czwartek, 5 września 2013

K Side:Red, R3B


Tłumaczenie: Nanoko
Korekta: Niofomune




Wirujące filiżanki śmierci zyskały miano ulubionej atrakcji małej Anny 


Dziewczynka wskoczyła do czerwonej filiżanki i wirowała wokół aż do momentu, w którym Kamamoto poczuł się zemdlony. Po wyjściu wszyscy chłopcy czuli się, jakby spędzili ostatnie godziny na piciu wysokoprocentowych napojów. Choć ich twarze mogły wydawać się dość niewyraźne, ich oczy błyszczały od dziecinnej radości.
Anna, mimo że dalej sprawiała wrażenie lalki, wyglądała na bardzo zadowoloną. Jej wzrok błyszczał, a podczas jazdy odrzutową rakietą nie mrugnęła ani razu. Bez wytchnienia obsiadała wszystkie możliwe kolejki włącznie z tymi najbardziej szalonymi. Dopiero kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, poczuła zmęczenie. Yata i Kamamoto wykorzystali chwilę przerwy, aby kupić soki. Kiedy wrócili, Anna siedziała przy fontannie. Ubrana w niebieską, koronkową sukienkę z rozszerzanymi, plisowanymi rękawami wyglądała niczym prawdziwa lalka, którą ktoś zostawił z elegancko ułożonymi rączkami na kolonach.

Tostuka stał naprzeciwko dziewczynki bez cienia uśmiechu na twarzy. Wydawało się, że zabłądził gdzieś daleko myślami.
– Totsuka-san? – Kiedy Yata zwrócił się do niego, Totsuka niemal natychmiast wrócił do rzeczywistości. – Coś się stało?

– Nie, dziękuję, przepraszam – uśmiechnął się lekko, po czym wziął sok od Yaty.
– Trzym mała. – Kamamoto wręczył Annie kartonik czerwonego soku pomarańczowego. Był to zwykły sok z pomarańczy z pomidorowym zabarwieniem.

– Ach, a co z Saruhiko? – Yata rozejrzał się w poszukiwaniu swojego kumpla.
– Nie było go z wami?

Chłopak najwyraźniej znalazł dogodny moment na ucieczkę.
Yata cmoknął przez zaciśnięte zęby z irytacją.

– Typ polazł gdzieś na własną rękę jak zawsze.
Racja, Fushimi zawsze pracował po swojemu i nawet nie starał się do nikogo dopasować. Jednak ostatnio jego poczucie niezależności zdawało się przybierać na sile.

– Yata i Saru-kun to nietypowe połączenie, heh – mruknął Totsuka, popijając sok przez słomkę.
– O, serio?

– Tak. Fakt, że jesteście tak bardzo niedopasowani jest równocześnie interesujący. Byliście przyjaciółmi w szkole średniej, prawda?
Yata połknął głośno colę, przypominając sobie czasy, kiedy poznał Fushimiego.

– Ach, taaa, ciężko było się z nim normalnie dogadać. Ale jakoś… chyba obaj czuliśmy się dziwnie przytłoczeni i sfrustrowani…
Sam tego nie rozumiał. Ogarnięty melancholią zaczął wspominać dawne dni. Dni, do których w żaden sposób nie dało się już powrócić, a które w dalszym ciągu pozostały niewyjaśnione. Yata uniósł wzrok do góry, napotykając uśmiechniętą twarz Totsuki.

W obliczu jego rozbrajającej delikatności poczuł się dziwnie nieswojo.
Kiedy Totska szalał razem z nimi po wesołym miasteczku, zachowywał się bardzo dziecinnie, jakby zdołał zatrzeć dzielącą ich różnicę wieku. Jednak czasami zdawał się odpływać. Poważniał bez ostrzeżenia, sprawiając wrażenie nad wyraz dorosłego. Yata miał wówczas małe kłopoty z jego rozszyfrowaniem. 

– … Co? – zapytał rozdrażniony, widząc, jak Totsuka bacznie mu się przygląda.
– Zrobiłeś dziwną minę.

Dziwną, to znaczy… Tylko zastanawiałem się, czy on czuje teraz to samo. – Teraz? Yata pochylił głowę, a następnie potrząsnął nią energicznie, jakby chciał wyrzucić z niej jakąś natrętną myśl. – Odkąd dołączyłem do Homury, nie istnieje dla mnie nic więcej. Wiem, że zdarza mi się czasem zrobić niezły sajgon, ale wiem też, że nie zostawicie mnie w potrzebie. Gdy Mikoto-san jest w pobliżu, nie czuję tej głupiej frustracji…
– I zastanawiasz się, czy Saru-kun myśli podobnie?

W odpowiedzi na nieoczekiwane pytanie Yata zamrugał kilkakrotnie oczami.
– Ech?

– Zastanawiasz się, czy Saru-kun, który czuł dawniej to samo co ty, teraz także pozwoliłby się nam uratować?
To nie było pytanie, na które Yata znał odpowiedź. Tak właściwie choć bardzo próbował je przemyśleć, nigdy tego nie zrobił. Wybrał znacznie łatwiejszy wariant wybrnięcia z sytuacji.

