Flaków
nie lubimy! Przystojnych samurajów razy 5 poproszę!
Przebrana
za chłopca Yukimura Chizuru wyrusza z Edo do Kioto w poszukiwaniu swojego
zaginionego ojca. Pewnej nocy, trafia w sam środek walki pomiędzy krwiożerczymi
samurajami a członkami Shinsengumi (specjalny oddział policji). Jako świadek
zajścia zostaje z góry skazana na zlikwidowanie. Ostatecznie jednak przystojni
panowie zabierają ją do swojej siedzimy aby tam omówić dalsze szczegóły
postępowania. Na miejscu, okazuje się, że Chizuru i Shinsengumi szukają tej
samej osoby. Drużyna postawania pomóc swojej nowej koleżance chcąc przy tym
załatwić swoje własne, tajemnicze interesy.
Obie
serie Hakuouki i Hakuouki traktuje jako jedną, nierozerwalną całość dlatego też
nie podzielę tego opisu na dwa. Nie rozpisałam się jak ostatnio, bo szczerze powiedziawszy
nie ma o czym. W odcinku dzieje się doprawdy bardzo niewiele, a nie będę
opisywała krok po kroku każdego kiwnięcia palcem."A potem wszyscy poszli
razem coś zjeść"- to nie ma sensu, a tak wypadałoby mi napisać gdybym
chciała być dosłowna. Od tak, Chizuru znajduję się w otoczeniu zabójczo
przystojnych samurajów którzy od teraz będą jej bronić, pomagać, radzić,
wspierać i podcierać tyłek -.-''

Zacznijmy
może od tego, że fabuła w pierwszej części prezentuje się równie płytko jak
woda w brodziku. "Dramat, przygoda, romans"- wskazywały tagi, a ja
nie mogłam nigdzie wyhaczyć ani jednego z tych tematów. No... może i dramat
był. Bo czym że jest patrzenie przez 24 minuty na pozbawioną jakichkolwiek
funkcji umysłowych Chizuru? Dramatem! W tym miejscu mam ją chęć zmieszać z
błotem z kamieniami, wrzucić do betoniarki, a potem wysłać na przemiał żeby już
nigdy więcej nie musieć oglądać jej zrytego wyrazu twarzy. Niestety muszę na to
jeszcze sekundę zaczekać... Łyk zimnej wody i o czym to ja... A tak! Liczyłam
na romans! Piękny, romantyczny, histeryczny romans! Tymczasem wszystko opiera
się na ratowaniu z opresji "uroczej" (czytaj: beznadziejnej) głównej
bohaterki. Żaden z Panów nie wykazuje oczekiwanego przez widza rodzaju
zainteresowania ów flakiem. Flak z resztą tak samo. Ja na prawdę rozumiem, że
jest niedorozwinięta i, że to może nawet nie jej wina, ale do jasnej cholery,
jakim cudem ona się powstrzymała przed rzuceniem na któregoś z samurajów!
Prawda jest taka, że gdyby znalazła się w podobnej sytuacji, ale w prawdziwym
życiu, najpewniej już by tego życia nie miała;/ Zakatowali by i zamęczyli
dziewczynę na śmierć. Korzystając więc z okazji, że Shinsengumi są
"dobrzy" i nie robią nic złego zagubionym panienką, to ja, na miejscu
Chizuru byłabym tą która zamęczyła by ich na śmierć. Nie to, żebym była nie wyżyta
czy coś;P Po prostu spójrzcie na nich Drogie Panie i odpowiedzcie sobie na to
pytanie;P
Druga
seria, czyli druga część historii to juz trochę inna bajka i o wiele przyjemniejsza. Bardziej, niż na wątku głównej bohaterki
skupiłam się na wojnie która jest tłem wszystkich wydarzeń. Przytoczę w tym
miejscu komentarz na który natknęłam się na "Tanuki". Mam nadzieję,
że autorka nie obrazi się za użycie jej słów^^
"W
drugiej serii widzimy, jak umiera era miecza i włóczni które zostają zastąpione
przez broń palną. Lata treningu zostają pokonane przez nowy rodzaj boni zabijającą
z odległości. Kończą sie czasy honoru, ciężkiej pracy, dumy i oddania.
Honorowego, wyszkolonego samuraja może zabić nieumiejętny, tchórzliwy żołnierz."
Smutne, chwytające za serce, a co najgorsze, prawdziwe. Hakuouki mieści się
bowiem w określonym ramach czasowych i przedstawia wiele wydarzeń z okresu
ginącego szogunatu. Sami członkowie Shinsengumi także są wzorowani na
historycznych wojownikach^^ Wracając do naszej głównej bohaterki, raczej nie
trudno stwierdzić który z samurajów okaże się 'tym jedynym", zważywszy na
to, co sugeruje od pierwszych sekund opening. Problem polega jednak na tym, że
jak zwykle musi być to ktoś, kto na pierwszy rzut oka nie jest zdolny do
żadnych uczuć oraz wykazuje najmniejsze zainteresowanie bohaterką.

Panowie
z Shinsengumi to mała mieszanka wybuchowa jak to bywa w haremikach. Szkoda, że nie mogliśmy oglądać
ich w indywidualnych scenach. Przez takie, a nie inne przedstawienie, postaci
wydają się spłycone i mało realistyczne gdyż cały swój czas poświęcają Chizuru.
