z ekranu wielki sajgon, a wielkie WTF wymalowuje się na twarzy widza. Niestety, seria była w moim odczuciu genialna do połowy i nie tylko dlatego, że w drugiej połowie zabrakło jednej z najbardziej pro postaci w świecie anime ogólnie. Rozpoczynanie fabuły od momentu, w którym główny bohater jest na etapie kopania pod ziemią, a skończywszy na prowadzeniu przez ów bohatera robota rzucającego galaktykami, było dla mnie zbyt wielkim szokiem. Nie uważam bynajmniej, że pełny zamysł na fabułę TTGL jest zły. Wręcz przeciwnie – zamysł jest świetny! (Gainax pełną gębą, rzucamy se galaktykami, a co!) Drillowanie jako sposób na osiąganie marzeń, złamanie zasad, wyjście na powierzchnie, walka z najeźdźcą, pisanie nowej historii dla ludzkości i zapisywanie się w pamięci jako bohaterowie. Po drodze wielkiej przygody cała plejada najróżniejszych postaci. Super! Czego tu nie lubić? Sama nie wiem, druga część nie zaskoczyła. Ktoś może powiedzieć, że przecież Gainax już tak ma. Lubi zakręcić, zrobić coś co na pierwszy rzut oka wydaje się bez sensu, a po głębszej analizie nawet jakiś sens ma. Wiem, że nie jestem w swoim myśleniu osamotniona - dużo osób uważa, że pierwsza część miała więcej klimatu. Trzeba przyznać, że finał pierwszej części historii pokazał, że ludzie z Gainaxu mają jaja jak mało kto, podczas gdy ostateczny finał finałów wyszedł zdecydowanie za bardzo podniosły i przedramatyzowany.
To co można powiedzieć po obejrzeniu pierwszego epa to świetny początek. Pomysł na ludzi mieszkających pod ziemią, chęć wydostania się na powierzchnie. Potępienie społeczeństwa dla tych, którzy próbują sprzeciwić się wrogowi. Od razu czuć szaloną akcję i od razu wiadomo, że ani na chwilę nie pozwoli nam na wdech i wdech. Taki stan podczas oglądania utrzymywał się do połowy serii. Druga część zamieniła się w wylewający z ekranu wielki sajgon, a wielkie WTF wymalowuje się na twarzy widza. Niestety, seria była w moim odczuciu genialna do połowy i nie tylko dlatego, że w drugiej połowie zabrakło jednej z najbardziej pro postaci w świecie anime ogólnie. Rozpoczynanie fabuły od momentu, w którym główny bohater jest na etapie kopania pod ziemią, a skończywszy na prowadzeniu przez ów bohatera robota rzucającego galaktykami, było dla mnie zbyt wielkim szokiem. Nie uważam bynajmniej, że pełny zamysł na fabułę TTGL jest zły. Wręcz przeciwnie – zamysł jest świetny! (Gainax pełną gębą, rzucamy se galaktykami, a co!) Drillowanie jako sposób na osiąganie marzeń, złamanie zasad, wyjście na powierzchnie, walka z najeźdźcą, pisanie nowej historii dla ludzkości i zapisywanie się w pamięci jako bohaterowie. Po drodze wielkiej przygody cała plejada najróżniejszych postaci. Super! Czego tu nie lubić? Sama nie wiem, druga część nie zaskoczyła. Ktoś może powiedzieć, że przecież Gainax już tak ma. Lubi zakręcić, zrobić coś co na pierwszy rzut oka wydaje się bez sensu, a po głębszej analizie nawet jakiś sens ma. Wiem, że nie jestem w swoim myśleniu osamotniona - dużo osób uważa, że pierwsza część miała więcej klimatu. Trzeba przyznać, że finał pierwszej części historii pokazał, że ludzie z Gainaxu mają jaja jak mało kto, podczas gdy ostateczny finał finałów wyszedł zdecydowanie za bardzo podniosły i przedramatyzowany.