– Nie wiem, ale to nie on?
W całej Homurze nie było drugiej takiej osoby, która intrygując, przyprawiała  jednocześnie o wrzenie krwi w żyłach.

Totsuka nie skomentował zachowania Yaty. Mruknął tylko ciche widzę, po czym ponownie zaczął patrzeć gdzieś w dal.
– Ej, Totsuka, znowu zaczynasz bujać w obłokach. Co jest?

– Hm? Nie, nic takiego… będziemy się zaraz zbierać? – Chłopak nie zmienił swojego poważnego wyrazu twarzy. Obrócił się na pięcie, wyrzucając pusty kartonik po soku do kosza. – Anna-chan, Kamamoto, niedługo… wh, whoa!
Patrząc w kierunku Anny i Kamamoto, Totsuka cofnął się nieco, jakby coś go odrzuciło. Yata również wydobył z siebie głośny jęk zdziwienia.

– …Co wy robicie? – zapytał Totsuka, przechylając głowę na bok.
Kamamoto leżał na plecach na obmurowaniu fontanny, a Anna niczym mała kotka zwinęła się na jego wielkim, okrągłym brzuchu.

– Chyba jej wygodnie.
– I czego się cieszysz!?

– Och, też chciałbyś na nim usiąść Yata-san?
– Jasne, że nie!

Podczas gdy Kamamoto wyglądał jak leniwy mors, Totsuka uśmiechnął się w stronę Anny, która używała brzucha owego morsa jak łóżka.
– Jak ci tam Anna?

– …Miękko.
– To dobrze. Co chcesz teraz robić? Odpocząć tutaj trochę czy wrócić do zabawy? Słońce niedługo zajdzie, więc jeśli jesteś zmęczona, możemy wracać do domu…

– … Bawić się – powiedziała Anna, wstając z brzucha Kamamoto.
Anna wydawała się wyjątkowo zrelaksowana i chętna do dalszej zabawy. Kiedy Totsuka zaczął ją pytać, jaką kolejką chce się przejechać, Yata zauważył, że dziewczynka ubrudziła sobie tył sukienki. Najprawdopodobniej murek wokół fontanny nie był zbyt czysty.

– Ej mała, masz brudne dupsko.
– Yata-saaaaan! Nie musisz mówić tak dosłownie!

Anna skręciła głowę, aby móc zobaczyć tył sukienki. Zacisnęła usta w zakłopotaniu, poklepując kilkakrotnie falujący materiał. Niestety wycierała nieodpowiednie miejsce i nie usuwając w ogóle kurzu.
Widząc jej nieporadność, Yata przypomniał sobie, że dzieciak nie widział żadnych innych kolorów prócz czerwonego. W związku z tym nie była w stanie zobaczyć szarej plamy na szarym tle.

Zupełnie nieskrępowany Totsuka wyciągnął rękę ku dziewczynce, otrzepując jej sukienkę. Yata niemal podskoczył.
– Hej! Czemu dotykasz jej tyłka!

– Ech, co ci przyszło do głowy!?
– Yata-saaan… zobacz, Anna-chan schowała się za Totsukę-san.

– Ech? Teraz to ja wychodzę na lolicona, tak?
Yata poczerwieniał, spoglądając to na Totsukę, to na Kamomoto i zerkając ukradkowo na Annę.

– A tak w ogóle, czemu nosisz niebieskie ubrania?”
Yata pomyślał, że skoro nie widzi nic poza czerwienią, powinna nosić czerwone ubrania. Jeśli nie widziała koloru sukienki, nie mogła zobaczyć, czy coś na niej jest.

Yata zachwiał się lekko pod wpływem przeszywającego spojrzenia Anny.
– … Mam je z Instytutu.

Chłopak zmarszczył brwi. Słowo Instytut wzbudzało w nim tylko negatywne odczucia, ale Totsuka i Kamamoto również wydawali się zdziwieni jej odpowiedzią.
– Dał ci je dyrektor szpitala? – Kiedy Totsuka zapytał łagodnie, Anna kiwnęła główką.

– Powiedział, że są modne… Honami powiedziała, że są urocze. – Jeszcze do nie dawna pełna entuzjazmu Anna ponownie zmieniła się w sztywną lalkę. Od momentu, w którym ją poznali, dziewczynka nie okazywała uczuć, i aż do teraz nie mieli porównania, jak wygląda jej prawdziwe oblicze. 
– Widzę – odparł wesoło Totsuka, nie okazując przy tym żadnych negatywnych emocji. Tymczasem Yata poczuł ogromną frustrację, jakby coś utknęło mu między zębami.

– Dobrze, Anna-chan, na czym chcesz teraz pojeździć? Niedługo zamykają park, więc myślę, że to będzie nasza ostatnia przejażdżka, chociaż…
– Tutaj. – Anna wskazała paluszkiem wysoko na niebo. – Chcę zobaczyć zachód słońca z tego miejsca.


