Tłumaczenie: Nanoko
Korekta: Niofomune
Wysłuchawszy sprawozdania, Shiotsu odetchnął głęboko.
– Rozumiem. Wycofajcie się. Nie możemy nic zrobić póki jest z nimi Czerwony Król. Ale kontynuujcie obserwację… Taa, dam znać Mizuchiemu-san – powiedział, odkładając słuchawkę.
Najzwyklejsze tchórzostwo. Myśląc o swoich podwładnych, którzy uciekli z podkulonymi ogonami, Shiotsu uśmiechnął się gorzko. Na samą myśl, że musi złożyć żałosny raport Mizuchiemu, jego ciało odmawiało posłuszeństwa.
„Klan bez Króla, to obecna nazwa rozpoznawcza Scepter4, nie?”
W odpowiedzi na niepochlebnie brzmiące pytanie Shiotsu, Mizuchi uśmiechnął się szeroko. Jego uśmiech nigdy nie odzwierciedlał jego myśli. Przez cały czas, nie bacząc na sytuację, utrzymywał swój pozornie wesoły stan ducha, nawet jeśli knuł coś, był zły lub miał podłe zamiary.
Wcześniej czy później musiał złożyć Mizuchiemu raport z misji. Poinformować, że nie udało im się odzyskać Anny i opowiedzieć o żałosnej ucieczce przed Czerwonym Królem.
Ojciec Anny wołał ją radośnie przy każdym spotkaniu. Brał na ręce i nosił na barana. Doskonale pamiętała te momenty, kiedy mogła patrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy.
Wysłuchawszy sprawozdania, Shiotsu odetchnął głęboko.
– Rozumiem. Wycofajcie się. Nie możemy nic zrobić póki jest z nimi Czerwony Król. Ale kontynuujcie obserwację… Taa, dam znać Mizuchiemu-san – powiedział, odkładając słuchawkę.
Najzwyklejsze tchórzostwo. Myśląc o swoich podwładnych, którzy uciekli z podkulonymi ogonami, Shiotsu uśmiechnął się gorzko. Na samą myśl, że musi złożyć żałosny raport Mizuchiemu, jego ciało odmawiało posłuszeństwa.
„Klan bez Króla, to obecna nazwa rozpoznawcza Scepter4, nie?”
Przypominając sobie słowa Mizuchiego, Shiotsu
wykrzywił się lekko. Usłyszał to równo rok temu, kiedy stawił się na pilne
wezwanie do Instytutu:
– …Hm, poważnie zamierzasz zrobić z tego dzieciaka
następnego Niebieskiego Króla?
W odpowiedzi na niepochlebnie brzmiące pytanie Shiotsu, Mizuchi uśmiechnął się szeroko. Jego uśmiech nigdy nie odzwierciedlał jego myśli. Przez cały czas, nie bacząc na sytuację, utrzymywał swój pozornie wesoły stan ducha, nawet jeśli knuł coś, był zły lub miał podłe zamiary.
Większość ludzi, którzy nie znali za dobrze
Mizuchiego, uważało go za przemiłego lekarza. Jednak z punku widzenia Shiotsu
jego uśmiech był po prostu przerażający.
– Nieczęsto zdarza się spotkać Odmieńca z tak silnymi
mocami jak jej… Mówią, że obecny Bezbarwny Król, Miwa Ichigen, ma moc
przewidywania przyszłości. Gdybyśmy więc określili ją w kategoriach umiejętności,
być może mogłaby rywalizować z jednym z Królów.
– …To dziecko ma moc przewidywania?
– Widzi i nawiązuje kontakt z Kamieniem
Drezdeńskim. Czy to nie oznacza, że została wybrana na Króla? W dalszym ciągu
nie wiemy, w jaki sposób Kamień dokonuje wyboru. Ale gdy człowiek już zostanie
Królem, powinien czuć, jakby stali się jednością. Poznaje jego wolę i
wspomnienia. Jeśli rzeczywiście tak jest, zamiast czekać na decyzję Kamienia
Drezdeńskiego, możemy połączyć go z dziewczynką
i zagarnąć tron dla siebie. Nie uważasz?
Ton Mizuchiego z sekundy na sekundę stawał się coraz
żywszy. Shiotsu zgasił jego zapał, mierząc lodowatym spojrzeniem.
– …Więc chcesz stworzyć Niebieskiego Króla i dać go
nam w formie prezentu?
