niedziela, 27 października 2013

K Side:Red, R4A


Tłumaczenie: Nanoko
Korekta: Niofomune

Rozdział IV. Monochromatyczna rzeczywistość.
Atmosfera w barze była napięta.
- Anna-chan, naprawdę to zrobiła? - zapytał Kamamoto. Kusanagi skinął głową, mruknął pod nosem niewyraźne prawdopodobnie i zapalił papierosa.
Ostatniej nocy, po nagłym zniknięciu Anny, na pobliskimi skrzyżowaniu kilka osób straciło przytomność z powodu podduszenia. Gdy zostali przewiezieni do szpitala, wszyscy twierdzili, że zostali uwięzieni pod wodą. Oznaczało to, że wszystkie ofiary widziały to samo złudzenie w tym samym czasie.
Na dodatek, kilkadziesiąt metrów od skrzyżowania skąd nie otrzymano żadnego powiadomienia o pożarze, kilku ludzi odniosło ciężkie oparzenia. Czuli potworny ból, a chwilę potem ich skóra paliła się na czerwono. Ofiary oby wypadków zostały natychmiast przewiezione do szpitala Nanakamado.   
- Poranny raport pochodzi od vice kapitana Scepter4.- powiedział Kusanagi z ciężkim westchnieniem. W myślach dalej przetrawiał informacje otrzymane przez telefon od Shiotsu.
Zgodnie z naszym obowiązkiem nadzorowania nadnaturalnych zjawisk, musimy przejąć Odmieńca- Kushinę Annę- która stworzyła zagrożenie dla cywilów. Dopóki nie upewnimy się, że ryzyko minęło, będzie pod naszym nadzorem.”
Kusanagi spojrzał na cienką stróżkę dymu papierosowego która ulatniała się w kierunku sufitu.
- Nadzorowanie Odmieńców należy do obowiązków Scepter4… Tylko czekać aż popełnią jakiś błąd i nie będę potrafili się z tego wytłumaczyć.
Już dwie godziny po zniknięciu Anny, Honami skontaktowała się z Instytutem. Dziewczynka została przywieziona przez karetkę i musiała być natychmiast hospitalizowana. Słysząc to, Honami próbowała biec jak najszybciej do Centrum, ale Kusanagi i reszta zatrzymali ją. Było raczej mało prawdopodobne, że mężczyźni w Instytucie chcieliby ją teraz skrzywdzić, jednak po incydencie z rodzicami Anny, Homura musiała dmuchać na zimne. Nie mogli pozwolić aby kobieta znalazła się w niebezpieczeństwie. 
- … Może nazwanie tego dziecka wysoce niebezpiecznym Odmieńcem jest tylko pretekstem żeby zablokować nasze działania.- stwierdził cicho Fushimi wpatrując się w swoje buty. Jego nadąsany wyraz twarzy oraz znudzone spojrzenie świadczyło o kompletnym braku zainteresowania. Dzięki swej wrodzonej zdolności szybkiej dedukcji, z łatwością snuł najróżniejsze powody i opracowywał wyjścia z trudnych sytuacji nawet w tedy, kiedy ewidentnie miał to gdzieś.   
- Ale… nie mogę uwierzyć, że Anna-chan byłaby w stanie to zrobić.- powtórzył Kamamoto z dezaprobatą. To on wyszedł szukać Anny i widział nieprzytomnych ludzi zabieranych przez karetki pogotowia. Nienormalne obrazy poparzonych ludzi w miejscu bez ognia. Nie potrafił sobie wyobrazić, że mogła tego dokonać mała, cicha dziewczynka.  
Totsuka uniósł rękę przed Kamamoto. Na jego palcach nadal widniała blada blizna.