Fushimi od zawsze twierdził, że atmosfera wesołego miasteczka wymusza na ludziach, aby czuli się w nim szczęśliwi i wolni od problemów. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem czuł takie zmęczenie, jak po oglądaniu tych wszystkich radosnych baloników i różowych wat cukrowych. Już na samą myśl robiło mu się niedobrze, ale na całe szczęście zdołał uciec od Anny i całej reszty. Nieubłaganie nadchodził wieczór, park miał zostać niedługo zamknięty, a rodziny powoli wracały do domów. Fushimi rozważał jakie spotkają go konsekwencje, gdy zdecyduje się wrócić do domu sam, jednak kiedy zobaczył na swojej drodze pustą ławkę, rzucił się na nią z impetem.
Odchylił głowę w tył, patrząc z roztargnieniem na zachodzące czerwienią niebo. Nagle poczuł, jak wszystkie jego mięśnie się spinają, słysząc, jak ktoś siada ciężko tuż obok niego. Fushimi zerknął niechętnie na nieproszonego gościa. Był nim Suoh, który odpakowywał z folii paczkę nowych papierosów. Potem wziął jednego i zapalił. Przebywanie w jego pobliżu od zawsze należało do warunków ekstremalnych. Fushimi niemal gotował się od potwornego uczucia dyskomfortu, ale jeśli zdecydowałby się teraz wstać, byłoby to jeszcze bardziej niezręczne.

– … Co jest z tymi facetami – rzucił Suoh, brzmiąc, jakby w rzeczywistości wcale go to nie obchodziło.
– Pewnie… odpoczywają gdzieś, może… – Kiedy Fushimi zaczął tłumaczyć, Suoh przerwał mu obojętnym mruknięciem. Zero komentarza i ani słowa skargi na temat jego samodzielnej wycieczki. Zresztą Fushimi na pewno nie chciał tego słyszeć od kogoś, kto także został zmuszony, aby tu przyjść. Nie od Suoh, który spędził cały dzień na puszczaniu dymu. 

Zapadła cisza.
… Niezręczna cisza.

Fushimi z całych sił starał się wymyślić jakiś pretekst, żeby móc odejść, jednak kiedy zobaczył w oddali ten irytujący, kolorowy park z wesołą muzyką w tle... nie wiedział już co gorsze. Suoh kompletnie ignorował Fushimiego i jak gdyby go tam w cale nie było, rozłożył się spokojnie na ławce.
– … Mikoto-san, to dość niespodziewane, że zgodziłeś się wziąć udział w tym czymś. – Chłopak otworzył desperacko usta, na co Suoh uśmiechnął się nieznacznie z cichym Hmph.

– Ty też.
– …Rozkaz z góry, nie mogłem nic na to poradzić. – Fushimi skarcił się w myślach, kiedy zdał sobie sprawę, że zabrzmiał jak potulne dziecko. Poszedł do wesołego miasteczka na zlecenie gangu. Istaniało coś głupszego? Totsuka nie wydał nawet rozkazu, tak jak normalny rozkaz powinien wyglądać. Nie. On po prostu uśmiechnął się jak zwykle i zapytał Idziesz z nami Saru-kun? Dał mu wybór, a mimo to Fushimi nie zaprotestował. Nienawidził w nim tego.  

– Fushimi – mruknął Suoh, strząsając popiół z papierosa. Chłopak spojrzał kątem oka na mężczyznę obok siebie. – Zauważyłeś?
– Ech? – Fushimi już miał zapytać, o co chodzi, ale jego duma stanęła mu na drodze. Suoh dalej nie patrzył się w jego kierunku, więc zamknął usta, skupiając uwagę na otoczeniu. Mrużył oczy zza okularów, dokładnie i powoli analizując wszystko w zasięgu swego wzroku.

– Ach, Król, Saru-kun! – W tym samym momencie znajomy głos dotarł do ich uszu. Totsuka i reszta szli główną aleją parku. Widząc w oddali Suoh, Anna zaczęła biec, pozwalając, aby materiał jej niebieskiej sukieneczki powiewał zabawnie na wietrze. Zatrzymała się tuż przy ławce. Stanęła nieruchomo i wbiła w mężczyznę zaciekawione spojrzenie. Suoh skrzywił się niezadowolony.
Totsuka, który w pewnym momencie zaczął ją gonić, uśmiechnął się łagodnie i zerknął na marudnego Króla.

– Chodź z nami na ostatnią przejażdżkę, chociaż na jedną.
Do zamknięcia parku pozostało niewiele czasu, więc jeśli planowali kontynuować zabawę, wspomniana przejażdżka była prawdopodobnie ostatnią. Suoh wstał ociężale z ławki, wyglądając jakby go coś bolało, podczas gdy Yata podszedł do niego z miną proszącego pieska. Fushimi zirytował się tym widokiem. Cmoknął przez zaciśnięte zęby, odciągając Yatę za kołnierz bluzy.

– Hej, co? Saru!
– Dawaj tu na sekundę.

Totsuka przechylił głowę, patrząc, jak Fushimi odciąga Yatę z dala od nich.
– Coś się stało?