– Zbyt surowo to ująłeś, ale rzeczywiście tak jest.
Niebieski Klan nie ma przyszłości bez Króla. Jeśli chcecie przetrwać, nie macie
innej alternatywy niż tylko uzyskać nowego.
– I dlatego zmusisz do tego dziecko?
Mizuchi uśmiechnął się szerzej, jakby usłyszał jakiś
dobry żart. Z jego oczu płynął pewien rodzaj litości wobec Shiotsu.
– Kierując się emocjami, niczego nie osiągniesz.
Płaczesz nad każdym stworzeniem, które zginęło, żebyś ty mógł się pożywić?
Godny człowiek zje wszystko z wdzięcznością. Nie powinieneś jej żałować, ale
być wdzięcznym, a kiedy stanie się Królem również lojalnym.
Argumenty obu mężczyzn zgrzytały na każdym kroku. Sam
pomysł rozmowy z Mizuchim wydawał się jednym wielkim nonsensem. Nie wspominając
już o tym, co chciał zrobić z Anną. Shiotsu wiedział jakie nieludzkie
eksperymenty przeprowadzał nad kilkoma innymi Odmieńcami. Dla Mizuchiego nie
miały one jednak większego znaczenia. Przedkładał badania nad Kamieniem ponad
wszystko.
Shiotsu westchnął głęboko, powstrzymując swoje
narastające wzburzenie.
– To twoje marzenie Mizuchi-san. Nie postępujesz wbrew
woli swojego pana?
– …Ahh, czujesz się niepewnie, bo przeprowadzam
eksperymenty za plecami Usagich? – Mizuchi uniósł do góry jedną brew. – Jako
dyrektor tego ośrodka mam obowiązek przeprowadzać badania nad Odmieńcami w
wydajny i humanitarny sposób. To bardzo plastyczna zasada… Jeśli jestem w
stanie zbliżyć się do rozwiązania zagadki Kamienia, mój pan także powinien być
zadowolony… ale póki co, chyba nie mogę pozwolić na skalanie jego dobrego
imienia, prawda? Nie ma o niczym pojęcia i już moja w tym głowa, żeby się nie
dowiedział.
Shiotsu nie miał nic więcej do powiedzenia. W żadnym
przypadku nie mógł też protestować. On i Mizuchi należeli do różnych Klanów i
zajmowali zupełnie różne pozycje. Obecnie stojący na czele Niebieskiego Klanu
Shiotsu pełnił rolę zwykłego policjanta zatrudnionego przez Mizuchiego.
Ile to już razy miał chęć rzucić to wszystko i odejść
na emeryturę? To, co trzymało go w Scepter4 przez dziesięć lat, była niebieska
moc, którą otrzymał od swego Króla. Poczucie odpowiedzialności i lojalności
pozostały w nim na długo po jego śmierci.
… Poczucie odpowiedzialności?
Shiotsu zaśmiał się w duchu. Żył dla zaspakajania
czyichś niewydarzonych ambicji, zmuszany do pracy i uganiania się za jakimś
dzieciakiem. Ścigał ją, żeby postawić na szczycie własnego Klanu. Ironia.
Mężczyzna roześmiał się ochrypłym głosem i podszedł do
telefonu.
Wcześniej czy później musiał złożyć Mizuchiemu raport z misji. Poinformować, że nie udało im się odzyskać Anny i opowiedzieć o żałosnej ucieczce przed Czerwonym Królem.
Kiedy podniósł
słuchawkę, doznał nagłego olśnienia. Tym, co mogło uratować całe Scepter4 od
ciężaru win i fali upokorzeń, było objawienie prawowitego Niebieskiego Króla,
który dałby im powód do dalszej walki o honor.
Shiotsu z ciężkim
sercem pragnął, aby jego życzenie stało się rzeczywistością.
✤
Anna jako Niebieski Król?
Gdy Totsuka skończył mówić, Kusanagi westchnął ciężko.
Grupa z Homury zebrała się w szkole, w której pracowała Honami. Słońce zaszło
za wysokimi drzewami, a okolice wokół boiska zatopiły się w ponurych ciemnościach.
Honami pracowała po godzinach i w dalszym ciągu siedziała zamknięta w biurze. W
tym samym czasie Anna przeglądała obrazki w dziecięcych książeczkach.