- Oparzyła mnie kiedy obudziła się ze złego snu. Nie kontroluje swoich zdolności ze względu na własne koszmary… one kierują jej mocą.- Chłopak zacisnął dłoń w pięść.- Wiedziałem, że to dziwne. Anna-chan posiada moc jasnowidzenia. Jeśli rzeczywiście tak jest, to dlaczego zostałem poparzony? - podniósł powoli wzrok jakby chciał przypomnieć sobie tamten moment.- Być może to jej zdolność jasnowidzenia wymyka się spod kontroli.
- … Co masz na myśli?- Kamamoto przechylił głowę, a Totsuka spojrzał mu pewnie w oczy.     
- Widzi i czuje wszystko wokół. W pewien sposób odbija zewnętrzny świat do swojego własnego. Anna-chan ma moc jasnowidzenia, ale może też urzeczywistnić to co jest wewnątrz niej.   
- Więc najprościej mówiąc - wtrącił Kusanagi - Wspomnienia o poparzeniu, wspomnienia o tonięciu… To znaczy, że są zakorzenione gdzieś w tym dzieciaku, a kiedy coś mocno przeżywa wydostają się poprzez jej moc.
Kamamoto złożył pulchne ręce na piersiach i warknął nisko.
- Anna-chan poparzyła się i dusiła pod wodą… - jego słowa wyrażały ogromny żal i troskę o dziewczynkę. Tymczasem Totsuka i Kusanagi uważali, że pełnia prawdy była jeszcze bardziej tragiczna niż mogłoby się wydawać. Barman wahał się dłuższą czas jakby nie chciał powiedzieć czegoś bardziej przygnębiającego. W końcu otworzył zdecydowanie usta.
- Poparzenia, czy tonięcie nie muszą być wcale wynikiem wypadku... to tylko teoria, ale myślę, że mogła doświadczyć tego w Instytucie.
Kamamoto zastygł w bezruchu i zamilkł.
Posępna cisza ogarnęła cały bar.
Nawet Yata który zawsze starał się przeciwstawić ponurej prawdzie, tym razem nie podniósł gniewnie głosu. Pochylił się w milczeniu nad ladą ukrywając zaszklone oczy.
- … Jeśli Mizuchi poważnie chce połączyć Annę z Kamieniem, nie cofnie się przed niczym. Nie obchodzą go metody. Sprawiając jej masę bólu i cierpienia próbował przebudzić jej moc, a potem…
Nie dosłuchawszy do końca, Suoh oderwał swoje plecy od ściany i zrobił krok na przód.
- Zniszczę ich. - Mimo, że wypowiedziane słowa brzmiały sucho i obojętnie, po tym jednym zdaniu Króla, twarze wszystkich zebranych wypełniła determinacja.
- Czyli ustalone. - odparł Kusanagi.
Podczas gdy wsparcie Króla podbudowało zebranych członków Homury, ponura twarz Fushimiego nie uległa zmianie. Zaraz potem wstał ze swojego miejsca i jak gdyby nigdy nic ruszył do wyjścia. Kiedy zobaczył to Yata, natychmiast ruszył za nim.
- Saruhiko!
Chłopak zatrzymał się w drzwiach baru i tylko nieznacznie obrócił głowę w stronę Yaty.
- To nie twoja wina.
Fushimi zatrząsł się nerwowo z zaskoczenia. Jego oczy drgnęły nieznacznie, ale bez żadnej odpowiedzi wyszedł z baru cmokając z poirytowaniem.  
Słowa które podsłuchała Anna i które jednocześnie tak nią wstrząsnęła oraz przyczyniły się do jej nagłej ucieczki, były prawdopodobnie tymi które wypowiedział wówczas Fushimi.
- Totsuka - mruknął pytająco Kusanagi w stronę chłopaka, ale ten pokręcił przecząco głową.
- Saru-kun nienawidzi mojej pomocy.
Totsuka spojrzał na zamknięte drzwi lokalu po czym przeniósł wzrok na Yatę.
- Wszystko będzie z nim w porządku… przynajmniej na razie. - powiedział cicho.
Kiedy Honami usłyszała pukanie, podniosła szybko głowę. Wstała ostrożnie z łóżka, ale nim podeszła do drzwi, otworzył je ktoś z zewnątrz.