– Nie pytaj mnie o to.
Fushimi odwrócił się nieznacznie, by spojrzeć na Totsukę. Ten posłał mu wesoły acz pytający uśmiech: zorientowaliście się o co chodz?. Kamamoto nie zrozumiał przekazu, spoglądając to na Suoh, to na oddalającego się Fushimiego. Stał przez chwilę w milczeniu, aż w końcu wszyscy podążyli za dwójką niesfornych towarzyszy.

 

 Nieczynnegłosiła tabliczka tuż przed wejściem na diabelski młyn. Anna posmutniała, opuszczając ramiona w dół.
Najwidoczniej chciała zobaczyć zachód słońca ze szczytu olbrzymiego koła. Totsuka podrapał się w policzek z zakłopotaniem, gdyż nie był w stanie nic na to zaradzić. Nie wiedział, czego chciała Anna. Druga sprawa, że prawie nigdy nie mówiła czego chciała.

– Hmm, co zrobimy?
– … Trudno, nic się nie stało. – Dziewczynka pokręciła główką jakby starała się przełknąć rozczarowanie. Chcąc znaleźć inne miejsce, z którego mogliby dobrze obejrzeć zachód słońca, Totsuka zaczął rozglądać się dookoła.

Znudzony Suoh ziewnął głęboko i westchnął. Nagle objął ramieniem Annę, przytrzymując ją przy boku.
– Królu?

Nim Totsuka zdążył zapytać o cokolwiek, Suoh chwycił go drugą, wolną ręką i podniósł do góry jak worek ryżu.
– Co, cze-…

Nogi Suoh odbiły się od ziemi, a ich ciała uniosły w powietrze.
Wszystkie światła i kolorowe dekoracje spłynęły naraz niczym wodospad. Z dostojną elegancją i w ciszy na miarę kociej bestii ciało Suoh wzbiło się w powietrze, lądując na dachu jednej z gondoli gdzieś w połowie drogi na diabelski młyn. Od razu zerwał się do następnego skoku.

W ciągu dwóch sekund Anna i Totsuka znaleźli się w najwyższym punkcie w całym wesołym miasteczku. Kiedy zbliżali się do lądowania, Suoh rzucił lekkomyślnie Totsukę na dach gondoli.
– Owowow… whoa. – Chłopak upadł na plecy, orientując się w porę, że musi złapać jeszcze Annę. –Ach… Anna-chan, wszystko w porządku? – zapytał, trzymając dziewczynkę kurczowo na kolanach, żeby nie spadła. Nawet ona była zaskoczona tą nagłą sytuacją. Totsuka uśmiechnął się krzywo. – Mogłeś nas ostrzec. Zobacz, wystraszyłeś Annę-chan.

Anna wyglądała na niebywale zaskoczoną, ale nie przestraszoną. Zamrugała kilka razy, po czym przeniosła swoje duże oczy na otaczającą ich przestrzeń.
Wysoko.

Nawet w porównywaniu z dużymi, odrzutowymi kolejkami diabelski młyn był szczególnie wysoki. Wokół panowała pustka i dopiero w oddali dało się dostrzec otaczające park drzewa oraz niektóre wielkie kondygnacje budynków poza nim. Słońce sunęło powoli po niebie, świecąc bladą, dogasającą czerwienią. Niebo przybrało kolor rozmytej purpury, a całe miasto zostało pochłonięte przez łunę bladej czerwieni.
Anna wpatrywała się nieruchomo w piękną scenerię. Jedynie jej długie, białe włosy falowały na delikatnym wietrze.

– Totsuka.
Słysząc swoje imię, chłopak obrócił się za siebie. Suoh stał na dachu gondoli, trzymając ręce w kieszeniach i patrząc w przeciwną stronę do zachodu słońca. Jego lekko zwężone oczy wodziły w skupieniu po parku, jakby czegoś wyszukiwały .

– To dlatego mnie zabraliście?
Totsuka zrozumiał, co Suoh miał na myśli i odparł z kwaśnym uśmiechem.

– To był pomysł Kusanagiego-san.
– Hmph, no jasne. To dlatego przez cały dzień czułem się obserwowany.

– Ostatnio trzymałeś się na uboczu, więc pomyślałem, że zechcą to wykorzystać, ale… i tak zachowywali się niezwykle ostrożnie.
Kiedy Totsuka spostrzegł, że Anna przysłuchuje się ich rozmowie, spojrzał jej w oczy z uśmiechem i, nie wyjaśniając niczego, przeniósł szybko wzrok na Suoh.

– Sporo ich tam.
– …Ta. Nawet Yata i Fushimi zostaliby przytłoczeni ich liczebnością.

– Tak. Dlatego Król miał być naszym zabezpieczeniem. Wybacz.
Suoh spojrzał w końcu w kierunku Tostuki i Anny. Jego oczy zatrzymały się na dziewczynce.

– Ci tam myślą, że przyjąłem do Klanu tego bachora, nie?
– Prawdopodobnie.

Anna wydawała się zaskoczona stwierdzeniem Totsuki. Wyraz jej twarzy nie uległ znaczącej zmianie, ale jej duże oczy drżały pełne niepokoju.
– Mają widocznie powody. To byłby dla nich problem, gdyby wylądowała w innym Klanie.