Po rozmowie z Suoh w wesołym miasteczku Kusanagi
natychmiast pobiegł do Honami, aby obadać teren szkoły. Mimo że wszystko
wyglądało spokojnie, wolał nie schodzić z posterunku i zaczekać cierpliwe na
Króla i resztę. Kiedy dotarli na miejsce, oddali Annę pod opiekę ciotki.
– Ale czy na pewno wszystko w porządku? Jesteś pewna,
Honami-sensei, że możesz tu wpuszczać takich podejrzanych typków jak my? –
zapytał z uśmiechem Totsuka, ale ciężko było stwierdzić, czy się tym martwił,
czy nie. Zajął wygodne miejsce w jednej z ławek, podczas gdy Kusanagi usiadł na
blacie tuż przed nim. Suoh opierał się o parapet okna, a Yata, Fushimi i
Kamamoto stali rozrzuceni po klasie z kwaśnymi minami.
– Niebieski Król… Ale się porobiło – szepnał Kusanagi.
– Zastanawiam się, czy Instytut przeprowadził już
jakieś badania… nad Anną-chan i Kamieniem z Drezna.
Tostuka nie mógł uwierzyć, że Anna chciała zostać
Królem z własnej woli. Mając na uwadze, jak bardzo martwiła się o Honami, było
oczywiste, że podjęła decyzję pod wpływem szantażu, aby móc zapewnić jej
bezpieczeństwo. Jeśli rzeczywiście tak było, wystarczyło nie pozwolić, aby Anna
wróciła do Instytutu.
– …Musimy pomyśleć o jakimś pokojowym rozwiązaniu. –
Kusangi wydobył z kieszeni papierosy i włożył jednego do ust. Kiedy miał go juz
podpalić, wstrzymał się na moment, przypominając sobie, gdzie się znajduje.
Odłożył zapalniczkę na ławkę i zamyślił się, kręcąc
papierosem w ustach.
– Czy rodzice tego dzieciaka nie zostali przypadkiem
zabici przez Instytut? – milczący do tej pory Fushimi odezwał się zimnym tonem.
– Ej!
Yata wstał gwałtownie z krzesła i kopnął je pod ścianę.
Uniósł do góry jedną brew, patrząc na Fushimiego z wyrzutem.
– Może na początku wcale nie chciała iść do Instytutu.
Rodzice uznali szpital za podejrzany i nie chcieli jej tam oddać. Jako że
ośrodek straciłby w ten sposób idealny obiekt do testów… zabili rodziców i
postarali się, żeby ich śmierć wyglądała na nieszczęśliwy wypadek.
– Nie gadaj bzdur tylko w oparciu o swoją wybujałą
wyobraźnię!
Fushimi mruknął tylko krótkie Hmph, dezorientując Yatę.
– Kusanagi-san…? Wy wszyscy myślicie tak samo? – Yata
odwrócił się szybko i spojrzał w kierunku barmana. Mężczyzna westchnął i wyjął
papierosa z ust.
– Nie możemy wykluczyć tej opcji.
Przez chwilę panowała cisza. Yata patrzył na
Kusanagiego oniemiało, podczas gdy Fushimi obserwował ich z powagą.
– Dzieciak pamięta, co stało się z jej rodzicami, i
obawia się o bezpieczeństwo ciotki… – Fushimi mówił jakby sam do siebie, a jego
zimne oczy zwęziły się za szkłami okularów.
– Być może zdaje sobie z tego sprawę, ale nie chce w
to uwierzyć.
Nagle do uszu Kusanagiego dotarł niewyraźny szum z
korytarza. Skrzywił się lekko, zszedł z biurka i podszedł do drzwi. Wychylił
się ostrożnie na zewnątrz, jednak ciemny korytarz był zupełnie pusty.
– Co tam? Kusanagi-san? – zapytał Kamamoto, na co
barman pokręcił głową.
– Ech. Wydawało mi się, że coś słyszałem – odparł,
wycofując się z powrotem do środka sali. Kiedy się odwrócił, napotkał przejęte
oczy Yaty.
– Jeśli… jeśli to co powiedział Saru jest prawdą, nie
możemy tego wybaczyć… Nie możemy!
Co, jeśli Anna znała prawdę o śmierci rodziców, ale
udawała, że o niczym nie wie?
Kusanagi sposępniał. Anna nie mogła udawać, że nie
widzi, ponieważ widziała wszystko. To jej zdolności nie pozwalały
jej po prostu odwrócić wzroku i zaprzeczyć rzeczywistości.
