Atmosfera w barze
była napięta.
- Anna-chan, naprawdę
to zrobiła? - zapytał Kamamoto. Kusanagi skinął głową, mruknął pod nosem
niewyraźne prawdopodobnie i zapalił
papierosa.
Ostatniej nocy, po
nagłym zniknięciu Anny, na pobliskimi skrzyżowaniu kilka osób straciło
przytomność z powodu podduszenia. Gdy zostali przewiezieni do szpitala, wszyscy
twierdzili, że zostali uwięzieni pod wodą.
Oznaczało to, że wszystkie ofiary widziały to samo złudzenie w tym samym
czasie.
Na dodatek,
kilkadziesiąt metrów od skrzyżowania skąd nie otrzymano żadnego powiadomienia o
pożarze, kilku ludzi odniosło ciężkie oparzenia. Czuli potworny ból, a chwilę
potem ich skóra paliła się na czerwono. Ofiary oby wypadków zostały natychmiast
przewiezione do szpitala Nanakamado.
- Poranny raport pochodzi
od vice kapitana Scepter4.- powiedział Kusanagi z ciężkim westchnieniem. W
myślach dalej przetrawiał informacje otrzymane przez telefon od Shiotsu.
„Zgodnie z naszym obowiązkiem nadzorowania nadnaturalnych zjawisk,
musimy przejąć Odmieńca- Kushinę Annę- która stworzyła zagrożenie dla cywilów.
Dopóki nie upewnimy się, że ryzyko minęło, będzie pod naszym nadzorem.”
Kusanagi spojrzał na
cienką stróżkę dymu papierosowego która ulatniała się w kierunku sufitu.
- Nadzorowanie
Odmieńców należy do obowiązków Scepter4… Tylko czekać aż popełnią jakiś błąd i
nie będę potrafili się z tego wytłumaczyć.
Już dwie godziny po
zniknięciu Anny, Honami skontaktowała się z Instytutem. Dziewczynka została
przywieziona przez karetkę i musiała być natychmiast hospitalizowana. Słysząc
to, Honami próbowała biec jak najszybciej do Centrum, ale Kusanagi i reszta
zatrzymali ją. Było raczej mało prawdopodobne, że mężczyźni w Instytucie
chcieliby ją teraz skrzywdzić, jednak po incydencie z rodzicami Anny, Homura
musiała dmuchać na zimne. Nie mogli pozwolić aby kobieta znalazła się w
niebezpieczeństwie.
- … Może nazwanie
tego dziecka wysoce niebezpiecznym
Odmieńcem jest tylko pretekstem żeby zablokować nasze działania.- stwierdził
cicho Fushimi wpatrując się w swoje buty. Jego nadąsany wyraz twarzy oraz
znudzone spojrzenie świadczyło o kompletnym braku zainteresowania. Dzięki swej
wrodzonej zdolności szybkiej dedukcji, z łatwością snuł najróżniejsze powody i
opracowywał wyjścia z trudnych sytuacji nawet w tedy, kiedy ewidentnie miał to
gdzieś.
- Ale… nie mogę
uwierzyć, że Anna-chan byłaby w stanie to zrobić.- powtórzył Kamamoto z
dezaprobatą. To on wyszedł szukać Anny i widział nieprzytomnych ludzi
zabieranych przez karetki pogotowia. Nienormalne obrazy poparzonych ludzi w
miejscu bez ognia. Nie potrafił sobie wyobrazić, że mogła tego dokonać mała,
cicha dziewczynka.
Totsuka uniósł rękę
przed Kamamoto. Na jego palcach nadal widniała blada blizna.
- Oparzyła mnie kiedy
obudziła się ze złego snu. Nie kontroluje swoich zdolności ze względu na własne
koszmary… one kierują jej mocą.- Chłopak zacisnął dłoń w pięść.- Wiedziałem, że
to dziwne. Anna-chan posiada moc jasnowidzenia. Jeśli rzeczywiście tak jest, to
dlaczego zostałem poparzony? - podniósł powoli wzrok jakby chciał przypomnieć
sobie tamten moment.- Być może to jej zdolność jasnowidzenia wymyka się spod
kontroli.