Suoh zrobił krok do przodu, podchodząc do krawędzi gondoli. Czubki jego butów znalazły się całkiem poza dachem.
– Co zamierzasz zrobić?

– Przegonić ich. Tego ode mnie oczekujecie, nie?
Słowa Suoh brzmiały karcąco, więc Totsuka uśmiechnął się krzywo.

Obaj czuli, że Niebiescy ukrywają coś w związku z Anną. Fakt, że dziewczynka znajdowała się obecnie wśród Czerwonych, mogło tylko potęgować ich zdenerwowanie i niepokój. Jeśli jednak Złoci zdecydowaliby się wykonać ruch i spróbowali zabrać im dziewczynkę, Homura nie miałaby żadnych oporów przed walką.
Podczas gdy przeciwnik planował i obserwował, Czerwoni woleli załatwiać sprawy szybko i niekoniecznie bezboleśnie.

– Zostańcie tu – rozkazał Suoh. Kiedy chciał już zeskoczyć z dachu gondoli, Anna wyciągnęła rękę przed siebie i chwyciła go za rękaw.
– Mikoto.

Jak zawsze jej głos zabrzmiał cicho i cieniutko, ale zamiast zimnej obojętności słychać w nim było podenerwowanie. Spojrzała na Suoh, kręcąc desperacko główką. Mężczyzna skrzywił się z irytacją.
– … Szybko to załatwimy – mruknął w dość nienaturalny, łagodny jak na siebie sposób, jakby chciał zmniejszyć niepokój dziecka. Mimo to oczy Anny nie przestały drżeć.

– Honami… – wypowiedziała imię ciotki, po czym szybko zamknęła usta.
– Martwisz się o nią? Nie musisz. Tamci faceci nie położą ręki na cywilu. Taki jest układ. –Nawet kiedy Suoh wytłumaczył wszystko spokojnie, wyraz na twarzy Anny nie uległ zmianie. Nagle wszystko zobaczył i zrozumiał. Z przekąsem cmoknął głośno językiem.

Chwycił małą rączkę dziewczynki z lekką obawą. Wyglądało to tak, jakby nie wiedział, ile może włożyć siły w uścisk, aby jej nie zgnieść i już po sekundzie szybko ją puścił. Anna spojrzała na Suoh bezradnie. Nie mówiąc nic więcej, mężczyzna posłał w stronę Totsuki porozumiewawcze spojrzenie, zeskakując z dachu gondoli.


Kiedy wylądował, ziemia zadrżała pod jego stopami. Wyprostował się i rozejrzał po opustoszałym parku. Najwyraźniej nadeszła godzina zamknięcia albo wszyscy ludzie zostali ewakuowani przez Niebieskich. Tak czy inaczej, było to Suoh na rękę. 
Zagłuszył swoje zmysły. Zdusił je głęboko, aby uwolnić inne, nieznane zwykłemu człowiekowi emocje. Skupił w sobie moc Króla. Moc, którą zwykle ukrywał i robił wszystko aby nie zwracać niczyjej uwagi.

Niczym płynąca magma w jego piersi płonął dziki ogień. Wił się szaleńczo, chcąc wydostać się na zewnątrz i spalić wszystko na swojej drodze. Wyzbył się zahamowań, rozluźnił łańcuchy i pozwolił, aby niczym nieokiełznana moc przepłynęła przez jego ciało. Płomienie parzyły w zemście za ich poskromienie i mimo że sprawiały tym ogromnym ból, z twarzy Suoh nie schodził dumny uśmiech. 
Stał z rozszerzonymi źrenicami i ciałem pokrytym falującą aurą światła. Niebo zawirowało nad jego głową, tworząc coś o podłużnym, czerwonym kształcie. Niezidentyfikowany obiekt zassał się niczym wyobrażenie umierającego słońca, po czym gwałtownie rozdął. Intensywny wybuch jaskrawego światła ujawnił gigantyczny miecz...

…Miecz Damoklesa.
Symbol Króla i jednocześnie jego najwyższy sędzia.

– Co, nikt nie wyjdzie się pokazać?
Jeden z Niebieskich, który śledził Annę przez cały dzień, w dalszym ciągu skrzętnie się ukrywał. Zdawał sobie najwyraźniej sprawę ze swoich marnych szans przeciwko Suoh, dlatego nie odpowiedział na zaczepkę. Właściwie to mało kto był gotów stanąć naprzeciwko Króla, widząc uprzednio jego prawdziwą siłę.

Wróg został wykryty i Miecz Damoklesa chwiał się w powietrzu, jakby coś zakłócało jego czujność.
Suoh parsknął głośno, wzmacniając okalający go potok czerwonej mocy. Ziemia zadrżała z hukiem, a fala czerwonego światła rozprzestrzeniła się niczym ogromny wybuch i pokryła park.



Anna stała na szczycie diabelskiego młyna, patrząc z otwartymi ustami na gigantyczny miecz, który pojawił się tuż przed jej oczami.
– To Miecz Damoklesa – wyjaśnił Totsuka. Oczy dziewczynki rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, odbijając w sobie czerwone światło miecza Suoh.