Próbował wyobrazić sobie, jak wygląda świat oczami
Anny, lecz… nie potrafił. Nawet jeśli starał się o tym myśleć, nie było to coś,
co był w stanie zrozumieć. Zupełnie tak samo jak nie był w stanie zrozumieć
Króla. Nie pojmował świata widzianego przez Suoh.
(Ech, nie dobrze. Jedziemy na tym samym wózku.)
Przypominając sobie słowa Shiotsu, Kusanagi podrapał
się w głowę.
– Co zrobisz, Mikoto?
Mężczyzna nie zareagował, tylko uniósł powoli wzrok,
zapierając się o parapet przy oknie.
– Fakty są faktami. Tak jak powiedział Totsuka,
przyjęcie Anny do Klanu to najlepsze wyjście.
Suoh zmarszczył groźnie brwi.
– …Nie mogę jej zmusić.
– A może chcesz ją przekonać? – wtrącił Totsuka. Suoh odwrócił
wzrok, a na jego twarz wpłynął grymas niezadowolenia.
– … Raczej jej tym nie zaszkodzę.
Totsuka uśmiechnął się promiennie. Słowa Króla
zupełnie do niego nie pasowały.
Suoh wyjrzał przez okno i, obserwując ciemny teren
szkoły, mruknął znudzony:
– Ale zamiast bawić się w niańki, możemy też…
zniszczyć przeciwnika.
Yata uniósł do góry pięść, jakby usłyszał rozkaz
najwyżej wagi.
– Pewnie! Idziemy, Mikoto-san! Nakopiemy tym frajerom!
Mam z nimi niewyrównane rachunki!
Patrząc na pełnego zapału Yatę, Kusanagi westchnął
lekko.
– Na razie, proponuje skończyć tę rozmowę w domu… Pójdę
sprawdzić, co tam u Honami-sensei i Anny-chan.
Cała ta skomplikowana sytuacja przyprawiła Kusanagiego
o ból głowy. Rozczochrał sobie delikatnie włosy, wychodząc na ciemny korytarz.
Kiedy był już blisko oświetlonego biura, usłyszał za sobą odbijające się echem
pośpieszne kroki.
– Co jest Totsuka?
– Nic. Po prostu pomyślałem, że z tobą pójdę – odparł
uśmiechnięty Totsuka, doganiając w końcu Kusanagiego. – Byłeś dzisiaj w budynku
Scepter4, prawda? – dodał jakby od niechcenia.
– Tak.
– I wszystko w porządku?
Na tak beztrosko zadane pytanie Kusanagi przystanął na
chwilę, obserwując pogodny wzrok Totsuki.
– Jestem tylko trochę zmęczony – mruknął barman. We
własnych słowach wyczuł nutę niezadowolenia i zdenerwowania. – To nie była miła
pogawędka, więc naszło mnie na sentymenty.
– Jej, to faktycznie musiało być poważnie. – Widok
pogodnego uśmiechu Totsuki złagodził nieco rozdrażnienie Kusanagiego. Mężczyzna
chciał zrobić krok do przodu, ale jego nogi odmówiły posłuszeństwa. Obrócił się
jedynie w kierunku biura i otworzył usta.
– Nie jesteśmy w stanie zrozumieć świata Mikoto.
– Racja.
– Nie możemy też zrozumieć świata Anny-chan.
– To prawda.
– Ale jednocześnie... jest między nimi coś, co mogą
dzielić wspólnie.
– Też tak myślę. – Totsuka uśmiechnął się promiennie i
skinął głową. Kusanagi zaczął rozumieć jego uczucia, kiedy chciał przyłączyć
Annę do Homury.
Zarówno Anna jak i Suoh skrywali w sobie rzeczy, które
nie mogły wydostać się na zewnątrz. Nie było sposobu, aby zaradzić ich
cierpieniu, jednak to właśnie dzięki niemu potrafili się wzajemnie zrozumieć.
Zrozumienie przynosiło chwilową ulgę, gdy zostawali pochłonięci przez własne,
mroczne sekrety swego wnętrza.
Mierząc Totsukę kątem oka, Kusanagi ruszył ponownie
przed siebie.
– Cieszę się, że tu jesteś.