- Suou-kun.
To mężczyzna był właściwym mieszkańcem pokoju. Wszedł do środka bez słowa, zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami blokując tym samym jedyną drogę ucieczki. Honami obrzuciła go pełnym wyrzutów spojrzeniem.  
- … Co ty wyprawiasz? Zatrzymujesz mnie?
Suoh i reszta zdecydowali, że Honami nie może zostać sama. Kiedy próbowała szukać Anny na własną rękę narażała się na wielkie niebezpieczeństwo. Od czasu ucieczki dziewczynki, znajdowała się pod stałym nadzorem Homury i nawet gdy chciała odwiedzić Annę w Instytucie, nie pozwolili jej na to.
Wybierając najrozsądniejszą drogę, zabrali Honami do baru i zamknęli w pokoju na piętrze. Wiele razy namawiali ją do odpoczynku ale kobieta nie słuchała. Nie spała całą noc myśląc o Annie. Mimo wszystko, woleli nie wyjawiać jej prawdy, podejmując działania w całkowitej tajemnicy.
- Jestem odpowiedzialna za Annę!
Honami wyprostowała pewnie głowę na wysokość oczu Suoh. Nadal pozostawał od niej dużo wyższy, a jego przenikliwy wzrok gasił pewność kobiety. W czasach liceum karciła tego dzieciaka niezliczoną ilość razy, ale teraz, na jej drodze stał dorosły mężczyzna. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu była za niego odpowiedzialna jako nauczycielka. Teraz jako zastępczy rodzic była odpowiedzialna za jedną, małą dziewczynkę.
- Co wiecie?
- …
- Co to za sekrety?
- …
- Co próbujecie zrobić z Anną?
- …
Mogła pytać ile chciała, a Suoh i tak nie odpowiadał. Honami przyłożyła dłoń do policzka i westchnęła głęboko.
- Jeśli nie zamierzasz odpowiadać, w porządku. Po prostu zejdź mi z drogi.
Suoh nie miał zamiaru ustosunkować się do prośby. Patrząc gdzieś w dal za Honami, zmarszczył ponuro brwi.
- … Nie ma nic bardziej uciążliwego niż poleganie na kimś, ale… ten jeden raz, uwierz mi. – mężczyzna spojrzał w sufit, po czym przeniósł wzrok na Honami.- Sprowadzę dzieciaka z powrotem.
- … Co masz na myśli…? - wymamrotała niepewnie Honami wyczuwając wyraźną zmianę atmosfery.
Nawet jeśli słyszała, że Suoh był kimś przed kim drżało całe miasto Shizume, uznawała to za zwykłe wyolbrzymienie jego buntowniczego charakteru jeszcze z czasów liceum. Sama nie dostrzegała w nim większych zmian. Pamiętała go z beztroskich lat, otoczonego przez dwójkę oddanych przyjaciół, podziwianego i pełnego charyzmy.
W tym momencie, Honami poczuła przytłaczającą presję ze strony Suoh. Zupełnie jakby stała naprzeciwko wielkiego drapieżnika, a jeden, najmniejszy krok mógł przesądzić o jej życiu lub śmierci. Poczuła pewien rodzaj instynktowego strachu.
… Tylko, dlaczego miała bać się Suoh?
Honami próbowała przezwyciężyć swój wewnętrzny strach i uśmiechnąć się, ale kiedy uniosła wzrok na Suoh, jego oczy świeciły ostrą czerwienią. Po chwili, niewielka fala niewidzialnej energii wypłynęła z jego ciała. Honami poczuła jakby coś usilnie starało się ją przewrócić. Panujące w pokoju wysokie ciśnienie przytępiało jej zmysły aż w końcu upadła na podłogę.  
Pomimo usilnych starań, nie mogła odzyskać władzy w nogach. Jej ciało trzęsło się, a usta drżały. Stała się kompletnie bezsilna wobec własnego strachu przed Suoh. W jej oczach zaszkliły się łzy. Łzy które wyrażały strach ale także złość na samą siebie. Przecież doskonale wiedziała, że nie było sensu bać się bliskiej osoby.