W skład grupy wchodzi pięciu niesamowitych (choć nie grzeszących inteligencją) przystojniaków. Toshizo Hijikata,
vice kapitan i podpora całej grupy. Jest niczym wielka góra lodowa. Zgadnijcie
komu uda się stopić owy lód... Souji Okita, to chyba moja ulubiona postać. Jako
jedyny grozi Chizuru śmiercią i wielka szkoda, że sie z tego nie wywiązał. Mimo
choroby która go trapi jest bardzo pogodny ale też na swój sposób przerażający.
Na drugim miejscu, w moim prywatnym plebiscycie stoi Hajima Saito. Muszę
powiedzieć, że gość ma klasę. Zawsze opanowany, cichy i małomówny. Jego styl
walki wywarł na mnie największe wrażenie. Sano Harada to młodzieniec z blizną
po nieudanej próbie seppuku. Na ogół otwarty i wesoły kiedy trzeba, bez wahania
łapię za swoją włócznię. Shinpachi Nagakura jest typem lekkoducha ze słabością
do kobiet i alkoholu. Grupę kapitanów z Shinsengumi zamyka najmłodszy jej
członek Heisuku Toudou. Porywczy, czasem nie rozważny obiekt żartów swoich
starszych kolegów. Dochodzimy do Chizuru, a ja dochodzę do wniosku, że jej postać osiągnęła szczyt beznadziejności
kiedy uparła się towarzyszyć Shinsengumi na patrolach. Czyli gdzieś w drugim
odcinku-_-'' Czy ona na prawdę nie mogła zrozumieć, że swoją obecnością rzuca
kłody pod nogi kolegom? Bo jak to wyglądało: Chizuru jest atakowana, próbuje
samotnie stawić czoła przeciwnikowi a kiedy ten ma już ją zabić, (TAK! Urżnij
jej łeb!) ktoś ją ratuje -_-'' Uwaga, proszę państwa! Obstawiamy! Kto będzie
jej wybawcą w tym odcinku? Ja stawiam na Saito, ale kto ich tam wie.
Shinsengumi pojawiają się nawet w tedy, kiedy teoretycznie żadnego nie ma w
pobliżu. Czy tak nie robią ninja? Nie ważne... W każdym bądź razie Chizuru
ślubuje Hijikacie wierność w zdrowiu i chorobie nawet mimo, że on tego nie chcę
( a przynajmniej tak mu się wydaje, do czasu kiedy nie zorientuje się, że ten
flak jest sensem jego egzysentacji). Ta miłość wybuchła tak "niespodziewanie",
że zaczęłam się zastanawiać kiedy ona go właściwie pokochała. Czy może jedynie
czuła sie zobowiązana być kulą u nogi dla byle jakiego członka Shinsengumi.
Gdyby na miejscu Hijikaty był weźmy na to Harada, to on miałby przerąbane. Tak
jak w grze;P
Byłabym
w stanie znieść jeszcze jakoś Chizuru gdyby wraz z fabułą nabierała rozumu. OK,
została rzucona w wir świata mężczyzn i jako słaba kobietka nie wie co ma
właściwie począć. Ale po roku czy dwóch latach, powinna się już nauczyć jak nie
być totalną kretynką, nie?
Muzyka
jest całkiem niezła. Wnioskuje to po tym, gdyż aż dwa utworki z soundtracka
zapadły mi w pamięć, a to się zdarza nieczęsto. Oba openingi bardzo mi się
spodobały i ciężko mi powiedzieć który był lepszy. Drugi miał na pewno lepszy
klip, ale tak samo jak pierwszy od razu wpadał w ucho^^ Endingi natomiast są
śliczne. Uspokajały i dawały choć cień złudzenia, że mamy do czynienia z
romansem.
Hakuouki
i Hakuouki Hekketsuroku prezentują ten sam poziom jeśli chodzi o grafikę i animacje. Tła są
dopracowane w każdym calu, z dbałością o szczegóły, kolorowe i żywe. Postacie z
założenia muszą być ładne, czasem tylko te, znajdujące się na drugim planie
wyglądają jakby przeżyły bliższe spotkanie z kowadłem. Animacja wygląda moim
zdaniem dość przyzwoicie. Żałuję, że nie uświadczyliśmy żadnej porządnej
sekwencji walki, ale tylko pod warunkiem, że animatorzy by się do niej przyłożyli.
Jak nic przysłoniła by ogólne, średnie wrażenie względem całości.
Szczerze
powiedziawszy ciężko mi serię podsumować. Przez pierwszą część historii niby
się nie nudziłam mając przed oczami tylu przystojniaków, a jednak czegoś
brakowało aby dopełnić ogólny obraz. Fabuły? Następne 10 odcinków drugiej
serii, to już jak wspominałam trochę inna bajka. Nuda zostaje przysłonięta
przez narastający dramatyzm. I mam tu na myśli historyczny dramat samurajów.
Przez takie myślenie, bardzo wczułam się w sytuacje Shinsengumi. Zdaje sobie
sprawę, że na anime tego typu nie ma co myśleć o nauce historii, ale przez sam
fakt świadomości, że ci ludzie do samego końca - będąc właściwie pewnym
przegranej- pragnęli bronić swoją kulturę i samurajską dumą przyprawia mnie o
wielką deprechę. Gdyby trochę lepiej poprowadzić fabułę, rozbudować postaci i
tchnąć choć odrobinę rozumu w Chizuru, mielibyśmy do czynienia z anime, kto
wie, może na miarę Clanndu? Historia na pewno temu sprzyjała. Ocena będzie
podzielona i nie ukrywam, że lekko naciągnięta. Hakouoku 5/10, Hakouoki Hekketsuroku 6/10