– ...Wszystko w porządku, Kusanagi-san? Naprawdę aż
tak bardzo wzięło cię na sentymenty?
– Zamknij się.
Kiedy Kusanagi otworzył drzwi od biura Honami, kobieta
przygotowywała się do wyjścia. Składając plik kartek, spojrzała z uśmiechem w
kierunku dwójki mężczyzn.
– Oj, przepraszam, że musieliście czekać. Właśnie
skończyłam, więc mogę już wychodzić...
– Huh, Honami-sensei, a co z Anną-chan? – zapytał
Totsuka, orientując się, że nie ma nigdzie dziewczynki. Uśmiechnięty wyraz
twarzy Honami zgasł momentalnie.
– Ech? Nie przyszła do was? Powiedziała, że pójdzie do
Suoh-kun...
Krew odpłynęła z twarzy Kusanagiego, który odruchowo
spojrzał na bladego jak ściana Totsukę.
Anna poszła do sali lekcyjnej, w której rozmawiali.
O czym mogli mówić w danej chwili?
– Pójdę jej poszukać – powiedział Totsuka, opuszczając
szybko pomieszczenie.
Kusanagi uspokajał zmartwioną Honami. Po tym, jak
obiecał jej, że pójdzie sprawdzić klasę, pobiegł do miejsca, w którym
przebywali Suoh i reszta.
‘...Zabici przez centrum.’
‘... To bardzo możliwe.’
‘... stara się nie zauważać.’
Jeśli Anna słyszała ich rozmowę... Przeklinając własną
nieostrożność, Kusanagi pognał ile sił w nogach przez korytarz.
✤
Wiedziała.
Naprawdę wiedziała.
Anna uciekała wzdłuż blado oświetlonego chodnika.
Czuła, jakby wszystkie przetrzymywane w jej sercu
emocje zaczęły wylewać się na zewnątrz. Aż do tej pory świat dziewczynki był
szczelnie zamknięty… monochromatyczny, nierealny.… Poznanie rzeczywistości
groziło wypłynięciem fali nagromionego bólu i cierpienia.
Nie mogła na to pozwolić.
Rozpaczliwie próbowała się powstrzymać, ale jej serce
waliło niczym młot. Nim zdołała uspokoić jedną falę nagromadzonych emocji,
zaraz za nią pojawiała się kolejna.
– Anna.
Przypomniała sobie głos matki. Uczucie, kiedy gładziła
delikatnie jej srebrne włosy. Ciepło, gdy była blisko. Łagodny uśmiech.
– Anna!
Ojciec Anny wołał ją radośnie przy każdym spotkaniu. Brał na ręce i nosił na barana. Doskonale pamiętała te momenty, kiedy mogła patrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy.
Wspomnienia o ciepłym miejscu, które zostało
bezpowrotnie utracone, wstrząsnęły wewnątrz dziewczynką.
Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Anna nie
chciała wracać do Instytutu, a rodzice obiecali, że nie wyślą jej tam już nigdy
z powrotem.
…Nawet jeśli zdaje sobie sprawę z takiej
ewentualności, może stara się jej nie dostrzegać.
Słowa słyszane z klasy przebiły ją bezpośrednio.
Anna, jak tylko mogła, starała trzymać się z dala od
prawdy, która została rzucona jej prosto w oczy. Gdyby zaakceptowała prawdę i
fakt, że jej rodzice zginęli z jej winy, najpewniej pękło by jej serce.
Przepełnione bólem i rozpaczą zaczęło pękać właśnie
teraz.
Myślała o Suoh. Osobie o pięknym, czerwonym kolorze… i
stadzie dzikich bestii wewnątrz swojego ciała. Był taki sam jak Anna. Oboje
żyli odcięci od reszty świata i nie pozwali, aby docierało do nich cokolwiek
spoza ich własnej, hermetycznej rzeczywistości.
W tej chwili Anna nie potrafiła zatrzymać tego, co już
się działo.
Jej serce drżało.
Wąski świat Anny stawał się jednym wraz z szerokim,
zewnętrznym światem.
– … Pomóż mi…
Cichy głos Anny stopił się z nocną ciemnością i
zniknął.
… Świat pełen uczuć.
mmm... Dziękuje, za rozdzialik ;* Nawet nie wiesz jak cie kocham za to, że tłumaczysz :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie popieram przedmówczynię/przedmówcę :) I również dziękuję :)
OdpowiedzUsuńIzzy