- Dlaczego… - szepnęła Honami. Przytłaczające ciśnienie zniknęło i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że może spokojnie zaczerpnąć powietrza. Suoh uśmiechnął się ponuro i spojrzał na Honami. Nigdy nie wiedziała go z podobnym wyrazem twarzy.
- Z twojego punktu widzenia jestem potworem. - powiedział Suoh.- A twoją bratanicę dzieli od tego pojęcia bardzo wąska granica.
Z powodu bólu karku, Honami uniosła jedynie oczy na mężczyznę i starając się zignorować drżenie języka zapytała:
- Nazywasz Annę potworem?
- Są ludzie którzy tak ją nazywają.
Anna z całą pewnością nie była normalnym dzieckiem. Widziała rzeczy których inni nie mogli, a jej rodzice zamartwiali się gdy stwierdzono u niej uraz mózgu…
Ale…
Honami spojrzała na Suoh.
- Anna nie jest chora?
- Nie jest.
- Ale przecież zabrali ją do Instytutu… - spokój Suoh wcale nie udzielał się zaniepokojonej Honami.- Co się z nią stało? … I czym jest w końcu ten Instytut?
- Skoro jesteś taka ciekawa, zapytasz bezpośrednio bachora. Teraz masz się stąd nie ruszać.
- Suoh-kun!
Nagle mężczyzna uniósł nieznacznie dłoń kładąc ją na głowie Honami. W odpowiedzi na ten nieoczekiwany gest, kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Wiedz, że ten gnojek najbardziej martwi się o twoje bezpieczeństwo. - Słysząc te słowa, Honami otworzyła szeroko oczy. - Przez sam wzgląd na nią, zostań tutaj. Przyprowadzę ją z powrotem.
- Suoh-kun. - mruknęła cicho Honami. - Kim naprawdę jesteś?
Z uśmiechem wyrażającym jednocześnie kpinę i nienawiść do samego siebie odparł:
„Podobno Królem.”
W dużym pomieszczeniu, w podziemiach Instytutu, Anna siedziała zwinięta w kłębek na fotelu.
Jej wewnętrzny, hermetycznie zamknięty świat został naruszony. Świat, który był w stanie zranić bliskie osoby i wywołał powódź uczuć.
Ból i cierpienie Anny, niczym kawałki rozbitego szkła, odbijały od siebie światło, dotykając niewinnych ludzi. Uciekała, choć i tak nie była w stanie powstrzymać swojej mocy szerzenia nieszczęścia. Na końcu, straciła przytomność. Nie pamiętała jak znalazła się w obecnym miejscu lecz kiedy doszła do siebie, pomieszczenie wydało jej się dziwnie znajome. Obrzydliwie znajome.
- Dostałaś nauczkę? - zapytał Mizuchi siedząc po drugiej strony stołu. Miał na sobie biały fartuch, a jego uśmiechnięte oczy jak zwykle kontrastowały z pozbawioną emocji twarzą.   
Po środku stołu leżała rozłożona mapa, a wokół niej znajdowały się rozrzucone, czerwone kulki. Mizuchi obszedł powoli stół i stanął za plecami Anny opierając się dłońmi o niebieski, głęboki fotel na którym siedziała.  
Dla niej całe pomieszczenie było czarno-białe. Jedynym kolorem jaki była w stanie rozróżnić były rozrzucone po stole, czerwone kulki. Trzymając zaciśnięte kolana, popatrzyła na okrągłe przedmioty z obawą.
Przypomniała sobie czerwień pewnej osoby. Czerwień która wylewała się z jego ciała. Wraz z jednym spotkaniem, on, ubarwił jej szary świat.