- … Co masz na myśli?-
Kamamoto przechylił głowę, a Totsuka spojrzał mu pewnie w oczy.
- Widzi i czuje
wszystko wokół. W pewien sposób odbija zewnętrzny świat do swojego własnego.
Anna-chan ma moc jasnowidzenia, ale może też urzeczywistnić to co jest wewnątrz
niej.
- Więc najprościej
mówiąc - wtrącił Kusanagi - Wspomnienia o poparzeniu, wspomnienia o tonięciu…
To znaczy, że są zakorzenione gdzieś w tym dzieciaku, a kiedy coś mocno
przeżywa wydostają się poprzez jej moc.
Kamamoto złożył
pulchne ręce na piersiach i warknął nisko.
- Anna-chan poparzyła
się i dusiła pod wodą… - jego słowa wyrażały ogromny żal i troskę o
dziewczynkę. Tymczasem Totsuka i Kusanagi uważali, że pełnia prawdy była
jeszcze bardziej tragiczna niż mogłoby się wydawać. Barman wahał się dłuższą
czas jakby nie chciał powiedzieć czegoś bardziej przygnębiającego. W końcu
otworzył zdecydowanie usta.
- Poparzenia, czy
tonięcie nie muszą być wcale wynikiem wypadku... to tylko teoria, ale myślę, że
mogła doświadczyć tego w Instytucie.
Kamamoto zastygł w
bezruchu i zamilkł.
Posępna cisza
ogarnęła cały bar.
Nawet Yata który
zawsze starał się przeciwstawić ponurej prawdzie, tym razem nie podniósł
gniewnie głosu. Pochylił się w milczeniu nad ladą ukrywając zaszklone oczy.
- … Jeśli Mizuchi
poważnie chce połączyć Annę z Kamieniem, nie cofnie się przed niczym. Nie
obchodzą go metody. Sprawiając jej masę bólu i cierpienia próbował przebudzić
jej moc, a potem…
Nie dosłuchawszy do
końca, Suoh oderwał swoje plecy od ściany i zrobił krok na przód.
- Zniszczę ich. -
Mimo, że wypowiedziane słowa brzmiały sucho i obojętnie, po tym jednym zdaniu
Króla, twarze wszystkich zebranych wypełniła determinacja.
- Czyli ustalone. -
odparł Kusanagi.
Podczas gdy wsparcie
Króla podbudowało zebranych członków Homury, ponura twarz Fushimiego nie uległa
zmianie. Zaraz potem wstał ze swojego miejsca i jak gdyby nigdy nic ruszył do
wyjścia. Kiedy zobaczył to Yata, natychmiast ruszył za nim.
- Saruhiko!
Chłopak zatrzymał się
w drzwiach baru i tylko nieznacznie obrócił głowę w stronę Yaty.
- To nie twoja wina.
Fushimi zatrząsł się
nerwowo z zaskoczenia. Jego oczy drgnęły nieznacznie, ale bez żadnej odpowiedzi
wyszedł z baru cmokając z poirytowaniem.
Słowa które
podsłuchała Anna i które jednocześnie tak nią wstrząsnęła oraz przyczyniły się
do jej nagłej ucieczki, były prawdopodobnie tymi które wypowiedział wówczas
Fushimi.
- Totsuka - mruknął
pytająco Kusanagi w stronę chłopaka, ale ten pokręcił przecząco głową.
- Saru-kun nienawidzi
mojej pomocy.
Totsuka spojrzał na
zamknięte drzwi lokalu po czym przeniósł wzrok na Yatę.
- Wszystko będzie z
nim w porządku… przynajmniej na razie. - powiedział cicho.
✤
Kiedy Honami
usłyszała pukanie, podniosła szybko głowę. Wstała ostrożnie z łóżka, ale nim
podeszła do drzwi, otworzył je ktoś z zewnątrz.
- Suou-kun.