[UWAGA SPOILER]
Czy fail drugiej części wynika z braku jednej postaci? Uśmiercenie Kaminy
ma dwie strony medalu. Kto do cholery uśmierca tak szybko postać, która napędza
całą serię? Kto uśmierca postać, która jest jedną z lepszych jakie widziałam? I
kto uśmierca postać, którą każdy lubi?! Kto uśmierca… dobra, wystarczy. Śmierć
Kaminy była co prawda dziwnie pokazana (nie dała rady mnie wzruszyć), ale
sprawia, że jego postać totalnie rozpieprzyła wskaźnik na mierniku poziomu zajebistości. Tak naprawdę to Kamina nie
został symbolem największego hiroła jedynie dla ludu w TTGL. On został symbolem najbardziej odjazdowej i uśmierconej postaci w całym przemyśle anime! xD Oczywiście
szkoda chłopaka bo jeszcze tyle witalności w sobie miał. Z drugiej strony, jego game over znacznie przyczynił się do podrasowania epickości pierwszej części serii. Mam dziwne wrażenie, że Kamina przyćmił Simona na tyle, że cokolwiek by już Simon nie zrobił, to zawsze pozostanie w cieniu swojego Aniki.
[KONIEC SPOILERA/ CZYTAĆ BEZPIECZNIE ^___^]
Bohaterów mamy dwóch. Potem przyplątuje się do nich jeszcze
jedno dziewczę i wszyscy wychodzą na powierzchnię (w cudnej scenie! *____*) żeby
ubijać złe mechy. Simona poznajemy jako
dzieciaka, który drillował korytarze w jednej z podziemnych kolonii.
Nieco ciamajdowaty, zagubiony, ale bardzo pomysłowy. Z drugiej strony mamy
Kamine, oszołoma, który wszelkie zasady
ma głęboko w czterech literach. Podąża za marzeniami i nie ma zamiaru
przesiedzieć całego życia pod ziemią. Tak, tak, Kamina ciąga wszędzie Simona za
sobą, przyprawiając go przy tym o palpitacje serca. Jak dla mnie jest on co
najmniej The Best Characterem of 2007. Jego charyzma, energia, poświęcenie,
urocza głupota - od tej postaci bije wręcz pozytywna energia. Jednocześnie
jest wzorem dla Simona, któremu brakuje tych wszystkich charyzmatycznych cech
Kaminy. Relacja tej dwójki
ukazana jest bardzo naturalnie i prostolinijnie. Do spółki dorzućmy
jeszcze Yoko, która stara się ogarniać i kontrolować wyczyny Kaminy :P Yoko to kolejny
the best charakter, tym razem oczywiście w kategorii pań ^____^
Grafika jest taka jaką osobiście bardzo lubię. Pośród fali wielu produkcji, które starają się rysować ładnie, animować ładnie i mieć wszystko wydmuchane i wychuchane (a wiemy jak to się czasami kończy), TTGL mocno się wyróżnia, osiągając w ten sposób pierwszy punkt na drodze do sukces – zainteresowanie potencjalnego widza. Kreska do najpiękniejszych nie należy ale ma w sobie ten urok, Ten Gainaxowy czar :D Poza tym uwielbiam te wszystkie statyczne, zniekształcone, rozmazane, ale jakże dopieszczone kadry. Nic tylko drukować i tapetować nimi ściany w pokoju.
Muzyka to kolejny mocny punkt. Soundtrack ściągnęłam w
trybie instant z dopiskiem 100 najważniejszych rzeczy które musisz
zrobić przed śmiercią. No dobra, może trochę wyolbrzymiłam ale trust me,
jest bardzo dobry.
Z oceną całości mam problem gdyż tak jak napisałam, lubię
bohaterów, lubię ich przygody, podoba mi się zamysł twórców, nietypowość kreski i całkiem interesująca fabuła. Naprawdę nie wiem co nie zagrało w drugiej części. Mimo całej mojej sympatii do Simona, nie łyknęłam jego galaktycznego i wyolbrzymionego wątku. Ostatecznie 8/10.