– Jest uszkodzony.
W odpowiedzi na słowa Anny, Totsuka uśmiechnął się gorzko. Tak jak powiedziała, miecz Suoh nie posiadał doskonałej formy. W zasięgu jego powłoki energetycznej znajdowało się mnóstwo odłamków, a sama konstrukcja była wyszczerbiona w wielu miejscach.

Stan Miecza Damoklesa odzwierciedlał poziom Weissmana, który określał stabilność mocy Króla. W wypadku Suoh oznaczało to, że jego siła była ciągle niestabilna.
– Król zawsze znajduje się w takim stanie, jakby trzymał wewnątrz siebie wygłodniałą bestię – mruknął cicho Totsuka, czując jednocześnie na skórze ciepło bijące od miecza. – Bestia szaleje, ponieważ chce się wydostać. Pragnie mięsa i krwi, ale Król nie pozwala jej na to… Uszkodzenia na Mieczu Damoklesa mogą być bliznami spowodowanymi tą walką. Tak myślę.

Anna przeniosła wzrok z miecza na Totsukę. Chłopak uśmiechnął się do niej, po czym spojrzał w dół.
– Chociaż nawet jeśli snuję te wszystkie teorie, ktoś taki jak ja nigdy tego nie zrozumie.

Nikt prócz Króla nie jest w stanie tego zrozumieć…
Suoh wysłał przed siebie falę czerwonej, gorącej aury. Płomień bił od jego ciała i rozprzestrzeniał się z przerażającą siłą. Atak wyglądał efektownie, ale nie niszczył. Miał zasiać jedynie ziarno strachu w sercach otaczających zewsząd park Niebieskich.

Klanowicze, którzy zdawali sobie sprawę z możliwości Króla, zostali natychmiast rozproszeni i rzucili się do ucieczki, kiedy tylko ujrzeli jego siłę. Wszyscy nieświadomi, którzy pozostawali do tej pory w ukryciu, padali na kolana, zostając pochłoniętymi przez aurę Suoh. Niektórzy z nich wybiegali w popłochu, płonąc czerwonym ogniem. Inni zostali wypchnięci przez potok czerwieni i czołgali się rozpaczliwie w stronę reszty oddziału.
Wyglądało to tak, jakby wystraszone stado antylop uciekło wraz  z jednym warknięciem lwa, który nawet nie zaatakował. Obserwując sytuację z góry, Anna otworzyła usta:

– Stanie się Królem jest czymś bolesnym?
Totsuka spojrzał na dziewczynkę, nie wiedząc za bardzo, co ma jej odpowiedzieć.

– Anna-chan?
Ze swoim stałym wyrazem twarzy bezdusznej lalki Anna powiedziała cicho:

– Ja stanę się Niebieskim Królem.
 


– Jesteśmy otoczeni?
W odpowiedzi na słowa Fushimiego Yata zmarszczył brwi. Rozejrzał się szybko, chcąc dokładnie zbadać okolicę. Na koniec cmoknął przez zaciśnięte zęby z dezaprobatą.

– To znowu ci Niebiescy od dzieciaka – mruknął rozdrażniony. Fushimi podniósł tylko lekko podbródek. 
– Pewnie tak.

– Kurde. To może zamienić się w walkę – wtrącił Kamamoto, rozciągając swoje palce u rąk.
– Kto wie. Ale pewnie dlatego nas tu zaciągnęli.

Kiedy Fushimi odparł obojętnie gdzieś w dal, Yata zacisnął pięści.
– Dobra! Wchodzimy w to!

– Nie śpiesz się.
Choć Fushimi zmierzył towarzysza w rozdrażnionym wzrokiem, sam także był gotowy ruszyć do akcji w dowolnym momencie. Totsuka przejmował fuchę ochroniarza Anny, kiedy dziewczynka znajdowała się poza zasięgiem Suoh.

Odejście od Króla i oszukanie w ten sposób Niebieskich, odkrycie luki, wywabienie przeciwnika z kryjówki i zaatakowanie…
Fushimi przeklął w duchu. Jeśli rzeczywiście tak było, powinni mieć tego świadomość od początku. Cóż, chyba że mowa o tępogłowym Yacie. Nie było mowy, żeby usłyszał plan działania, a potem udawał, że jest jedynie na spacerze, chociaż…

Nie, w tym wypadku także…
Przeanalizował myśli Totsuki. Fushimi prychnął. Mimo że jego plany okazały się całkiem inne, niż wydawać by się mogło na początku, prawdopodobnie dalej myślał tylko o czymś obrzydliwie słodkim, jak zapewnienie Annie zabawy.

Głupota. 
Fushimi poczuł się bardziej rozdrażniony, niż było to konieczne. Położył powoli palce na skroni, gdy nagle jego ciało zadrżało. Natychmiast znieruchomiał, otwierając szeroko oczy. Zaatakowało go potężne ciśnienie. Strach, który od razu zapanował nad jego zmysłami. Zupełnie jakby spojrzał na ogromną bestię z bliskiej odległości.