To mężczyzna był właściwym mieszkańcem pokoju. Wszedł do
środka bez słowa, zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami blokując tym
samym jedyną drogę ucieczki. Honami obrzuciła go pełnym wyrzutów spojrzeniem.
- … Co ty wyprawiasz?
Zatrzymujesz mnie?
Suoh i reszta
zdecydowali, że Honami nie może zostać sama. Kiedy próbowała szukać Anny na
własną rękę narażała się na wielkie niebezpieczeństwo. Od czasu ucieczki
dziewczynki, znajdowała się pod stałym nadzorem Homury i nawet gdy chciała odwiedzić
Annę w Instytucie, nie pozwolili jej na to.
Wybierając
najrozsądniejszą drogę, zabrali Honami do baru i zamknęli w pokoju na piętrze.
Wiele razy namawiali ją do odpoczynku ale kobieta nie słuchała. Nie spała całą
noc myśląc o Annie. Mimo wszystko, woleli nie wyjawiać jej prawdy, podejmując
działania w całkowitej tajemnicy.
- Jestem
odpowiedzialna za Annę!
Honami wyprostowała
pewnie głowę na wysokość oczu Suoh. Nadal pozostawał od niej dużo wyższy, a
jego przenikliwy wzrok gasił pewność kobiety. W czasach liceum karciła tego
dzieciaka niezliczoną ilość razy, ale teraz, na jej drodze stał dorosły
mężczyzna. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu była za niego
odpowiedzialna jako nauczycielka. Teraz jako zastępczy rodzic była
odpowiedzialna za jedną, małą dziewczynkę.
- Co wiecie?
- …
- Co to za sekrety?
- …
- Co próbujecie
zrobić z Anną?
- …
Mogła pytać ile
chciała, a Suoh i tak nie odpowiadał. Honami przyłożyła dłoń do policzka i
westchnęła głęboko.
- Jeśli nie
zamierzasz odpowiadać, w porządku. Po prostu zejdź mi z drogi.
Suoh nie miał zamiaru
ustosunkować się do prośby. Patrząc gdzieś w dal za Honami, zmarszczył ponuro
brwi.
- … Nie ma nic bardziej
uciążliwego niż poleganie na kimś, ale… ten jeden raz, uwierz mi. – mężczyzna spojrzał
w sufit, po czym przeniósł wzrok na Honami.- Sprowadzę dzieciaka z powrotem.
- … Co masz na
myśli…? - wymamrotała niepewnie Honami wyczuwając wyraźną zmianę atmosfery.
Nawet jeśli słyszała,
że Suoh był kimś przed kim drżało całe miasto Shizume, uznawała to za zwykłe
wyolbrzymienie jego buntowniczego charakteru jeszcze z czasów liceum. Sama nie
dostrzegała w nim większych zmian. Pamiętała go z beztroskich lat, otoczonego przez
dwójkę oddanych przyjaciół, podziwianego i pełnego charyzmy.
W tym momencie,
Honami poczuła przytłaczającą presję ze strony Suoh. Zupełnie jakby stała
naprzeciwko wielkiego drapieżnika, a jeden, najmniejszy krok mógł przesądzić o
jej życiu lub śmierci. Poczuła pewien rodzaj instynktowego strachu.
… Tylko, dlaczego
miała bać się Suoh?
Honami próbowała
przezwyciężyć swój wewnętrzny strach i uśmiechnąć się, ale kiedy uniosła wzrok
na Suoh, jego oczy świeciły ostrą czerwienią. Po chwili, niewielka fala niewidzialnej
energii wypłynęła z jego ciała. Honami poczuła jakby coś usilnie starało się ją
przewrócić. Panujące w pokoju wysokie ciśnienie przytępiało jej zmysły aż w
końcu upadła na podłogę.
Pomimo usilnych
starań, nie mogła odzyskać władzy w nogach. Jej ciało trzęsło się, a usta
drżały. Stała się kompletnie bezsilna wobec własnego strachu przed Suoh. W jej
oczach zaszkliły się łzy. Łzy które wyrażały strach ale także złość na samą
siebie. Przecież doskonale wiedziała, że nie było sensu bać się bliskiej osoby.