Kultowe anime nawiązujące do TTGL. Kult w kulcie? Haruhizm, Kaminizm, czy jakoś tak :P
"Rozpoczynanie akcji od momentu [przecinek] w której główny bohater jest na etapie kopania pod ziemią, a skończywszy [skończenie - albo przeredagować pierwszą część zdania] na prowadzeniu przez ów bohatera robota rzucającego galaktykami było chyba dla mnie zbyt wielkim szokiem" - "ów" się odmienia: http://www.polonistyka.fil.ug.edu.pl/?id_cat=308&id_art=1085
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że też należę do osób, które najpierw patrzyły na mechy jak na jeża, a potem się do nich przekonały - bynajmniej nie w Code Geass (chociaż akurat w tym anime mechy były ostatnią rzeczą, która by mi przeszkadzała), ale w Suisei no Gargantia, gdzie mech był moim ulubionym bohaterem, lol. W każdym razie przekonałam się do nich na tyle, że jestem w stanie oglądać coś "bo mechy" na równi z "bo space opera" i "bo okres Sengoku".
Natomiast co do samego anime, to raczej się nie zabieram. Znaczy, może kiedyś, bo obecnie jestem już chyba zmęczona tymi seriami, gdzie wszystko musi być takie mega, wbijające w fotel, błyskotliwe, optymistyczne (tak, Sengoku Basara też się w tej chwili zalicza, co nie znaczy, że przestałam uwielbiać tę serię). Bardziej chodzą za mną jakieś spokojniejsze space opery, gdzie jest knucie, polityka, spokojna fabuła, brak skakania po dachach i wszystko wypada, no, realistyczniej - coś z półki Terra'e czy Tytanii (to ostatnie minus rzeczone skakanie po dachach, bo ten wątek akurat mnie irytował). Chociaż mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś wróci mi zainteresowanie seriami typu TTGL.
^______^" dzięki, poprawię co trzeba :)
UsuńWłaściwie to jakoś nigdy nie miałam zamiaru włączać TTGL do swojej listy aż tu pewnego dnia poczułam, że jestem ciekawa tego tytułu. Ciężko się z resztą dziwić, heh, fandom nie śpi po dziś dzień :P
A to tak jest, raz coś na odprężenie, raz skakanie po dachach lub rzucanie galaktykami, a jeszcze innym razem nic. Dni kiedy nie ma się chęci na żadne anime, niestety też się zdarzają.
Terra'e mam na liście. Kiedyś na pewno zobaczę >.<
No, z tą nagłą chęcią obejrzenia czegoś też tak mam czasami - mniej więcej to jest powód, dla którego pielęgnuję taką długą listę planowanych na MAL-u. Niestety, moje dwa ostatnie odkrycia to była akurat kwestia przypadku za pierwszym razem i konkretnego polecenia za drugim, więc chyba znalezienie w ten sposób perełki nie jest takie proste :P (Ale i tak uważam, że 70 planowanych to jest dobrze - przynajmniej nie ma ich więcej jak w obejrzanych, jak za dawnych, pięknych czasów, kiedy na koncie miałam tylko 80 animców).
UsuńTerra dobra, polecam ją każdemu, kto da się tak nagabywać ^.^
Oczywiście, że muzyka jest w tej serii doskonała, Taku Iwasaki to gwarancja dobra. ostatnio też dostaje robotę przy naprawdę niezłych anime, więc podwójne dobro.
OdpowiedzUsuńTTGL jeszcze nie widziałam - wyszedł zaraz obok Code Gayassa i jakoś tak z tych dwóch wielkich i słynnych marek wolałam obejrzeć to drugie. Pewnie przez projekty postaci Clampa. Które są paskudne.
Ale masz rację, stary Gainax to moc dobra. Nie wiem, co bierze Imaishi, ale sądząc po tym co wyrabia w Triggerze, jest tego dużo.
TTGL mam na liście do obejrzenia, problem w tym, że to dość duża lista. 426 samych anime, nie licząc filmów, normalnych seriali i komiksów. Damn, zdołowałam się.
426? O.o To ja przy swoich 70-80 już mięknę jak na to patrzę xD
Usuń28 year-old Legal Assistant Mordecai McFall, hailing from Swift Current enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Gambling. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 340 Mexico Coupe. powinienes to sprawdzic
OdpowiedzUsuń