Chwilę potem na nocnym niebie rozbłysnęło światło.
Powietrze zawirowało wraz z połyskującą czerwienią, objawiając świetlisty obiekt w kształcie miecza.

– Miecz… Damoklesa… – mruknął Fushimi słabym głosem. W tym samym momencie spod ostrza miecza wydobyła się ogromna energia. Przerażająca siła, która stała niczym czerwony słup, sięgając nieba. Fale światła rozprzestrzeniały się wokół, pokrywając cały park.
Czerwień powiększała się w oczach Fushimiego. Pędziła wprost na niego, a on,nie był  w stanie nic zrobić. Został pochłonięty przez palący płomień, padając bezsilnie na kolana. Zanim zdążył zdać sobie sprawę z całej sytuacji, klęczał wsparty na rękach na zimnym asfalcie. Jego ciało drżało, a czerwona aura zniknęła równie szybko jak zaatakowała. Nie niosła ze sobą niszczącej siły, a jedynie manifestację potęgi. Zwykły pokaz, lecz skoro tak…

W przeciwieństwie do racjonalnych myśli, ciałem Fushimiego targało przerażenie. Doskonale wiedział, że był to jedynie niegroźny ryk Suoh, aby rozgonić uciążliwe szczury. Mimo to bał się tego ryku wraz z resztą szczurów. Nie potrafi wstać z ziemi o własnych siłach. 
– To… było… niesamowite… – odezwał się nagle Yata. Chociaż stał w szoku i zapewne jeszcze przed chwilą przeleciało mu przed oczami całe życie, wyglądał na niezwykle zafascynowanego. – Niesamowite! Mikoto-san jest naprawdę genialny! Ale im pokazał! Chciał tylko wystraszyć tych kolesi, nie? Nawet ja… to sprawiło, że… – Z wypiekami na twarzy zaczął szukać odpowiedniego słowa. Za chwilę chwycił się mocno za pierś. – Moja dusza drży.

Fushimi podniósł głowę, patrząc w stronę Yaty. Szum w uszach zakłócał jego zdolność pojmowania, jednak jakby nie spojrzał na swojego towarzysza, ten w dalszym ciągu stał na nogach. Nawet jeśli on sam klęczał tak żałośnie, Yata stał prosto z przejmującym błyskiem w oczach.
– Ej, w porządku? – zapytał Kamamoto, wyciągając do Fushimiego swoją rękę. Chłopak skrzywił się nieznacznie na ogarniające go poczucie wstydu. Czemu ten grubas wołał w kółko Yata-san i wyraźnie okazywał mu swój szacunek, skoro Fushimi dołączył do Homury w tym samym czasie co ten wkurzający kurdupel?

To on zawsze pociągał za sobą Yatę. Tego głupka i naiwniaka, który biegał donikąd, bez celu. Dlaczego więc teraz Yata zdołał utrzymać się na nogach, podczas gdy on tak żałośnie klęczał i potrzebował pomocy?
Fushimi podniósł się z ziemi, ignorując Kamamoto. 


Ja stanę się Niebieskim Królem…
Totsuka otworzył szeroko oczy.

– Co?
Po pokazowym ataku Suoh Miecz Damoklesa zniknął. Upadające słońce rozświetlało ostatkami promieni zachodnią część nieba. Wschód przybrał granatowy odcień nocy, okalając powoli Totsukę i Annę. 

Niebieska sukieneczka Anny powiewała delikatnie na wietrze. Niebieski. Kolor, którego nawet nie znała. W obecnej chwili tron Niebieskiego Króla pozostawał pusty, a Odmieńc nie mógł zostać Królem. Czemu Anna chciała czegoś takiego?
– Dlaczego masz zostać Królem?

– … Bo mogę zobaczyć Kamień z Drezna.
Kamień Drezdeński, który wybierał Królów. Obiekt otoczony aurą tajemnicy znaleziony niegdyś w Dreźnie i przywieziony po wojnie do Japonii.

Sposób wybierania Króla dalej pozostawał nieznany. Jednak gdyby umiejętności Anny pozwoliły jej zobaczyć i odkryć wszystkie sekrety jego mocy oraz wejść w bezpośredni kontakt z Kamieniem, być może zostanie Królem stałoby się możliwe.
Ale…

– Czy tego właśnie chcesz?
Anna nie odpowiedziała. W umyśle Totsuki skłębiło się milion myśli, które ułożyły się w jeden znajomy film. Zobaczył Suoh z czasów zanim został Królem – aż do chwili obecnej.

– … Nie możesz tego zrobić Anna-chan. – Totsuka pokręcił powoli głową. – Jeśli nie chcesz, nie powinnaś być Królem – dodał cicho, pochylając się w stronę znieruchomiałej dziewczynki. Spojrzał prosto w jej duże oczy. Oczy, które zdawały się wszystko widzieć.
Nagle wraz z szumem i skrzypieniem stali diabelski młyn ruszył. Na dole czekali już Yata, Fushimi i Kamamoto. Suoh, który jeszcze chwilę temu rozpędził cały niebieski oddział, stał oparty o barierkę przy wejściu i palił papierosa.