Pamiętała jakie uczucia towarzyszyły jej podczas pobytu w wesołym miasteczku. Kiedy ostatnim razem spędzała tak beztrosko czas nie myśląc o problemach? Niegdyś, zanim zaczęła odwiedzać Instytut, spędzała każdą chwilę z rodzicami i Honami. Wiosną wspólnie zorganizowali piknik, rozmawiali przy obiedzie, a Anna przesiadywała na ramionach ojca podziwiając kwitnące kwiaty wiśni.
Honami wymieniała dziewczynce nazwę każdego z kwiatów. Anna zachwycała się miejscem pełnym pięknych, czerwonych Anemonów na które mogła patrzeć całymi godzinami. W drodze do domu, obiecali sobie, że następnym razem wszyscy pójdą do wesołego miasteczka. Niestety, obietnica nie została spełniona, Anna trafiła do Instytutu, a jej rodzice zginęli…
Nie dostrzegała żadnych, innych kolorów prócz czerwonego i od małego wyróżniła się na tle swoich rówieśników. Był czas, kiedy nie potrafiła odróżnić własnego bólu i cierpienia od uczuć innych ludzi, zdawała się miewać halucynacje które w rzeczywiści były przepowiedniami przyszłości. Martwiąc się o swoje dziecko, rodzice zabrali ją do szpitala, a po przejściu wielu badań zostali skierowani do Instytutu. Zgodnie z postawioną przez lekarzy diagnozą, miała uraz mózgu. Tymczasem ona sama usłyszała, że ma szczególną moc.
Bardzo długo nie wiedziała, co Mizuchi miał na myśli mówiąc o szczególnej mocy. Powiedział jej, że normalni ludzie, w tym jej rodzice, nie mogą poznać jej niezwykłych zdolności. Musieli zachować wszystko w tajemnicy ze względów bezpieczeństwa innych osób. Niedługo po tym, rozpoczęły się prawdziwe badania. Rozdzielono Annę z rodzicami, zamknięto i poddano doświadczeniom. Nie mogła zrozumieć, dlaczego zmuszali ją do korzystania z mocy która przynosiła jej tyle cierpień.
- Nie chcę już tam iść. - powiedziała do matki kiedy wyszła z Instytutu na tymczasowym zwolnieniu. Jej matka wymieniła z ojcem niespokojne spojrzenia, pogłaskała dziewczynkę po włosach i odparła:
- Anna, wiem, że szpital nie jest zbyt miłym miejscem… ale, tak będzie lepiej dla twojego zdrowia.
- To nie jest choroba. - mruknęła, po czym zdobyła się na odwagę aby wyrzucić z siebie całą prawdę - Lekarze mówią, że mam moc której nie mają inni i ciągle robią mi jakieś dziwne badania… nie chcę już tam iść.
Anna wyjawiła to, co miało zostać tajemnicą. Zaufanie i wiara w rodziców zwyciężyła nad strachem jaki odczuwała wobec Mizuchiego.
Tamtego dnia, jej rodzice rozmawiali do późna w nocy, a następnego dnia rano powiedzieli, że nie wróci już do szpitala. Była wówczas niedziela. Rodzice zawieźli Annę do Honami, samym udając się na rozmowę na temat córki do Instytutu. Kiedy stamtąd wracali, spotkał ich tragiczny wypadek.
Anna zamknęła oczy gdy dowiedziała się o śmierci rodziców. Zamknęła oczy które choć nie pokazywały jej kolorów świata, pokazywały wszystko inne czego nie chciała widzieć. Musiała zamknąć swoje serce. Próbowała stworzyć własną rzeczywistość odwracając wzrok od bolesnej prawdy która ją otaczała.
… Zwykły tchórz.
- Dostałaś nauczkę? - powtórzył pytanie Mizuchi. - Jesteś bardzo niebezpiecznym stworzeniem. Twoje istnienie może przynieść wiele szkód twoim bliskim.