- Dlaczego… -
szepnęła Honami. Przytłaczające ciśnienie zniknęło i dopiero teraz zdała sobie
sprawę, że może spokojnie zaczerpnąć powietrza. Suoh uśmiechnął się ponuro i
spojrzał na Honami. Nigdy nie wiedziała go z podobnym wyrazem twarzy.
- Z twojego punktu
widzenia jestem potworem. - powiedział Suoh.- A twoją bratanicę dzieli od tego
pojęcia bardzo wąska granica.
Z powodu bólu karku,
Honami uniosła jedynie oczy na mężczyznę i starając się zignorować drżenie
języka zapytała:
- Nazywasz Annę potworem?
- Są ludzie którzy
tak ją nazywają.
Anna z całą pewnością
nie była normalnym dzieckiem. Widziała rzeczy których inni nie mogli, a jej
rodzice zamartwiali się gdy stwierdzono u niej uraz mózgu…
Ale…
Honami spojrzała na
Suoh.
- Anna nie jest
chora?
- Nie jest.
- Ale przecież
zabrali ją do Instytutu… - spokój Suoh wcale nie udzielał się zaniepokojonej
Honami.- Co się z nią stało? … I czym jest w końcu ten Instytut?
- Skoro jesteś taka
ciekawa, zapytasz bezpośrednio bachora. Teraz masz się stąd nie ruszać.
- Suoh-kun!
Nagle mężczyzna
uniósł nieznacznie dłoń kładąc ją na głowie Honami. W odpowiedzi na ten
nieoczekiwany gest, kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Wiedz, że ten
gnojek najbardziej martwi się o twoje bezpieczeństwo. - Słysząc te słowa, Honami
otworzyła szeroko oczy. - Przez sam wzgląd na nią, zostań tutaj. Przyprowadzę
ją z powrotem.
- Suoh-kun. -
mruknęła cicho Honami. - Kim naprawdę jesteś?
Z uśmiechem
wyrażającym jednocześnie kpinę i nienawiść do samego siebie odparł:
„Podobno Królem.”
✤
W dużym
pomieszczeniu, w podziemiach Instytutu, Anna siedziała zwinięta w kłębek na
fotelu.
Jej wewnętrzny,
hermetycznie zamknięty świat został naruszony. Świat, który był w stanie zranić
bliskie osoby i wywołał powódź uczuć.
Ból i cierpienie
Anny, niczym kawałki rozbitego szkła, odbijały od siebie światło, dotykając
niewinnych ludzi. Uciekała, choć i tak nie była w stanie powstrzymać swojej
mocy szerzenia nieszczęścia. Na końcu, straciła przytomność. Nie pamiętała jak
znalazła się w obecnym miejscu lecz kiedy doszła do siebie, pomieszczenie
wydało jej się dziwnie znajome. Obrzydliwie znajome.
- Dostałaś nauczkę? -
zapytał Mizuchi siedząc po drugiej strony stołu. Miał na sobie biały fartuch, a
jego uśmiechnięte oczy jak zwykle kontrastowały z pozbawioną emocji twarzą.
Po środku stołu
leżała rozłożona mapa, a wokół niej znajdowały się rozrzucone, czerwone kulki.
Mizuchi obszedł powoli stół i stanął za plecami Anny opierając się dłońmi o
niebieski, głęboki fotel na którym siedziała.
Dla niej całe
pomieszczenie było czarno-białe. Jedynym kolorem jaki była w stanie rozróżnić
były rozrzucone po stole, czerwone kulki. Trzymając zaciśnięte kolana,
popatrzyła na okrągłe przedmioty z obawą.
Przypomniała sobie czerwień
pewnej osoby. Czerwień która wylewała się z jego ciała. Wraz z jednym
spotkaniem, on, ubarwił jej szary świat.