Totsuka usiadł na dachu gondoli i, trzymając w ramionach Annę, obserwował uciekający z horyzontu widok nocnego miasta.
– Anna-chan, ten dzień, kiedy próbowałaś uciec z domu… Nie chcesz uciekać, prawda?

Dzień, w którym Yata i Kamamoto spotkali po raz pierwszy niebieskich bliźniaków, a Anna próbowała opuścić dom Honami. Teraz zamilkła, jakby czuła się skarcona pytaniem Totsuki.
– …Przepraszam.

– Dlaczego przepraszasz? Miałaś rację. Jeśli czujesz, że chcesz uciec, powinnaś to zrobić.
– Nie mogę uciec.

Anna potrząsnęła zaciekle główką. Jej drobne ciało drżało delikatnie, jakby było targane przez jakiś wewnętrzny konflikt.
– Czemu? – zapytał delikatnie Totsuka, ale Anna ponownie zamilkła. Wydawało się, że dziewczynka otoczyła się wysokimi murami i nie reagowała, kiedy ktoś do niej mówił. Zupełnie jakby powrócił ich pierwszy dzień w barze. Totsuka pamiętał, co mówiła, kiedy próbowała zatrzymać Suoh na dachu, dlatego zapytał ostrożnie. – Jeśli nie wrócisz do Instytutu, coś złego może się stać Honami-sensei?

W oczach Anny pojawiło się wahanie.
– Anna-chan – powtórzył jej imię nieco bardziej dosadnie, na co dziewczynka spojrzała w górę. Zacisnęła nieco usta, po czym przeniosła zdecydowany wzrok na Totsukę.

– Będę chronić Honami – powiedziała Anna, zaciskając małe piąstki na niebieskiej sukience. – Dzisiaj było fajnie, więc wszystko jest w porządku. – Jej ton zabrzmiał beztrosko do tego stopnia, że wydawał się aż podejrzany.
Co masz na myśli przez więc? Co jest w porządku? Nawet jeśli chciał o to zapytać, zdał sobie sprawę, że słowa Anny odrzucały pomoc, jaką oferowała jej Homura. Wiedział też, że kiedy gondola znajdzie się na dole, nie odpowie już na żadne pytania.

Kiedy gondola zjechała na sam dół, Kamamoto zatrzymał koło. Totsuka wziął Annę na ręce, podając ją pulchnemu towarzyszowi, który postawił ją delikatnie na ziemi niczym jakiś cenny skarb.
Totsuka zeskoczył z dachu. W tym samym czasie Suoh rozmawiał przez telefon. Rzucał pojedynczymi słowami ta i wiem, a następnie rozłączył się.

– To był Kusanagi-san? – zapytał Totsuka, na co Suoh podniósł jedynie podbródek.
– Chyba musiała wyjść.

Bez wątpienia rozmawiali o Honami.
– Wszystko w porządku z Honami-sensei?

– Ta – odparł Suoh, zerkając na Annę, która stała teraz otoczona przez Kamamoto i Yatę. Rozmawiała z Kamamoto, ale w pewnym momencie spojrzała w stronę Suoh. Kiedy ich oczy się spotkały, mężczyzna skinął lekko głową. Ruch był zdecydowanie zbyt niewyraźny, aby móc go nazwać sygnałem, jednak widząc go, Anna westchnęła z ulgą. 
– … Wcześniej zapytałeś mnie, czy to dlatego cię tu przyprowadziłem, prawda? – powiedział Totsuka zdławionym głosem, patrząc jednocześnie na Annę. Suoh uniósł do góry jedną brew i odwrócił głowę w stronę chłopaka. – Dobra, Królu, może i było, jak myślisz, ale… ale nawet jeśli nie miałem żadnego planu, chciałem żebyś był z nami. – Totsuka uśmiechnął się promiennie, podczas gdy Suoh mierzył go badawczym spojrzeniem. – Anna-chan bardzo chciała się z tobą pobawić.

– …Czemu? Wystarczy gdy ty z nią jesteś.
– Ja jej nie wystarczam – wyjaśnił Totsuka, unosząc do góry swoją rękę. W miejscu, którego dotknęła niegdyś Anna, widniała niewyraźna, blada blizna. – To dziecko lubi silnych ludzi.

– … Co ty sugerujesz?
– Wie, że nie stanie ci się żadna krzywda z jej powodu.

Według Totsuki może właśnie dlatego Anna była tak silnie przyciągana przez moc Suoh, a jednocześnie próbowała jej unikać. Prawdopodobnie chciała na nim polegać, gdy zorientowała się, że może skrzywdzić innych ludzi.
…Ja stanę się Niebieskim Królem

Myśląc o słowach Anny, Totsuka sposępniał. Ściszył głos do minimum, zwracając się ponownie do Suoh.
– To dziecko chce zostać Królem.

4 komentarze:

  1. Krótko,zwięźle i na temat: TO JEST ŚWIETNE

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram przedmówcę. To jest świetne :)
    I wielkie dzięki za tłumaczenie :)

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten, no... Można liczyć na dalsze rozdziały? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram osoby której skomentowały przede mną :)

    OdpowiedzUsuń