Anna słuchała słów Mizuchiego w ciszy. Nie miała już serca które można było zranić. Pozbyła się go po śmierci rodziców, wyzbyła emocji i stała bezuczuciową lalką. Jednak ostatnimi czasy, na nowo zrozumiała czym jest radość. Coś wtargnęło do jej hermetycznego świata, otwierając jej serce.
Anna zamknęła oczy, zamknęła serce i po raz kolejny zamknęła drzwi do swojego świata.
- Powiedz mi jedno. - zaczęła słabym głosem - Zabiłeś mamę i tatę?
Zapytała o prawdę której wolała nie znać. W czarno-białym pokoju panowała przeszywająca cisza. Mizuchi westchnął lekko. Nie wydawał się przejęty, za to trochę zirytowany. Po chwili przybrał swój fałszywy uśmieszek.
- Oczywiście, że nie. - odparł krótko, nie starając się nawet by zabrzmieć przekonująco.
Anna przypomniała sobie słowa Mizuchiego które wypowiedział po tym jak trafiła do Instytutu po śmierci rodziców.
„Jesteś zupełnie jak Król. Kiedy otaczasz się zwykłymi ludźmi, sprowadzasz na nich nieszczęścia.”  
Mogła być zagrożeniem dla Honami która stała się jej opiekunką. Za pomocą jednego zdania, Mizuchi zaszantażował dziewczynkę, przestrzegając, że jej ciotka w każdej chwili może podzielić los jej rodziców. Mimo że zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, nie chciała w nie uwierzyć. Odwróciła wzrok od prawdy o śmierci rodziców.
- Już więcej nie odejdę. Nie krzywdź Honami. - powiedziała Anna, na co Mizuchi wykrzywił twarz w wyrazie współczucia.
- Nie musisz tak tragizować. Jeśli będziesz w stanie kontrolować swoją moc, osiągniesz jedność z Kamieniem Drezdeńskim i uda ci się zostać Królem, nie będzie już żadnej potrzeby żebyś pozostawała tu zamknięta. Przecież należy wyjść do świata i otwarcie nim rządzić. - Mizuchi pogładził dłonią włosy Anny - Wśród Siedmiu Królów zwolniło się jedno miejsce. Rzecz jasna mam na myśli tron Czwartego Niebieskiego Króla. Choć biorąc pod uwagę twój daltonizm, odpowiedniejszy byłby dla ciebie tron Czerwonego Króla, ale niestety, został niedawno obsadzony. Gdybyś trafiła do Instytutu nieco wcześniej...
- Przestań. - powiedziała Anna łamiącym głosem. - Będę Niebieskim Królem.
Mizuchi popatrzył na dziewczynkę z satysfakcją. Odsunął się od fotela i położył rękę na stole, tuż obok mapy i szklanych kulek.
- W takim razie, możemy zaczynać.
Jak na znak, Anna przysunęła się bliżej mapy skupiając na okrągłych przedmiotach.
Za sprawą oddziaływania jej silnej woli, kulki zaczęły turlać się po stole. Przesunęły się powoli na szczyt mapy, gromadząc w jednym miejscu. Ciche uderzenie kruchego szkła rozbrzmiało w pomieszczeniu głuchym echem. Zatrzymały się w  miejscu, w którym stał najwyższy budynek miasta Shizume. Siedziba Złotego Króla - Wieża Nanakamado.
Kąciki ust Mizuchiego uniosły się nieznacznie.
- Co teraz widzisz?
Anna zadrżała. Przymknęła powieki aby otworzyć swój wewnętrzny zmysł. Oddzieliła umysł od ciała, przedzierając się do szklanej powłoki kulki. Po tym jak znalazła się w pustej przestrzeni, ruszyła ku wyznaczanemu miejscu. Nie widziała oczami, lecz czuła wszystkimi zmysłami.
Pierwszym co dostrzegła była rozległa metropolia oraz tajemniczy, gigantyczny wieżowiec. Patrząc na budynek z dołu miało się wrażenie jakby sięgał nieba. Mimo że owładnęła nią olbrzymia presja, weszła do środka głównym wejściem, ruszając na górę.