Pamiętała jakie
uczucia towarzyszyły jej podczas pobytu w wesołym miasteczku. Kiedy ostatnim
razem spędzała tak beztrosko czas nie myśląc o problemach? Niegdyś, zanim
zaczęła odwiedzać Instytut, spędzała każdą chwilę z rodzicami i Honami. Wiosną
wspólnie zorganizowali piknik, rozmawiali przy obiedzie, a Anna przesiadywała
na ramionach ojca podziwiając kwitnące kwiaty wiśni.
Honami wymieniała
dziewczynce nazwę każdego z kwiatów. Anna zachwycała się miejscem pełnym
pięknych, czerwonych Anemonów na które mogła patrzeć całymi godzinami. W drodze
do domu, obiecali sobie, że następnym razem wszyscy pójdą do wesołego
miasteczka. Niestety, obietnica nie została spełniona, Anna trafiła do
Instytutu, a jej rodzice zginęli…
Nie dostrzegała
żadnych, innych kolorów prócz czerwonego i od małego wyróżniła się na tle
swoich rówieśników. Był czas, kiedy nie potrafiła odróżnić własnego bólu i
cierpienia od uczuć innych ludzi, zdawała się miewać halucynacje które w
rzeczywiści były przepowiedniami przyszłości. Martwiąc się o swoje dziecko,
rodzice zabrali ją do szpitala, a po przejściu wielu badań zostali skierowani
do Instytutu. Zgodnie z postawioną przez lekarzy diagnozą, miała uraz mózgu.
Tymczasem ona sama usłyszała, że ma szczególną
moc.
Bardzo długo nie
wiedziała, co Mizuchi miał na myśli mówiąc o szczególnej mocy. Powiedział jej, że normalni ludzie, w tym jej
rodzice, nie mogą poznać jej niezwykłych zdolności. Musieli zachować wszystko w
tajemnicy ze względów bezpieczeństwa innych osób. Niedługo po tym, rozpoczęły
się prawdziwe badania. Rozdzielono Annę z rodzicami, zamknięto i poddano
doświadczeniom. Nie mogła zrozumieć, dlaczego zmuszali ją do korzystania z mocy
która przynosiła jej tyle cierpień.
- Nie chcę już tam
iść. - powiedziała do matki kiedy wyszła z Instytutu na tymczasowym zwolnieniu.
Jej matka wymieniła z ojcem niespokojne spojrzenia, pogłaskała dziewczynkę po
włosach i odparła:
- Anna, wiem, że
szpital nie jest zbyt miłym miejscem… ale, tak będzie lepiej dla twojego
zdrowia.
- To nie jest
choroba. - mruknęła, po czym zdobyła się na odwagę aby wyrzucić z siebie całą
prawdę - Lekarze mówią, że mam moc której nie mają inni i ciągle robią mi jakieś
dziwne badania… nie chcę już tam iść.
Anna wyjawiła to, co
miało zostać tajemnicą. Zaufanie i wiara w rodziców zwyciężyła nad strachem
jaki odczuwała wobec Mizuchiego.
Tamtego dnia, jej rodzice
rozmawiali do późna w nocy, a następnego dnia rano powiedzieli, że nie wróci już
do szpitala. Była wówczas niedziela. Rodzice zawieźli Annę do Honami, samym
udając się na rozmowę na temat córki do Instytutu. Kiedy stamtąd wracali,
spotkał ich tragiczny wypadek.
Anna zamknęła oczy
gdy dowiedziała się o śmierci rodziców. Zamknęła oczy które choć nie pokazywały
jej kolorów świata, pokazywały wszystko inne czego nie chciała widzieć. Musiała
zamknąć swoje serce. Próbowała stworzyć własną rzeczywistość odwracając wzrok
od bolesnej prawdy która ją otaczała.
… Zwykły tchórz.
- Dostałaś nauczkę? -
powtórzył pytanie Mizuchi. - Jesteś bardzo niebezpiecznym stworzeniem. Twoje
istnienie może przynieść wiele szkód twoim bliskim.
Anna słuchała słów
Mizuchiego w ciszy. Nie miała już serca które można było zranić. Pozbyła się go
po śmierci rodziców, wyzbyła emocji i stała bezuczuciową lalką. Jednak
ostatnimi czasy, na nowo zrozumiała czym jest radość. Coś wtargnęło do jej
hermetycznego świata, otwierając jej serce.
Anna zamknęła oczy,
zamknęła serce i po raz kolejny zamknęła drzwi do swojego świata.
- Powiedz mi jedno. -
zaczęła słabym głosem - Zabiłeś mamę i tatę?
Zapytała o prawdę
której wolała nie znać. W czarno-białym pokoju panowała przeszywająca cisza.
Mizuchi westchnął lekko. Nie wydawał się przejęty, za to trochę zirytowany. Po
chwili przybrał swój fałszywy uśmieszek.
- Oczywiście, że nie.
- odparł krótko, nie starając się nawet by zabrzmieć przekonująco.
Anna przypomniała sobie
słowa Mizuchiego które wypowiedział po tym jak trafiła do Instytutu po śmierci
rodziców.
„Jesteś zupełnie jak Król. Kiedy otaczasz się zwykłymi
ludźmi, sprowadzasz na nich nieszczęścia.”
Mogła być zagrożeniem
dla Honami która stała się jej opiekunką. Za pomocą jednego zdania, Mizuchi
zaszantażował dziewczynkę, przestrzegając, że jej ciotka w każdej chwili może
podzielić los jej rodziców. Mimo że zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa,
nie chciała w nie uwierzyć. Odwróciła wzrok od prawdy o śmierci rodziców.
- Już więcej nie
odejdę. Nie krzywdź Honami. - powiedziała Anna, na co Mizuchi wykrzywił twarz w
wyrazie współczucia.
- Nie musisz tak
tragizować. Jeśli będziesz w stanie kontrolować swoją moc, osiągniesz jedność z
Kamieniem Drezdeńskim i uda ci się zostać Królem, nie będzie już żadnej
potrzeby żebyś pozostawała tu zamknięta. Przecież należy wyjść do świata i
otwarcie nim rządzić. - Mizuchi pogładził dłonią włosy Anny - Wśród Siedmiu Królów
zwolniło się jedno miejsce. Rzecz jasna mam na myśli tron Czwartego
Niebieskiego Króla. Choć biorąc pod uwagę twój daltonizm, odpowiedniejszy byłby
dla ciebie tron Czerwonego Króla, ale niestety, został niedawno obsadzony.
Gdybyś trafiła do Instytutu nieco wcześniej...
- Przestań. -
powiedziała Anna łamiącym głosem. - Będę Niebieskim Królem.
Mizuchi popatrzył na
dziewczynkę z satysfakcją. Odsunął się od fotela i położył rękę na stole, tuż
obok mapy i szklanych kulek.
- W takim razie,
możemy zaczynać.
Jak na znak, Anna
przysunęła się bliżej mapy skupiając na okrągłych przedmiotach.
Za sprawą
oddziaływania jej silnej woli, kulki zaczęły turlać się po stole. Przesunęły
się powoli na szczyt mapy, gromadząc w jednym miejscu. Ciche uderzenie kruchego
szkła rozbrzmiało w pomieszczeniu głuchym echem. Zatrzymały się w miejscu, w którym stał najwyższy budynek
miasta Shizume. Siedziba Złotego Króla - Wieża Nanakamado.
Kąciki ust Mizuchiego
uniosły się nieznacznie.
- Co teraz widzisz?
Anna zadrżała.
Przymknęła powieki aby otworzyć swój wewnętrzny zmysł. Oddzieliła umysł od
ciała, przedzierając się do szklanej powłoki kulki. Po tym jak znalazła się w
pustej przestrzeni, ruszyła ku wyznaczanemu miejscu. Nie widziała oczami, lecz
czuła wszystkimi zmysłami.
Pierwszym co
dostrzegła była rozległa metropolia oraz tajemniczy, gigantyczny wieżowiec.
Patrząc na budynek z dołu miało się wrażenie jakby sięgał nieba. Mimo że
owładnęła nią olbrzymia presja, weszła do środka głównym wejściem, ruszając na
górę.