Nagle, zupełnie jak podczas pierwszego kontaktu z umysłem Suoh, połączenie Anny zostało zakłócone. Tamto doświadczenie gwałtowanie wstrząsnęło dziewczynką, ale nie wystraszyło. Tak naprawdę, kiedy nawiązywała kontakt z Suoh, czuła się nawet komfortowo. Teraz było inaczej. Ktoś próbował się jej pozbyć roztaczając wokół obcą aurę.
Był to Kamień Drezdeński oraz sama obecność jego strażnika - Złotego Króla. Annie udało się podtrzymać swoją świadomość, po czym skierowała umysł w kierunku celu. Obca energia ściskała ją nieprzerwanie od wewnątrz, aż w końcu przestała cokolwiek widzieć. Przestrzeń wokół niej wypełniła się białym światłem. 
Kiedy wydawać by się mogło, że zostanie za chwilę odrzucona, wszystkie zakłócenia niespodziewanie ustąpiły ukazując przestrzenną salę z wysokim sufitem. Całe pomieszczenie pochłaniała ciemność, a panujące w nim ciśnienie przytłaczało swoim ciężarem. Gdzieś w głębi mroku przesunęły się skrzypiące drzwi wpuszczając do sali nienaturalnie jasne światło.
Podłoga była szklana, a pod jej powierzchnią znajdował się duży kamień. Szary, o chropowatej powierzchni z zewnątrz i dziwnym, okrągłym kryształem w środku.
Kamień Drezdeński.
Patrząc na niezwykły artefakt który wielkością przypominał sypialnie w domu Honami, Anna uspokoiła oddech. Kamień żył. Wyraźnie czuła jego ciężkie, głębokie pulsowanie. Zaczęła dokładnie wsłuchiwać się w jego rytm. Starała zsynchronizować go z własnym biciem serca aby nareszcie mogli się połączyć. W odpowiedzi na sygnały Anny, Kamień Drezdeński rozbłysną.
W tym samym momencie, uderzenie silnej energii, ponownie zakłóciło połączenie. Obraz przed oczami Anny zbladł, a wszelkie dźwięki rozpłynęły się w głuchej przestrzeni.
Jej moc osiągnęła limit.
Musiała stracić przytomność i spaść z fotela, ponieważ gdy otworzyła oczy, leżała na zimnej podłodze. Wstała powoli, spoglądając na blat stołu. Szklane kulki poturlały się po mapie, a jedna z nich spadła na podłogę.
- Nie powiodło się, co? - zapytał Mizuchi.
- …Ale, byłam blisko Kamienia. - odpowiedziała Anna, na co kąciki ust mężczyzny wykrzywiły się nieznacznie.
- Rozumiem. Robimy postępy. - Mizuchi uklęknął przed Anną, odgarniając jej włosy z twarzy. - Jest tak jak myślałem. Stajesz się bardziej wrażliwa kiedy doświadczasz więcej cierpienia.
Dziewczynka słuchała jego słów nie wzruszona.
- Ale nie mamy czasu… przez twoje stosunki z Czerwonym Królem, pewne rzeczy mogą się nieco skomplikować.

Anna odwróciła wzrok. Nie chciała czuć więcej bólu.  

4 komentarze:

  1. (W sumie na białym też wszystko widać, więc nawet to nie przeszkadza).
    Może chodzi o ustawienia w projektancie szablonów? Bo to jest ten odcień białego, co niektóre napisy na blogu, więc może po prostu ten kolor się wgrał jako "kolor tekstu", a ujawnił dopiero wtedy, kiedy zaczęłaś stosować czyszczenie formatowania? Wtedy powinno podziałać zaznaczenie tekstu i zrobienie go na czarno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieeeeeeeeeeelkie dzięki za ten rozdziełek uwielbiam cię za to że tłumaczych tą nowelkę i w ogóle za ten blog :)
    Awwwwwwww jeszcze raz dziękuję!

    OdpowiedzUsuń