Nagle, zupełnie jak
podczas pierwszego kontaktu z umysłem Suoh, połączenie Anny zostało zakłócone. Tamto
doświadczenie gwałtowanie wstrząsnęło dziewczynką, ale nie wystraszyło. Tak
naprawdę, kiedy nawiązywała kontakt z Suoh, czuła się nawet komfortowo. Teraz
było inaczej. Ktoś próbował się jej pozbyć roztaczając wokół obcą aurę.
Był to Kamień
Drezdeński oraz sama obecność jego strażnika - Złotego Króla. Annie udało się
podtrzymać swoją świadomość, po czym skierowała umysł w kierunku celu. Obca
energia ściskała ją nieprzerwanie od wewnątrz, aż w końcu przestała cokolwiek
widzieć. Przestrzeń wokół niej wypełniła się białym światłem.
Kiedy wydawać by się mogło,
że zostanie za chwilę odrzucona, wszystkie zakłócenia niespodziewanie ustąpiły
ukazując przestrzenną salę z wysokim sufitem. Całe pomieszczenie pochłaniała
ciemność, a panujące w nim ciśnienie przytłaczało swoim ciężarem. Gdzieś w
głębi mroku przesunęły się skrzypiące drzwi wpuszczając do sali nienaturalnie jasne
światło.
Podłoga była szklana,
a pod jej powierzchnią znajdował się duży kamień. Szary, o chropowatej
powierzchni z zewnątrz i dziwnym, okrągłym kryształem w środku.
Kamień Drezdeński.
Patrząc na niezwykły
artefakt który wielkością przypominał sypialnie w domu Honami, Anna uspokoiła
oddech. Kamień żył. Wyraźnie czuła jego ciężkie, głębokie pulsowanie. Zaczęła
dokładnie wsłuchiwać się w jego rytm. Starała zsynchronizować go z własnym biciem
serca aby nareszcie mogli się połączyć. W odpowiedzi na sygnały Anny, Kamień
Drezdeński rozbłysną.
W tym samym momencie,
uderzenie silnej energii, ponownie zakłóciło połączenie. Obraz przed oczami
Anny zbladł, a wszelkie dźwięki rozpłynęły się w głuchej przestrzeni.
Jej moc osiągnęła limit.
Musiała stracić
przytomność i spaść z fotela, ponieważ gdy otworzyła oczy, leżała na zimnej
podłodze. Wstała powoli, spoglądając na blat stołu. Szklane kulki poturlały się
po mapie, a jedna z nich spadła na podłogę.
- Nie powiodło się,
co? - zapytał Mizuchi.
- …Ale, byłam blisko
Kamienia. - odpowiedziała Anna, na co kąciki ust mężczyzny wykrzywiły się
nieznacznie.
- Rozumiem. Robimy
postępy. - Mizuchi uklęknął przed Anną, odgarniając jej włosy z twarzy. - Jest
tak jak myślałem. Stajesz się bardziej wrażliwa kiedy doświadczasz więcej
cierpienia.
Dziewczynka słuchała
jego słów nie wzruszona.
- Ale nie mamy czasu…
przez twoje stosunki z Czerwonym Królem, pewne rzeczy mogą się nieco
skomplikować.
Anna odwróciła wzrok.
Nie chciała czuć więcej bólu.
(W sumie na białym też wszystko widać, więc nawet to nie przeszkadza).
OdpowiedzUsuńMoże chodzi o ustawienia w projektancie szablonów? Bo to jest ten odcień białego, co niektóre napisy na blogu, więc może po prostu ten kolor się wgrał jako "kolor tekstu", a ujawnił dopiero wtedy, kiedy zaczęłaś stosować czyszczenie formatowania? Wtedy powinno podziałać zaznaczenie tekstu i zrobienie go na czarno.
Jak znajdę chwilkę to popróbuję ^^ Dzięki!
UsuńWieeeeeeeeeeelkie dzięki za ten rozdziełek uwielbiam cię za to że tłumaczych tą nowelkę i w ogóle za ten blog :)
OdpowiedzUsuńAwwwwwwww jeszcze raz dziękuję!
Kocham <3
OdpowiedzUsuń